Zwrócenie uwagi, nawet głośnym tonem, na sytuację na drodze, która nie była zgodna z przepisami, nie może być uznana za zamach - podkreśliła w uzasadnieniu wyroku sędzia Iwona Gierula. Przed warszawskim sądem zakończył się wczoraj proces w głośnej sprawie postrzelenia rowerzysty przez kierowcę.
Według obrońcy jego klient bronił się, bo został zaatakowany. - Oskarżyciel posiłkowy [pokrzywdzony rowerzysta - red.] podjął decyzję o rzuceniu się rowerem w pościg, dogonieniu pana Zbigniewa [oskarżonego - red], w reakcji na coś, co go zbulwersowało, abstrahując od faktu, czy to się zdarzyło czy nie. Reakcja ta była nieodpowiednia i na pewno wykraczała poza reakcję, której można byłoby się spodziewać od społecznika czy urzędnika państwowego. Nie była to reakcja rzeczowa, a wylew agresji, histeryczna, choleryczna reakcja - mówił adwokat Konrad Kulczycki.
Tomasz Sięka, pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego: - Wiemy, że strzał był z bliskiej odległości, wiemy też, że nie został poprzedzony żadnym ostrzeżeniem werbalnym. Oskarżony nie przyłożył lufy przez dwucentymetrową szparę, tylko okno było otwarte szeroko. To w jaki sposób oskarżony miał czuć się zagrożony? Na ile była to odpowiedź na uwagę? Nawet na kąśliwe czy głośne i mocne pukanie w szybę? Jakim zagrożeniem mógł być mój klient, nawet jeśli walił jak bokser pięścią w szybę? Żadnym. Oskarżony miał możliwość nieotwierania okna, miał możliwość odjechania, zablokowania drzwi. Możliwości miał kilka, podjął jednak decyzję ofensywną.
Rowerzysta twierdzi, że chciał zwrócić kierowcy uwagę, ponieważ ten niemal potrącił pieszą. W odpowiedzi został dwukrotnie postrzelony w brzuch z wiatrówki.
Wczoraj, po niemal ośmiu miesiącach procesu, sąd ogłosił wyrok w tej sprawie.
"Alergia na kierowców"
Był wtorek, 2 lutego 2021 na warszawskiej Woli. Przy skrzyżowaniu Żelaznej i Ogrodowej zbiegowisko. Rowerzysta krzyczał, wzywał pomocy: "Zostałem postrzelony!". Zaczęli schodzić się gapie. Jedni stanęli po stronie kierowcy, inni byli za rowerzystą. Niektórzy tylko się przyglądali, inni włączyli w szamotaninę. W powietrzu co chwilę fruwały wyzwiska. Komuś w przepychankach spadł but. O co poszło?
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam