Jak dużo powinien wiedzieć pacjent o swoim psychoterapeucie? Przedstawiciele różnych nurtów są zgodni: jak najmniej. Weronika nie chciała kolejnego terapeuty księdza, bo zawiodła się na tym pierwszym. O tym, że leczy się u duchownego, dowiedziała się przypadkiem. Czy powstająca w Sejmie ustawa o zawodzie psychoterapeuty pozwoli uniknąć podobnych sytuacji?
Jeśli doświadczasz problemów emocjonalnych i chciałbyś uzyskać poradę lub wsparcie, tutaj znajdziesz listę organizacji oferujących profesjonalną pomoc. W sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia zadzwoń na numer 997 lub 112.
Weronika wie, że musi sobie pomóc. Ma powracające myśli samobójcze, które dopadają ją i trzymają długo. Tak długo, aż brakuje tchu. Dopiero od pół roku chodzi na terapię, a matką autystycznego chłopca jest od wielu długich lat. Czuje, że w tym drugim życiu, które zaczęła po diagnozie syna, utknęła na dobre. Ciągle zmęczona, ciągle niewyspana, nawet ulubione potrawy nie mają już smaku. I te straszne myśli. Może to depresja?
Na terapii chce lepiej wszystko zrozumieć.
Pewnego dnia sprawdza listę księży w swojej parafii. Widzi nazwisko i imię, które zna. Potem znajduje zdjęcie. Fotografię zapisuje na komputerze, powiększa. On czy nie on? To na pewno on. Jej psychoterapeuta. Stoi na mszy z monstrancją.
Na pierwszej konsultacji powiedziała przecież jasno: "Poprzednią terapię przerwałam po tym, jak mój terapeuta okazał się księdzem".
Nie dowierza.
- Poczułam, jakbym dostała w twarz - mówi Weronika.
Złe przeczucia
Weronika opowiada o sobie: wrażliwa. Ważne są dla niej międzyludzkie relacje. Dużo zastanawia się nad tym, skąd jesteśmy i po co. Taka filozoficzna natura.
- Jestem optymistką, ale diagnoza autyzmu naszego syna zostawiła w mojej psychice mocny ślad. Męża poznałam, gdy pracowałam na uniwersytecie. Miał wtedy 24 lata, a ja 21. Byliśmy szczęśliwi, zdrowi, w naszych rodzinach nie było żadnych poważnych schorzeń. Zaszłam w ciążę. Nie była planowana, ale cieszyliśmy się. Komplikacji nic nie zapowiadało. Gdy synek miał kilka miesięcy, pojechaliśmy na jakiś czas do Madrytu, bo mąż miał tam kontrakt. Pamiętam, że spacerowałam z dzieckiem, kupowałam owoce na targu, słońce prażyło. I nagle przez głowę przeszła mi myśl, że to wszystko, ten piękny czas, zaraz się skończy. Podświadomie, ale i z obserwacji innych dzieci na placach zabaw, czułam, że synek nie rozwija się prawidłowo.
Pewność, że tak właśnie jest, mieliśmy już, gdy miał rok. Nikt w naszej rodzinie nie słyszał wtedy o autyzmie.
Weronika opowiada, że jako młoda matka była ignorowana przez lekarzy.
- Mówili, że jestem przewrażliwiona, że szukam u dziecka chorób. Bo przecież każde dziecko skacze, macha rączkami, a chłopcy później mówią. Zaczęła się walka. Syn nie rozwijał komunikacji, z każdym miesiącem widać było coraz bardziej, że coś jest nie tak. Skupiłam się na szukaniu pomocy, rehabilitacjach, ćwiczeniach. Gdy miał trzy lata, poszłam do pracy, zostawiłam go z moją mamą. Ale syn nie rysował kredkami, nie jadł nożem i widelcem. Miałam poczucie winy, że moje dziecko jest inne. W końcu, po wielu bojach, dostaliśmy diagnozę, że to jednak autyzm, choć długo to wypierałam. Dziś myślę, że już wtedy zaczęłam tracić radość życia. Miałam wszystkie objawy depresji. Byłam ciągle niewyspana. To uczucie niewyspania trwało latami - wspomina.
Weronikai nie planowała kolejnych dzieci. - Chciałam skupić się na synku, wszystkie marzenia o kolejnym macierzyństwie w sobie pozamykałam. Po 13 latach i namowach męża zaszłam w kolejną ciążę. Do dziś nie są jasne przyczyny autyzmu, więc byłam pełna obaw i żyłam w ciągłym napięciu - podkreśla.
- Urodziłam córkę. Przez trzy lata obserwowałam jej każdy ruch i pamiętam jedno: strach. Gdy odetchnęłam z ulgą, że jest dzieckiem zdrowym, przyszedł ogromny psychiczny kryzys. Po latach strachu załamałam się. I w tym najgorszym momencie mojego życia znalazłam się na terapii. Zaufałam temu psychoterapeucie, bardzo się otworzyłam - zaznacza.
Księdzem się bywa czy jest?
Weronika mówi, że ma do swojego psychoterapeuty ogromny żal. Bo wiedział, że zależy jej na osobie świeckiej.
- Wcześniej już szukałam dla siebie pomocy. Jestem osobą wierzącą, najwięcej czerpię z religii katolickiej, bo to znam. Ale trochę też z żydowskiej, zen, New-Age'u. To jednak przestało wystarczać i zapisałam się na terapię. Za pierwszym razem z polecenia trafiłam do psychoterapeuty, który też był księdzem i nie powiedział mi o tym. Poczułam się z tym źle po tym, jak się dowiedziałam. Ta terapia się gwałtownie zakończyła. Dlaczego nie chciałam, aby to był ksiądz? Bo nie szukałam spowiedzi czy wsparcia duchowego, poza tym nie chciałam być oceniana. Wiadomo, że w Kościele katolickim myśli samobójcze i inne wewnętrzne konflikty, o których chciałam rozmawiać, to grzech. Chciałam oderwać się od poczucia winy - tłumaczy.
Gdy znalazła drugiego psychoterapeutę, od razu powiedziała mu, dlaczego zakończył się poprzedni proces terapeutyczny.
Ten psychoterapeuta był też seksuologiem. Nie przyszło mi do głowy, że jest księdzem, a on sam milczał, zwłaszcza na pierwszej sesji, gdy omawialiśmy moje negatywne doświadczenia z poprzedniej terapii.Weronika
- Psychoterapeuta udawał, że nie ma pojęcia o tym, jak działają kościelne struktury, katolickie rytuały. Gdy zapytałam, czy wie, czym jest Nowenna Pompejańska, a więc rodzaj modlitwy, odpowiedział, że nie. W trakcie terapii, gdy jeszcze o niczym nie wiedziałam, ocenił moją wiarę, powiedział, że jest słaba. Wzięłam to sobie do serca - opowiada.
Weronika o tym, że jej kolejny psychoterapeuta też jest księdzem, dowiedziała się po pół roku terapii.
- Poczułam się potraktowana z pogardą. Poszłam tam i prawie z płaczem pytałam: "dlaczego, przecież pan znał moją historię". A on na to, że przecież to, że jest księdzem, nie ma żadnego znaczenia. Że jak mam z tym problem, to powinnam zostać na psychoterapii. Dziś uważam, że przemilczał swoje kapłaństwo z innych względów niż dobro pacjenta. Dla mnie księdzem się nie bywa, tylko jest - mówi.
Złamany kodeks etyki
Weronika zatrudniła Ewę Bawołek, adwokatkę. Z jej pomocą złożyła skargę do Polskiego Towarzystwa Psychoterapii Psychodynamicznej, do którego należy psychoterapeuta, a także do Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego. Oskarżyła terapeutę o nieetyczne zachowanie.
Poczułam się oszukana, rozhulany proces terapeutyczny skończył się z wielkim hukiem, a terapeuta ksiądz nawet nie chciał powiedzieć "przepraszam".Weronika
- W PTPPd odbył się sąd koleżeński, wysłuchano obu stron. Choć komisja uznała, że doszło do złamania kodeksu etyki, końcowe wnioski specjalistów są dla mnie jako pacjentki kontrowersyjne w tym zakresie, że uważają oni, że terapeuta nie ma żadnego obowiązku ujawnić, że jest osobą duchowną - opowiada Weronika.
Sąd Koleżeński PTPPd przyznał Weronice rację: terapeuta złamał kodeks etyki w zakresie zasad ogólnych. Psychoterapeuta "w sposób niewystarczający zbadał kwestię zgłaszanych przez pacjentkę doświadczeń z terapeutą księdzem i znaczenie tego faktu dla przyszłości tworzącej się relacji terapeutycznej. W opinii Sądu Koleżeńskiego PTPPd, w tym kontekście istotne było omówienie tego obszaru z pacjentką. Sytuacja, w której psychoterapeuta jest osobą duchowną, która nie ujawnia faktu bycia księdzem w miejscach, gdzie informuje o swojej działalności psychoterapeutycznej, wpłynęła zakłócająco na proces terapeutyczny z pacjentką. Brak podania informacji o byciu osobą duchowną na etapie konsultacji, a uzyskując wiedzę na temat negatywnych doświadczeń pacjentki z poprzednim terapeutą/osobą duchowną, wskazują na niedostateczne zadbanie o dobro pacjentki, które jest nadrzędne w procesie leczenia" - napisano w uzasadnieniu.
Zarząd Polskiego Towarzystwa Psychoterapii Psychodynamicznej nie chce komentować sprawy.
"Zarząd Polskiego Towarzystwa Psychoterapii Psychodynamicznej uprzejmie informuje, że Sąd Koleżeński jest odrębnym od Zarządu organem towarzystwa. Nie jest rolą Zarządu ocena działań innych statutowych organów towarzystwa. Ewentualnej weryfikacji orzeczeń Sądu Koleżeńskiego I Instancji dokonać może Sąd Koleżeński II Instancji. Komentowanie działań innych organów mogłoby zostać poczytane jako próba wywierania wpływu na ich działanie, a w tym wypadku orzekanie" - czytamy w piśmie.
Towarzystwo podkreśla, że troska o dobro pacjenta jest podstawą działania organizacji.
"Z tego też względu, niezależnie od wskazanych powyżej przyczyn, nie możemy udzielać informacji o konkretnych postępowaniach. Proszę uwzględnić fakt, że osoby działające w organach statutowych są związane tajemnicą zawodową, a także zobowiązane są do przestrzegania przepisów o ochronie danych osobowych" - zaznacza.
CZYTAJ TEŻ: DEBATA O ZDROWIU PSYCHICZNYM POLAKÓW>>>
Ewa Bawołek, adwokatka: - Wśród zasad etycznych Polskiego Towarzystwa Psychoterapii Psychodynamicznej są zapisy o obowiązku zachowania neutralności aksjologicznej, przez co należy rozumieć neutralność co do stosowania norm etycznych i moralnych. A wśród zasad etyki Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego, do którego również należy psychoterapeuta, jest obowiązek udzielenia przez terapeutę pełnej informacji o swoim wykształceniu i doświadczeniu zawodowym. Naszym zdaniem fakt bycia księdzem katolickim, pełnienia posługi kapłańskiej, zgodnie z doktryną Kościoła katolickiego i obowiązkami księdza katolickiego, nie pozwala ani na zachowanie neutralności aksjologicznej, etycznej czy moralnej, ani na świadczenie usług z zakresu doradztwa seksuologicznego w oderwaniu od przekonań moralnych czy etycznych księdza. Rozważamy podjęcie wszelkich przewidzianych prawem środków celem ochrony praw mojej klientki.
Polskie Towarzystwo Seksuologiczne otrzymało skargę Weroniki w listopadzie 2022 roku. Dopiero w marcu tego roku przyszła odpowiedź z deklaracją, że sprawą zajmie się sąd koleżeński.
- Od tamtej pory cisza. Nie dostałam informacji o wyznaczeniu terminu pierwszej rozprawy - podkreśla Weronika.
Kuria: to budzi smutek i sprzeciw
Weronika dodaje, że terapeutę zatrudnia kilka ośrodków psychoterapii, żaden z nich nie podał jednak na swojej stronie, że psychoterapeuta jest księdzem.
- Poprosiłyśmy ośrodki o wyjaśnienie, bo uważamy, że wprowadzają oni pacjentów w błąd. Tłumaczenia były niespójne, i z każdego ośrodka inne - opowiada.
Pacjentka cytuje pismo, które wystosował jeden z ośrodków: "Udzielanie informacji na temat działalności naszych specjalistów poza zakresem dotyczącym wsparcia psychologicznego i psychoterapii mogłoby naruszać przepisy dot. ochrony danych osobowych i ochrony dóbr osobistych, a jednocześnie mogłoby doprowadzić do dyskryminacji, czy napiętnowania określonych specjalistów w sytuacji, gdyby to nie posiadane doświadczenie i kwalifikacje, a czynniki pozazawodowe podlegały szerszej analizie przez użytkowników i stanowiłyby o wyborze konkretnego specjalisty".
Czy bycie księdzem to czynnik pozazawodowy? Czy dla pacjenta nie ma znaczenia to, że terapeuta jest księdzem? Wątpię.Weronika
- Dodatkowo prawnicy ośrodka zaznaczyli, że nie mamy zastrzeżeń merytorycznych, a chodzi jedynie o fakt, że bycie księdzem nie pozwala w przypadku tego konkretnego terapeuty na zachowanie neutralności światopoglądowej. Poza tym nigdzie nie ma nakazu informowania pacjenta o jego działalności pozazawodowej - mówi Weronika.
Podobne zdanie ma zespół specjalistów z PTPPd, który rozpatrywał sprawę Weroniki: psychoterapeuci nie muszą informować o swoich pozazawodowych działaniach. W uzasadnieniu podkreślono na koniec, że choć w jej konkretnym przypadku terapeuta powinien powiedzieć o posłudze kapłańskiej z uwagi na wyrażone przez nią oczekiwania, to takiego obowiązku nie ma wobec każdego pacjenta.
"Psychoterapeuta nie ma obowiązku informowania, a także ujawniania o fakcie bycia księdzem. Pełnienie różnych ról zawodowych nie wyklucza możliwości zachowania neutralności technicznej wobec wyrażanych przez pacjenta treści czy doświadczeń z historii życia" - podkreślono.
- Nie zgadzam się z tym stanowiskiem - mówi Weronika. I pokazuje mi pismo, które otrzymała od Archidiecezji Krakowskiej.
- Nie zgadza się z nim również krakowska kuria, która podkreśliła, że ukrywanie stanu duchownego jest zabronione. Nie wierzę w to, że można przez kilka godzin w gabinecie nie być księdzem, a poza nim reprezentować chrześcijańskie wartości. Kuria w liście do mnie podkreśla, że te zachowania budzą smutek i sprzeciw - opowiada Weronika.
Dzwonię do ks. Łukasza Michalczewskiego, rzecznika Archidiecezji Krakowskiej. Potwierdza, że stanowisko Kościoła jest w tej kwestii jasne: księdzem się nie bywa, tylko jest i nie można tego zatajać.
- Nie znam szczegółów tej konkretnej sprawy, choć domyślam się, o kim mowa. Zatajanie stanu duchownego jest zabronione, nie wolno tego robić. Prawo kanoniczne przewiduje za to kary, ksiądz może być na przykład upomniany, otrzymać naganę. Arcybiskup musi zresztą wyrazić zgodę na pracę księdza w ośrodku psychoterapii, więc ksiądz nie może potem ukrywać, że pełni posługę kapłańską - mówi ks. Michalczewski.
Psychoterapeuta nie narzuca swoich przekonań
Sam psychoterapeuta przekonuje, że Weronika zerwała pierwszą terapię z innych powodów niż to, że terapeuta był księdzem.
Pisze do mnie w mailu: "Pani Weronika przedstawia obecnie swoją wersję wydarzeń. Ze względu na wyraźne zastrzeżenie Pani Weroniki, zakazujące ujawniania przebiegu i treści rozmów w trakcie naszych konsultacji psychoterapeutycznych, moje możliwości wyjaśnienia tej sprawy są bardzo ograniczone. Mogę jednak stwierdzić, że poprzednią terapię Pani Weronika nie zakończyła z tego powodu, że jej terapeuta był księdzem. Skoro przyczyną zakończenia terapii z poprzednim terapeutą nie była kwestia, że był on księdzem, to informacja Pani Weroniki została przez nią wykreowana w terminie późniejszym na potrzeby zainicjowanego przez nią postępowania dyscyplinarnego".
Dopytuję o to, dlaczego psychoterapeuta nie przyznał, że wie na przykład, czym jest Nowenna Pompejańska. I dlaczego miał powiedzieć, że wiara pacjentki jest słaba.
"W sytuacji, w której mam wątpliwości czy dobrze rozumiem treści wnoszone przez pacjenta proszę o to, by objaśnił, powiedział coś więcej na dany temat. Tak było i w tym przypadku w związku z tematem Nowenny Pompejańskiej, co do której nie posiadałem w mojej ocenie wystarczającej wiedzy. Celem eksploracji tego wątku wniesionego przez pacjentkę była próba zrozumienia funkcji, jaką pełni on w jej życiu. Absolutnie nie padły z mojej strony słowa, iż wiara pani Weroniki jest słaba. W gabinecie jako terapeuta, niezależnie od tego, jaki byłby to wątek, zachowuję neutralność, nie poddając go ocenie, lecz eksplorując celem próby zrozumienia funkcji, jaką pełni on w życiu pacjenta (na ile jest coś korzystne, rozwojowe, a na ile jest to mechanizm obronny, zachowanie nieadaptacyjne)" - brzmi odpowiedź.
Pytam, czy możliwa jest neutralność moralna i światopoglądowa, gdy na co dzień pełni się posługę kapłańską. Psychoterapeuta potwierdza i powołuje się na Kodeks Etyki PTPPd.
Pisze: "Dokonując wartościowania postępowania psychoterapeuty psychodynamicznego, różnicując etykę grupy zawodowej od indywidualnej moralności terapeuty i przyjmując wpływ nieświadomych procesów na jego aktywność, dopuszczamy wewnętrzną konfliktowość terapeuty w tym zakresie". I jeszcze: "Psychoterapeuta psychodynamiczny podczas procesu leczenia nie narzuca pacjentom, w sposób świadomy, własnego systemu przekonań i wartości, jak również szanuje prawo pacjenta do posiadania własnych, odmiennych przekonań".
Psychoterapeuta podkreśla, że w swojej praktyce psychoterapeutycznej stosuje się do tych zasad:
"Świadomie więc zachowuję neutralność moralną i światopoglądową w gabinecie, aby natomiast m.in. wykluczyć wpływ nieświadomych czynników, poddaję swoją pracę superwizji. W swojej kilkuletniej praktyce psychoterapeutycznej nigdy nie spotkałem się z zarzutem związanym z przekroczeniem tej zasady. Zarzut taki, choć pojawia się tutaj ze strony Pani Weroniki, nie został również sformułowany przez nią w skierowanym wniosku o postępowanie dyscyplinarne do Sądu Koleżeńskiego".
I dodaje: "Odnośnie do wypowiedzi ze strony Archidiecezji Krakowskiej 'księdzem się jest zawsze i zabronione jest ukrywanie stanu duchownego' powyższa sytuacja może być rozpatrywana w kategorii ewentualnego naruszenia zasad dyscypliny kościelnej, nie zaś naruszenia zasady neutralności moralnej czy światopoglądowej zawartej w kodeksie Etycznym Psychoterapeuty PTPPd".
Terapeuta poinformował też, że odszedł ze stanu duchownego, ale nadal prowadzi działalność terapeutyczną.
Co daje skarga
Historia Weroniki to niejedyny przypadek, w którym terapeuta nie ujawnił faktu, że jest księdzem. W ubiegłym roku media opisywały przypadek innego terapeuty księdza, który na rozmowie o pracę w Ośrodku Centrum nie podał informacji, że od wielu lat pełni posługę kapłańską. Karolina Jarmołowicz, właścicielka ośrodka, która go zatrudniła, oddała sprawę do sądu.
- O sprawie dowiedzieliśmy się z mediów, pacjenci zażądali ode mnie zadośćuczynienia. Jedna z pacjentek była w przeszłości molestowana przez osobę duchowną i przeżyła powtórną traumę. Ksiądz jednak nie poczuwa się do odpowiedzialności, że ukrył przed wszystkimi swoją posługę kapłańską - opowiada Jarmołowicz.
Nie przeprosił, nie chciał też pokryć kwoty odszkodowania, a wnioskowałam o symboliczne 2 tysiące złotych, co było jedynie kwotą, którą zwróciłam pacjentom. Pytany przez sąd o to, czy i dlaczego ukrył to, że jest księdzem, odpowiadał wymijająco.Karolina Jarmołowicz
I dodaje, że nie ma żadnej instancji poza sądem powszechnym, gdzie można rozwiązywać takie spory.
- Pacjenci mogą dochodzić swoich praw na drodze cywilnej, a to bardzo trudne. Można oczywiście złożyć skargę do Rzecznika Praw Pacjenta, można pisać do towarzystw, do których należy psychoterapeuta, ale co z tego wynika? Nic. Nie ma żadnych klarownych procedur, jak postępować i jakie konsekwencje wyciągać w przypadku rażącego łamania kodeksu etyki w tym zawodzie. Nie ma żadnej ochrony dla pacjentów, wobec których psychoterapeuci dopuścili się nadużyć. Ba, na rynku prywatnym nawet nie ma jasnych reguł, kto tym psychoterapeutą może być. A jak nie ma ustawy o zawodzie psychoterapeuty, to nie ma do czego się odwołać - wyjaśnia Jarmołowicz.
Psychoterapeuta, czyli kto?
Prace nad ustawą o zawodzie psychoterapeuty trwają od marca tego roku. Nad projektem pochylili się specjaliści najważniejszych nurtów w psychoterapii: psychoanalizy, nurtu psychoterapii psychodynamicznej, poznawczo-behawioralnej, systemowej, humanistyczno-egzystencjalnej i integracyjnej.
Przewodniczącą zespołu parlamentarnego ds. ustawowego uregulowania zawodu psychoterapeuty jest Marta Golbik, posłanka Koalicji Obywatelskiej.
Zapowiada, że ustawa o zawodzie psychoterapeuty będzie dokumentem przełomowym.
Dlaczego to ważne? Bo dziś psychoterapeutą może nazwać się niemal każdy. Osoba po specjalistycznym wieloletnim szkoleniu i z certyfikatem albo taka po weekendowym kursie.
Marta Golbik: - Jesteśmy na etapie przygotowywania definicji zawodu psychoterapeuty. Naszym zdaniem to zawód zaufania publicznego. Przyświeca nam jeden cel: chcemy sprawić, by korzystanie z psychoterapii było unormowane i bezpieczne.
Chcemy, by ktoś, kto ma ochotę pracować nad sobą albo ma problemy natury psychicznej i potrzebuje pomocy, nie trafił do jakiegoś przypadkowego coacha, który sobie wywiesi na drzwiach gabinetu tabliczkę psychoterapeuty. Bo takie rzeczy się niestety dzieją i chcemy temu zapobiec.Marta Golbik
Choć nie ma ustawy o zawodzie psychoterapeuty, kryteria wykonywania tego zawodu i kompetencje psychoterapeuty są określane przez wewnętrzne regulaminy czy rozporządzenia poszczególnych towarzystw psychoterapeutycznych, które mają status stowarzyszeń. Można w nich też uzyskać certyfikat psychoterapeuty. Wymagania są obszerne. I tak na przykład w Polskim Towarzystwie Psychoterapii Psychodynamicznej należy m.in. odbyć szkolenie teoretyczne i praktyczne w zakresie psychoterapii psychodynamicznej w wymiarze łącznym 1250 godzin (z czego np. 300 to staż kliniczny), prowadzić psychoterapię psychodynamiczną przez okres co najmniej trzech lat czy uzyskać pisemną pozytywną opinię certyfikowanego superwizora PTPPd, potwierdzającą kwalifikacje profesjonalne (w tym kompetencyjne, etyczne i osobowościowe) kandydata do certyfikatu.
Listy certyfikowanych psychoterapeutów w poszczególnych nurtach są ogólnodostępne.
Istnieją jednak kryteria oferowania usług psychoterapeutycznych na potrzeby NFZ - określone przez rozporządzenie ministra zdrowia z 6 listopada 2013 roku w sprawie świadczeń gwarantowanych z zakresu opieki psychiatrycznej i leczenia uzależnień oraz zarządzenie Nr 79/2013/DSOZ Prezesa NFZ z dnia 13 grudnia 2013 roku w sprawie określenia warunków zawierania i realizacji umów w rodzaju opieka psychiatryczna i leczenie uzależnień.
Według powyższych aktów prawnych psychoterapeutą jest osoba, która łącznie:
- posiada dyplom lekarza lub magistra psychologii, pielęgniarstwa, pedagogiki lub resocjalizacji;
- ukończyła podyplomowe szkolenie w zakresie oddziaływań psychoterapeutycznych mających zastosowanie w leczeniu zaburzeń zdrowia, prowadzone metodami o udowodnionej naukowo skuteczności, w szczególności metodą terapii psychodynamicznej, poznawczo-behawioralnej lub systemowej, w wymiarze co najmniej 1200 godzin albo przed 2007 rokiem ukończyła podyplomowe szkolenie w zakresie oddziaływań psychoterapeutycznych mających zastosowanie w leczeniu zaburzeń zdrowia w wymiarze czasu określonym w programie tego szkolenia;
- posiada zaświadczenie, zwane dalej "certyfikatem psychoterapeuty", poświadczające odbycie szkolenia, zakończonego egzaminem przeprowadzonym przez komisję zewnętrzną wobec podmiotu kształcącego, w szczególności powołaną przez stowarzyszenia wydające certyfikaty psychoterapeuty.
Samorząd rozstrzygnie
Marta Golbik podkreśla, że choć przez lata branżowe środowiska terapeutyczne funkcjonowały osobno, to w tej chwili ściśle ze sobą współpracują.
- Każda ze szkół i każdy z tych nurtów działa trochę inaczej, inne są też warunki przyjmowania studentów. Przez lata te branżowe środowiska nie współpracowały ze sobą, a teraz wspólnie możemy przygotować rozwiązania, które pomogą każdej osobie korzystającej z psychoterapii. Osiągnięciem jest dla nas to, że zebraliśmy się wszyscy, by tę ustawę przygotować jak najlepiej - tłumaczy Golbik.
Opowiadam jej historię Weroniki. Pytam, czy ustawa odpowie nie tylko na pytanie, kim jest psychoterapeuta, ale także na to, ile pacjent powinien o nim wiedzieć i jakie są wzajemne obowiązki pomiędzy stronami.
Marta Golbik: - Są różne szkoły i różne podejścia. Szkoły psychoterapii są jednak zgodne co do tego, że psychoterapeuta powinien jak najmniej funkcjonować w przestrzeni publicznej. To znaczy, że psychoterapeuta nie powinien być osobą szeroko wyrażającą swoje poglądy, bo nie taka jest jego rola. Jakby sięgnąć do korzeni, to Zygmunt Freud siadał za tą słynną kozetką, na której leżał pacjent i on go nawet nie widział. Z kolei w psychoterapii humanistycznej terapeuta jest dużo bardziej zaangażowany w przeżywanie emocji pacjenta.
Dopytuję, czy psychoterapeuta powinien powiedzieć, że jest księdzem.
- Nie da się pełnić funkcji księdza na co dzień, a potem w gabinecie psychoterapeutycznym udawać, że się tym księdzem nie jest. No bo on przecież na tę mszę chodzi, spotyka się z wiernymi, jest rozpoznawany jako ksiądz. To trudny temat i my jeszcze do tego etapu nie doszliśmy w procedowaniu ustawy, na razie jesteśmy na poziomie zupełnie podstawowym. Ale jestem pewna, że ten problem ustawa rozwiąże - przekonuje posłanka.
W jaki sposób?
Marta Golbik: - Będzie samorząd, tak jak to jest w przypadku Izby Lekarskiej, który będzie mógł rozstrzygnąć, czy postępowanie było etycznie poprawne, czy nie. Dziś nie ma takiego organu, który wydaje bądź odbiera prawo wykonywania zawodu, stwierdza, że doszło do naruszenia etyki zawodowej i na przykład zawiesza psychoterapeutę w możliwości wykonywania zawodu. Tego wszystkiego nie mamy, a bardzo nam tego brakuje. Historia Weroniki ilustruje jeden z problemów, na który nowe regulacje na pewno znajdą odpowiedź.
"Pacjentowi należy dać wybór"
Pytam psychoterapeutów, czy w przypadku Weroniki zatajenie faktu o tym, że terapeuta jest księdzem, było zachowaniem nieetycznym.
Maciej Musiał, do niedawna prezes Polskiego Towarzystwa Psychoanalitycznego, współtwórca projektu ustawy o zawodzie psychoterapeuty: - W tym przypadku psychoterapeuta powinien powiedzieć pacjentce, że jest księdzem, nie tylko ze względów etycznych, ale i klinicznych. Pacjentka miałaby wybór. Mogłaby albo wycofać się z relacji, albo spróbować przyjrzeć się powodom, dla których ma takie zastrzeżenia. Tu właśnie mogłaby rozpocząć się praca kliniczna. Najważniejsze jest to, by pacjent miał poczucie otwartej drogi.
Pytam, czy ustawa pomoże pacjentowi rozwiązywać podobne dylematy.
- Ustawa, nad którą właśnie pracujemy, ma uporządkować to, kim ten psychoterapeuta jest, jakie powinien mieć kompetencje, ureguluje formalno-prawne wykonywanie tego zawodu. Pomoże też w rozwiązaniu kwestii łamania etyki zawodowej czy innych nadużyć - przekonuje Musiał.
Psychoterapeuta, który jest księdzem (prosi o anonimowość): - W moim gabinecie nie ma notki, że jestem księdzem. Zawsze na konsultacji ustalam, jaki jest problem pacjenta i cel leczenia. To pacjent ma wybór i to on uznaje, czy jestem kompetentny na tyle, żeby go rozwiązać. Jeśli nie, to odsyłam pacjenta do innego specjalisty. Zawsze też pytam, jak pacjentowi jest w tym kontakcie, czy ma jakieś uwagi i jakie są jego oczekiwania. Nie ujawniam mojego światopoglądu. Moim obowiązkiem jest pacjenta konfrontować z jego wartościami, konfliktami. Czy jestem duchownym, niewierzącym, homoseksualnym czy heteroseksualnym, powinno być dla pacjenta nieistotne.
Pytam, czy na miejscu terapeuty Weroniki powiedziałby, że jest księdzem.
- Gdyby pacjentka wyraziła, że zależy jej na osobie świeckiej, to tak. Dałbym jej wybór.
Rafał Pniewski, psychoanalityk i psychiatra: - Nigdy nie informujemy pacjentów o tym, jaki jest nasz osobisty status, powinni wiedzieć o nas jak najmniej, bo to oni są ważni w psychoterapii, a nie my. Natomiast pacjenci mają o nas pewne wyobrażenia. Podam przykład. Kiedyś jedna z moich pacjentek miała do mnie żal, że nie powiedziałem jej, że jestem żonaty. Albo inny pacjent zdziwił się, że mam też innych pacjentów i angażuję się w ich sprawy. Pacjent może być więc urażony z rozmaitych powodów. Natomiast na etapie konsultacji pacjent ma prawo o pewne rzeczy zapytać, a ja jestem zobowiązany mu na te pytania odpowiedzieć. Jeśli pacjentka opowiadałaby o zerwanej terapii z księdzem, powiedziałbym wprost: "ja też jestem księdzem". I pozwoliłbym jej podjąć decyzję, czy chce w terapii uczestniczyć.
Rafał Pniewski podkreśla, że z drugiej strony rozumie też, dlaczego terapeuta nie poczuwa się do winy.
- Z punktu widzenia psychoterapii to, że pacjentka z zawodem księdza identyfikuje sytuację, w której będzie oceniana, nie musi być prawdą o tym terapeucie - mówi Pniewski.
Dysponujemy narzędziami, dzięki którym zawieszamy jako specjaliści nasz system wartości, światopogląd, system przekonań społecznych i politycznych. Czy tak się da? Tak, jesteśmy do tego szkoleni.Rafał Pniewski
- Świat wewnętrzny osobistych spraw terapeuty nie powinien wpływać ani na prowadzenie terapii, ani na rozumienie pacjenta. Jednak w tej konkretnej opisywanej historii doszło do przekroczenia ze strony terapeuty, bo pacjentka wyraźnie przedstawiła swoje oczekiwania. Terapeuta popełnił błąd - uważa Pniewski.
Na koniec podkreśla, że ustawa o zawodzie psychoterapeuty to konieczność.
- Ustawa ma pomóc w tym, by rynek usług terapeutycznych był jak najbardziej profesjonalny. Ma też chronić pacjentów przed osobami niekompetentnymi, które mają charyzmę, znają rozmaite techniki wywierania wpływu, potrafią manipulować i są po prostu niebezpieczne. Na razie jedyne, co możemy zalecić to to, by pacjenci pytali, czy psychoterapeuta posiada certyfikat któregoś z polskich towarzystw - podsumowuje.
Imię głównej bohaterki zostało na jej prośbę zmienione
posiada dyplom lekarza lub magistra psychologii, pielęgniarstwa, pedagogiki lub resocjalizacji;
ukończyła podyplomowe szkolenie w zakresie oddziaływań psychoterapeutycznych mających zastosowanie w leczeniu zaburzeń zdrowia, prowadzone metodami o udowodnionej naukowo skuteczności, w szczególności metodą terapii psychodynamicznej, poznawczo-behawioralnej lub systemowej, w wymiarze co najmniej 1200 godzin albo przed 2007 rokiem ukończyła podyplomowe szkolenie w zakresie oddziaływań psychoterapeutycznych mających zastosowanie w leczeniu zaburzeń zdrowia w wymiarze czasu określonym w programie tego szkolenia;
posiada zaświadczenie, zwane dalej "certyfikatem psychoterapeuty", poświadczające odbycie szkolenia, zakończonego egzaminem przeprowadzonym przez komisję zewnętrzną wobec podmiotu kształcącego, w szczególności powołaną przez stowarzyszenia wydające certyfikaty psychoterapeuty.
Autorka/Autor: Iga Dzieciuchowicz
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock