Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadzi postępowanie sprawdzające w sprawie programu grantowego willa plus. Bada, czy nie doszło do przekroczenia uprawnień i działania funkcjonariusza publicznego na szkodę interesu publicznego. A my sprawdzamy, co z - uznanymi przez NIK za nielegalne - dotacjami ministra Czarnka na kwotę 6 mln zł między innymi dla Fundacji Wolność i Demokracja założonej przez ministra Michała Dworczyka.
W poniedziałek, 31 lipca, mija pół roku od ujawnienia przez tvn24.pl afery willa plus. Chodzi o rozdysponowanie przez ministra Przemysława Czarnka 40 milionów złotych na zakup, remont lub wyposażenie nieruchomości dla wybranych organizacji pozarządowych. Pieniądze trafiły przede wszystkim do organizacji bliskich Prawu i Sprawiedliwości. I jak dziś już wiemy - często wbrew opinii opłaconych przez ministra ekspertów. WILLA PLUS. PUBLICZNE DOTACJE DLA ORGANIZACJI BLISKICH PIS. LISTA >>>
Obozowi rządzącemu nie udało się wyciszyć afery, regularnie opisujemy w tvn24.pl jej kolejne odsłony. Wiele wskazuje na to, że sprawa wciąż jest rozwojowa.
Dlaczego?
- Potwierdziliśmy, że postępowanie w sprawie dotacji wszczęła Prokuratura Okręgowa w Warszawie.
- Miażdżąca dla MEiN okazała się kontrola Najwyższej Izby Kontroli, prezes NIK Marian Banaś zapowiedział w czwartek w TVN24 złożenie do prokuratury kolejnego zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa.
- Część dofinansowanych organizacji - w tym założona przez ministra Michała Dworczyka Fundacja Wolność i Demokracja - nadal nie wydała pieniędzy na nieruchomości, o które wnioskowały. WiD ma na to coraz mniejsze szanse, bo willa, którą fundacja wybrała, właśnie wróciła do ofert sprzedaży… i to o milion droższa, niż zakładali wnioskodawcy.
- Do tego jedna instytucja już musiała zwrócić ministerstwu przyznane środki, a jak wynika z ustaleń kontroli poselskiej - to jeszcze nie koniec.
NIK pisze do prokuratury
W środę, 27 lipca, prezes NIK Marian Banaś wystąpił w programie "Jeden na jeden" w TVN24. Pytany między innymi o kontrolę konkursu grantowego Ministerstwa Edukacji i Nauki willa plus, odpowiedział:
- Stwierdziliśmy tam dużo nieprawidłowości. W tej chwili przygotowywana jest analiza pod kątem zawiadomienia do prokuratury.
NIK podczas kontroli programu nazywanego willa plus wykryła wiele nierzetelnych działań po stronie resortu edukacji i nauki, w tym przyznanie 6 mln zł "trzem podmiotom nie spełniającym kryterium dotacji". Środki te powinny zostać teraz zwrócone do budżetu. Milionową dotację od ministra Czarnka oddał już m.in. Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego kierowany przez byłego senatora PiS Jana Żaryna, który okazał się instytucją nieuprawnioną do udziału w konkursie.
Nieprawidłowości, które wykryła NIK, wynikały przede wszystkim z nieprecyzyjnych zasad i kryteriów programu willa plus. Pozwalały one na uznaniowość i polityczne sterowanie konkursem przez urzędników Ministerstwa Edukacji i Nauki.
Już we wrześniu ubiegłego roku Centralne Biuro Antykorupcyjne przestrzegało przed tym ministra Czarnka.
W efekcie upolitycznienia konkursu wiele organizacji zajmujących się edukacją, ale bez partyjnego umocowania i właściwego ideologicznego profilu, nie otrzymało z budżetu resortu ani złotówki. Minister Czarnek wprost przyznał, że te "lewackie" nie mają co liczyć na wsparcie od MEiN.
Prezes NIK: będzie zawiadomienie do prokuratury
Prezes NIK tłumaczył w "Jeden na jeden", że przygotowywane zawiadomienie do prokuratury dotyczy sprawy, w której "temu samemu podmiotowi udzielono podwójnie dotacji". - Niestety jest to niegospodarność i w tej sprawie będzie zawiadomienie do prokuratury - zaznaczył.
Dopytywany, o jaki podmiot chodzi, Banaś tłumaczył, że "podlega to tajemnicy postępowania". Jak ustaliliśmy w czerwcu, MEiN dwukrotnie zawarł umowę na kwotę 3,1 mln zł z Towarzystwem Salezjańskim - Inspektorią św. Stanisława Kostki w Warszawie na realizację tego samego zadania. I dwukrotnie - 27 i 28 grudnia 2022 r. - wypłacił mu dofinansowanie.
Było to spowodowane - jak tłumaczył się resort - "brakiem doświadczenia nowo utworzonego Wydziału (Wydziału Inwestycji Oświatowych) oraz presją czasu spowodowaną potrzebą wykorzystania otrzymanych z rezerwy celowej środków na realizację inwestycji i remontów w oświacie w roku 2022". Według odpowiedzialnego za realizację konkursu dyrektora w MEiN Wojciecha Kondrata "niedokładna weryfikacja spowodowana była ogromem obowiązków i zadań realizowanych w tamtym czasie przez pracowników (...), którzy działali pod wielkim stresem spowodowanym presją czasu oraz rozpoczętą w mediach stygmatyzacją działań realizowanych przez Ministra Edukacji i Nauki w zakresie inwestycji i remontów w systemie oświaty". Do dwukrotnej wypłaty środków salezjanom miał doprowadzić "splot wielu wydarzeń", ale "w kolejnych dniach błąd ten został wychwycony".
"Od samego początku Towarzystwo deklarowało chęć współpracy i zwrotu środków, który został dokonany w dniu 12 stycznia 2023 r." - wyjaśniał kontrolerom NIK dyrektor Kondrat. Czyli dwa tygodnie po wykonaniu przelewów.
Prezes NIK nie odniósł się do innych nieprawidłowości, które wykryła Izba podczas kontroli, zasłaniając się tajemnicą postępowania. Wskazał tylko, że były liczne.
Prokuratura: zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa jest rozpatrywane
Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa, które zapowiada NIK, nie jest jednak jedynym w tej sprawie. Już 6 lutego posłanki KO Krystyna Szumilas i Katarzyna Lubnauer złożyły zawiadomienie do prokuratury.
Pisały wtedy, że o przestępstwo podejrzewają ministra Przemysława Czarnka oraz jego bliżej nieustalonych pracowników i współpracowników. Zarzucały im "nadużycie przysługujących uprawnień lub niedopełnienie ciążących obowiązków, działając w celu osiągnięcia korzyści majątkowej przez inne osoby i podmioty". Urzędnicy MEiN mieli, zdaniem posłanek, wyrządzić "Skarbowi Państwa szkodę majątkową w wielkich rozmiarach w wysokości do kilkudziesięciu milionów złotych".
Teraz okazało się, że sprawie nadano bieg.
17 lipca posłanki otrzymały informację z Prokuratury Okręgowej w Warszawie, w której prokurator Aneta Michałowska-Zielińska podała, że ich zawiadomienie jest rozpatrywane w ramach postępowania w sprawie o czyn z art. 231 paragraf 1 Kodeksu karnego. Chodzi o przekroczenie uprawnień i działanie funkcjonariusza publicznego na szkodę interesu publicznego zagrożone karą pozbawienia wolności do lat 3.
27 lipca zapytaliśmy prokuraturę m.in., kiedy dokładnie zostało wszczęte postępowanie, z czyjej inicjatywy oraz kto je prowadzi.
Na tak szczegółowe pytania jeszcze nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Prokurator Szymon Banna, rzecznik warszawskiej prokuratury, poinformował nas, że pisemne zawiadomienie w sprawie złożyły w czerwcu także posłanki Klubu Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk oraz Wanda Nowicka.
To zawiadomienie złożone już po publikacji wyników kontroli NIK. Posłanki zwracały w nim uwagę, że Przemysław Czarnek "niezgodnie z prawem przyznał dotację celową podmiotom, które nie spełniały kryterium otrzymania dotacji określonego przez Ministra, co miało negatywny wpływ na sytuację majątkową Skarbu Państwa".
- Zawiadomienie zostało zarejestrowane w Prokuraturze Rejonowej Warszawa-Śródmieście w Warszawie i następnie zostało przekazane do Prokuratury Okręgowej - wyjaśnił rzecznik. Tam, ze względu na "łączność podmiotową", zostało dołączone do postępowania z zawiadomienia posłanek Katarzyny Lubnauer oraz Krystyny Szumilas, które wpłynęło do prokuratury w lutym.
Wzięli 4,5 miliona, od pół roku nie kupili siedziby
Posłanki KO w piątek, 21 lipca, weszły również z kontrolą do Ministerstwa Edukacji i Nauki. Chciały sprawdzić, czy resort zażądał zwrotu dotacji zakwestionowanych przez NIK. Zapytały przedstawicieli ministerstwa m.in. o przyznanie Fundacji Wolność i Demokracja 4,5 mln zł "poza trybem naboru wniosków".
- Fundacja najpierw dostała zgodę na zakup jednego budynku, potem okazało się, że zmieniła go na zupełnie inny - mówiła posłanka Katarzyna Lubnauer na konferencji prasowej przed budynkiem ministerstwa. Dodała, że według Najwyższej Izby Kontroli "odbyło się to bez żadnego trybu".
Fundacja Wolność i Demokracja, w której zarządzie zasiada m.in. Radosław Poraj-Różecki, mąż posłanki PiS i przewodniczącej sejmowej komisji edukacji Mirosławy Stachowiak-Różeckiej, otrzymała 4,5 mln zł od MEiN na zakup nieruchomości - pierwotnie położonej na warszawskim Żoliborzu, która - jak później się okazało - posiadała ukryte wady prawne. NIK uznała tę dotację za nielegalną, bo organizacja kilka tygodni po zakończeniu konkursu zmieniła zdanie i zdobyte w konkursie pieniądze zdecydowała się przeznaczyć na nieruchomość na warszawskiej Saskiej Kępie.
Kontrolerzy Izby pisali: "W dniu 28 listopada 2022 r., po publikacji rozstrzygnięcia programu w dniu 4 listopada 2022 r. Fundacja (...) złożyła drugi wniosek o udzielenie dotacji (...) tym razem na zakup innej nieruchomości". Zespół ekspertów MEiN ponownie ocenił wtedy pozytywnie wniosek fundacji, przy czym zasady konkursu określone przez ministra Czarnka nie przewidywały możliwości zmiany przedmiotu dotacji po zakończonym naborze wniosków.
Zapytaliśmy resort edukacji, czy fundacja zakupiła wnioskowaną nieruchomość.
"Fundacja Wolność i Demokracja nie złożyła jeszcze sprawozdania końcowego z realizacji umowy na zakup nieruchomości. Obowiązek i termin złożenia sprawozdania określa zawarta z ministerstwem umowa. Termin realizacji umowy upływa z dniem 31 grudnia 2023 r., a więc Fundacja Wolność i Demokracja do tego czasu ma obowiązek zakupić wskazaną we wniosku nieruchomość i wydatkować przyznaną dotację. Na złożenie sprawozdania fundacja ma 60 dni od dnia zakończenia realizacji umowy" - poinformowała Justyna Sadlak z wydziału prasowego MEiN.
Problem w tym, że fundacja nie kupiła również nieruchomości wskazanej przez siebie w drugim wniosku. Jak sprawdziliśmy w księdze wieczystej, nie doszło do zmiany właściciela nieruchomości. Oferta sprzedaży budynku położonego przy ulicy Zakopiańskiej w Warszawie wróciła też na rynek, z nową, wyższą ceną - 5,5 mln zł. To o milion więcej, niż fundacja dostała od ministra Czarnka.
MEiN nie zgadza się z wynikami kontroli NIK
W czerwcu zapytaliśmy Fundację Wolność i Demokracja, jak odnosi się do zarzutów NIK oraz czy udało się jej zakupić wskazaną we wniosku nieruchomość lub czy poszukuje innej. Odpowiedzi nie otrzymaliśmy. Organizacja nie skomentowała też, czy rozważa zwrot 4,5 mln zł dotacji.
27 lipca ponowiliśmy pytania dotyczące zakupu nieruchomości i zarzutów ze strony NIK. Na te pytania również nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
W międzyczasie, w związku z innymi artykułami, które przygotowujemy, przesłaliśmy też inne pytania do fundacji WiD, które związane były z innymi obszarami jej działalności. Na te pytania przedstawiciele fundacji niezwłocznie odpowiedzieli.
- W czasie kontroli w ministerstwie pytałyśmy o losy dotacji dla fundacji założonej przez Michała Dworczyka. NIK wykazała, że te pieniądze trafiły do niej poza trybem konkursowym - informuje posłanka Lubnauer.
Dodaje, że ministerstwo nie zgadza się z ustaleniami NIK w tej sprawie i nie zamierza egzekwować zwrotu dotacji.
Muzeum w Kutnie ma zwrócić dotację na królewskie łoże
Po kontroli NIK resort edukacji przyznał, że - podobnie jak wspomniany Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej kierowany przez Jana Żaryna - nieuprawnioną instytucją do udziału w konkursie było też Muzeum Regionalne w Kutnie, które za 500 tys. zł od ministra Czarnka kupiło m.in. kopię łoża królewskiego, kostiumy historyczne oraz tron podróżny.
- W ministerstwie edukacji dowiedziałyśmy się, że resort wystąpił do muzeum o zwrot przyznanych środków, ale termin na ten zwrot jeszcze nie minął - informuje Katarzyna Lubnauer.
Przed publikacją tego tekstu próbowaliśmy skontaktować się z dyrektorem muzeum w Kutnie, ale poinformowano nas, że "przebywa na delegacji". Przedstawiciele muzeum deklarowali wcześniej, że nie planują zwracać wydanych środków.
- Umowa pomiędzy muzeum a ministerstwem przyznająca dotację nie została rozwiązana. Muzeum nie czuje się upoważnione do komentowania wyników kontroli NIK - informował nas w czerwcu zastępca dyrektora Piotr Stasiak.
Odpowiedź na oświadczenie prokuratury
Już po publikacji naszego artykułu Prokuratura Okręgowa w Warszawie opublikowała na swojej stronie oświadczenie, stwierdzając, że "informacja o wszczęciu postępowania w tej sprawie jest nieprawdziwa. W związku z zawiadomieniami m.in. posłanek Koalicji Obywatelskiej prowadzone są czynności sprawdzające. W ich toku prokuratura zwróciła się do właściwych instytucji o przesłanie niezbędnej dokumentacji. Po uzyskaniu dokumentów i ich analizie, prokurator podejmie decyzję co do dalszego biegu postępowania". Oświadczenie podpisał rzecznik prokuratury Szymon Banna.
Warto podkreślić, że w naszym tekście powołujemy się właśnie na prokuraturę. To ona sama - zarówno w komunikacji z nami, jak i posłankami, które złożyły zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa - pisała o "postępowaniu", podając jego numer i paragraf, którego dotyczy. I tak też przedstawialiśmy sprawę w naszej publikacji.
Co więcej, w naszym artykule wyraźnie podkreślamy, że zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa jest obecnie w prokuraturze rozpatrywane.
Przypomnijmy, że po wystąpieniu prezesa NIK Mariana Banasia na antenie TVN24 (27 lipca), który zapowiedział złożenie zawiadomienia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa w sprawie programu Willa Plus (po kontroli NIK), postanowiliśmy sprawdzić, jaki jest los innych zawiadomień w tej sprawie.
Pierwsze, jeszcze w lutym, złożyły posłanki Koalicji Obywatelskiej. 19 lipca dostały z prokuratury wiadomość, że ich zawiadomienie "jest rozpatrywane w ramach postępowania 3041-3.ds.24.2023 w sprawie o czyn z art. 231 paragraf 1 kk" [podkreślenie – red.].
Dysponujemy tym pismem:
Drugie, w połowie czerwca, już po wynikach kontroli NIK, złożyły posłanki Lewicy. Posłanka Agnieszka Dziemianowicz-Bąk pytana przez nas, czy dostała odpowiedź z prokuratury, przekazała nam informację o dołączeniu jej zawiadomienia do wspomnianego wyżej postępowania.
Dochowując dziennikarskiej staranności, zwróciliśmy się też do rzecznika Prokuratury Okręgowej w Warszawie Szymona Banny. W zapytaniu prasowym podaliśmy wskazany przez posłanki numer postępowania. 27 lipca zapytaliśmy: kiedy zostało wszczęte? Z czyjej inicjatywy? Kto je prowadzi?
28 lipca Szymon Banna przekazał nam:
"Szanowna Pani Redaktor,
Pisemne zawiadomienie w tej sprawie złożyły Panie Posłanki z Klubu Lewicy Agnieszka Dziemianowicz – Bąk oraz Wanda Nowicka. Zawiadomienie zostało zarejestrowane w Prokuraturze Rejonowej Warszawa – Śródmieście w Warszawie i następnie zostało przekazane do Prokuratury Okręgowej, gdzie zostało dołączone do innego postepowania (z zawiadomienia Pań Posłanek Katarzyny Lubnauer oraz Krystyny Szumilas) z uwagi na łączność przedmiotową" [podkreślenie – red.].
Potwierdziliśmy, że postępowanie w sprawie dotacji wszczęła Prokuratura Okręgowa w Warszawie.
Miażdżąca dla MEiN okazała się kontrola Najwyższej Izby Kontroli, prezes NIK Marian Banaś zapowiedział w czwartek w TVN24 złożenie do prokuratury kolejnego zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa.
Część dofinansowanych organizacji - w tym założona przez ministra Michała Dworczyka Fundacja Wolność i Demokracja - nadal nie wydała pieniędzy na nieruchomości, o które wnioskowały. WiD ma na to coraz mniejsze szanse, bo willa, którą fundacja wybrała, właśnie wróciła do ofert sprzedaży… i to o milion droższa, niż zakładali wnioskodawcy.
Do tego jedna instytucja już musiała zwrócić ministerstwu przyznane środki, a jak wynika z ustaleń kontroli poselskiej - to jeszcze nie koniec.
Autorka/Autor: Justyna Suchecka, Piotr Szostak
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Waldemar Deska/PAP