Ludzie przyzwyczaili się już do wybuchów, ale niektóre z nich są bardzo potężne - mówi mieszkaniec Chersonia, miasta położonego na południu Ukrainy. Po trzech tygodniach wojny Rosjanie są coraz brutalniejsi. W Mariupolu przetrzymują pracowników i pacjentów szpitala w charakterze zakładników. Blokują też pomoc humanitarną w wielu oblężonych miastach. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Zrujnowane miasto, nad którym unosi się dym. Zniszczone budynki, spalone samochody - tak wygląda teraz Mariupol. Dominika Springer z fundacji HumanDOC mówi, że ludzie "plądrują opuszczone sklepy, żeby znaleźć jakiekolwiek wyżywienie". – Próbują gotować cokolwiek w ogniu, który zostaje po wybuchach bomb, bo miasto jest odcięte od prądu, energii – dodaje.
Wolontariusze HumanDOC rozdzielają skromne racje, bo nie wiadomo, kiedy doprowadzony będzie prawdziwy korytarz humanitarny. – Rosjanie są w tym przypadku brutalni i wszelkiego rodzaju porozumienia i tak łamią – podkreśla Dominika Springer.
Wyjście na powierzchnię to ogromne ryzyko, bo Rosjanie strzelają cały czas. - Bardzo śledzą, gdzie są skupiska ludzi, a ludzie się chowają w prawie każdej piwnicy większego budynku – stwierdza prezes Polsko-Ukraińskiego Stowarzyszenia w Mariupolu Andrzej Iwaszko. Na celowniku są cywile. Ofiar nie da się policzyć. - Rosjanie jeżdżą czołgami i strzelają w domy – dodaje.
Jak mówią pracownicy Czerwonego Krzyża, ludzie są uwięzieni w tym mieście bez pomocy. Nie tylko Mariupol, ale i Chersoń jest kontrolowany przez Rosjan. - Ludzie przyzwyczaili się już do wybuchów, ale niektóre z nich są bardzo potężne – uważa mieszkaniec Chersonia Mykoła Homaniuk. – Cały czas mam nowiny, że ktoś zniknął, ktoś został porwany – dodaje.
Relacja tvn24.pl: ATAK ROSJI NA UKRAINĘ.
Rosjanie blokują pomoc humanitarną
Igor Czornyj też mieszka w Chersoniu - pokazuje dziennikarzom, jak wygląda tu teraz życie. Podczas rozmowy jest spokojnie, ale pół godziny wcześniej trwał ostrzał. - Rakiety lecą, ale ludzie już nie reagują, jak na początku, że się boją. Ludzie z dziećmi wychodzą na zewnątrz. Nie mogą już siedzieć w domu, tylko głowa ich zaczyna boleć – opowiada.
Brakuje jedzenia i kończą się leki. Trudno dostać też produkty dla dzieci czy pastę do zębów. - Tutaj jest nasz sztab, gdzie wszystko przynieśliśmy. Będziemy teraz ludziom dawać jedzenie – zapowiada Igor Czornyj. Mężczyzna z kolegami sam organizuje chleb, mięso i niezbędne produkty - rozdaje je potrzebującym. - Na samochodach masz albo krzyż, albo napis produkty, czyli żywność. Inaczej nie można jeździć – stwierdza.
Pomoc humanitarną blokują Rosjanie. - Oni chcą, żebyśmy tutaj z głodu poumierali. Żebyśmy do nich musieli przyjść, do nóg im paść i poprosili o jedzonko. Nie ma szans. My zrobimy tak, żeby nasi ludzie tego robić nie musieli. Jesteśmy Chersoniem, jesteśmy Ukrainą – zapewnia Igor Czornyj.
OGLĄDAJ NA ŻYWO W TVN24 GO:
Aleksandra Kąkol
Źródło: TVN24