Argentyńczycy pokonali debiutujących na mundialu piłkarzy Bośni i Hercegowiny 2:1. Wreszcie przypomniał o sobie Leo Messi, który długo snuł się po boisku, aż przyszła 65. minuta meczu. To dopiero drugi gol argentyńskiego geniusza w historii jego występów na MŚ.
To spotkanie nie mogło zacząć się lepiej dla Albicelestes. Po rzucie wolnym wykonywanym przez Argentyńczyków piłkę do własnej bramki pechowo skierował Sead Kolasinac - to był trzeci gol samobójczy na tych mistrzostwach. Potem dość niespodziewanie z boiska zaczęło wiać nudą.
Kreowani na faworytów mundialu piłkarze Alejandro Sabelli nie byli w stanie skonstruować nawet jednej składnej akcji. Najbardziej swoją postawą irytował Leo Messi, który raz za razem notował kolejne straty piłki.
Winy odkupione
Gwiazdor Albicelestes winy odkupił jednak w drugiej połowie. Wystarczyła jedna akcja - taka, do jakiej Argentyńczyk przyzwyczaił grając w Barcelonie. Minął kilku rywali i strzelił nie do obrony. Po radości ze zdobytego gola widać było, że kamień spadł mu z serca.
Argentyna prowadziła 2:0, a sam Messi na taki moment czekał osiem lat: dla czterokrotnego zdobywcy Złotej Piłki była to dopiero druga bramka na mundialu.
Dobry humor piłkarzom Sabelli w końcówce chcieli jeszcze popsuć Bośniacy. Debiutantów na mistrzostwach świata stać było jednak tylko na honorowe trafienie Vedada Ibisevicia.
Jeśli Messiemu i spółce marzy się włączenie do walki o Puchar Świata, to w kolejnych spotkaniach muszą dać z siebie więcej.
Autor: drop/twis / Źródło: sport.tvn24.pl