Choć jest ich zaledwie garstka - biorąc pod uwagę tysiące uczestników przemarszu - to udało im się nie tylko zdemolować część miasta, ale też wywołać międzynarodowy skandal. Bo spalona budka strażnika ambasady Rosji, zgodnie z międzynarodowym prawem, jest traktowana jako atak na zagraniczną placówkę. Stąd ostra reakcji Moskwy, która żąda przeprosin i zadośćuczynienia. Polski MSZ wysyła dyplomatyczną notę z wyrazami ubolewania. Organizatorzy marszu do przeprosin się nie poczuwają, choć deklarowali, że sami zabezpieczą trasę przemarszu. A ze wszystkich zaatakowanych wczoraj miejsc, akurat rosyjska ambasada była na tej trasie. Straż Marszu Niepodległości nie zapanowała nad sytuacją. Podobnie zresztą jak policja.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24