Jest 7 lipca 2024 roku, z nieba leje się żar. Właśnie zaaranżowaliśmy plan zdjęciowy, rozstawiliśmy kamery, podłączyliśmy mikrofony. Czekamy na gościnie z Ukrainy, które zaprosiliśmy do Polski, oraz na dwie psychotraumatolożki, które mają roztoczyć nad Ukrainkami opiekę psychologiczną. To konieczne, bo nie wiemy, jak zareagują, gdy będziemy je pytać o to, jak były bite, głodzone, rażone prądem, gwałcone. Zgodziły się na wywiad. Ale czy będą w stanie o tym opowiadać?Artykuł dostępny w subskrypcji
W końcu przyjeżdżają. Stoją przy recepcji pensjonatu, z walizkami. Czekają na klucze do swoich pokojów. Na pierwszy rzut oka nie wyróżniają się niczym szczególnym. Ludmiła i Julia przyjechały do Przemyśla pociągiem z Kijowa, Swietłana i Larisa - z Chersonia. Jedna zabrała ze sobą kilkunastoletniego syna.