Mafia is not dead. Chłopcy z ferajny wciąż tu są
"Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, istniało coś, co zwało się mafią*. Dawno, dawno temu…" - mówił w sądzie obrońca człowieka, podejrzanego o kierowanie jedną z pięciu największych przestępczych rodzin w Nowym Jorku. Wbrew temu, co próbował wmówić Amerykanom, współczesna mafia to nie bajka. Cosa Nostra wciąż tu jest. I ma się dobrze. Tylko zmądrzała, wróciła do korzeni i zaszyła się w cieniu. O jej istnieniu niespodziewanie przypomniało zabójstwo na nowojorskiej wyspie Staten Island. Jak się okazuje, dziś, tak jak dawniej, wszystkie mafijne drogi w Ameryce prowadzą do "miasta, które nigdy nie śpi".
*W Ameryce słowo "mafia" nie oznacza po prostu zorganizowanej przestępczości. Odnosi się stricte do włoskich środowisk przestępczych. Określenie to pochodzi z języka włoskiego, choć jego etymologia nie jest do końca znana.
"Franky Boy" był dyskretny. Potężny, ale niewidzialny.
Miał dwie rodziny: Gambino w Ameryce i Inzerillo na Sycylii. Miejscowi gangsterzy na wyspie mawiali o nim: "jest wszystkim, co mamy tam" - w Nowym Jorku. Palermo było jego drugim domem.
Jedną z największych mafii w Stanach Zjednoczonych kierował bez rozgłosu, z ukrycia. Do czasu, gdy ciszę na nowojorskiej wyspie Staten Island przerwało dziesięć strzałów. Zupełnie niespodziewanie twarz i nazwisko domniemanego ojca chrzestnego Cosa Nostry trafiły na pierwsze strony gazet.
Śmierć przyniosła mu sławę, której nigdy nie pragnął.
Osieroceni
Czytaj dalej po zalogowaniu

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam