PiS odwołał się do Trybunału, by zniszczyć kompromis aborcyjny cieszący się poparciem większości Polaków. Wystąpił przeciw woli Suwerena, wykorzystując opanowaną przez siebie, pozbawioną demokratycznego mandatu instytucję. Oczywiście, że PiS jest i będzie postrzegany jako współsprawca, ale znaczna część obywateli sprawstwo kierownicze przypisze Kościołowi katolickiemu i będzie miała po temu dobre powody. Wyrok TK otworzył okres masywnych konfliktów o kształt relacji państwo-Kościół i religia-polityka. Analiza Ludwika Dorna.
Wyrok pisowskiego quasi-Trybunału Konstytucyjnego, uchylający przesłankę dokonania legalnej aborcji w sytuacji ciężkiego i nieuleczalnego uszkodzenia płodu, politycznie oznacza początek końca III Rzeczpospolitej. Kompromis aborcyjny z 1993 roku ustanawiał bowiem zasadę, która wspólnocie, głęboko podzielonej w kwestiach aksjologicznych związanych z religią, umożliwiała w miarę zgodne istnienie. Tego rodzaju rozstrzygnięcia mają de facto rangę norm konstytucyjnych.
Kompromis ten wpisywał się w serię rozstrzygnięć, które zapadały w latach 1989-1997, a dotyczyły relacji Kościół-państwo oraz polityka-religia. Zakończeniem i zwieńczeniem tego procesu była Konstytucja z 1997 roku, odwołująca się do wątków religijnych preambułą, określeniem małżeństwa jako związku mężczyzny i kobiety oraz wyróżnieniem Kościoła katolickiego wśród innych wyznań (kwestia konkordatu).
Kompromis z 1993 roku cieszył się poparciem większości. Rosła ona wraz z upływem czasu. Według okresowych sondaży CBOS, od 2012 roku poparcie dla utrzymania ustawowego status quo wzrosło z 49 do 62 procent (w roku 2016), odsetek opowiadających się za jego liberalizacją zmalał z 34 do 23 procent, a za zaostrzeniem – z 9 do 7 procent. Dlaczego zatem to rozwiązanie, które jakoś funkcjonowało, choć przy różnych zgrzytach, i zadowalało zdecydowaną większość, zostało uchylone na rzecz rozwiązania, za którym opowiada się nie więcej niż 10 procent Polaków?
Odpowiedzi należy szukać w partyjnej polityce, przede wszystkim Jarosława Kaczyńskiego. W 1993 roku głosował on za kompromisem aborcyjnym, a później wielokrotnie wypowiadał się o nim z uznaniem. W 2007 roku - podczas sporów o antyaborcyjną nowelizację Konstytucji podjętą z inicjatywy fundamentalistyczno-narodowej Ligi Polskich Rodzin, a popartą przez Marka Jurka (wówczas marszałka Sejmu z PiS) - doktrynę konsekwentnej obrony tego kompromisu sformułował w porozumieniu z nim prezydent Lech Kaczyński, stwierdzając: "Uważam, że osiągnięty (…) kompromis jest kompromisem, którego nie wolno naruszać. Powtarzam – nie wolno naruszać". Jednocześnie, gdy przychodziło w Sejmie do sporów o aborcję, to zawsze okazywało się, że to polityczne stanowisko prezesa PiS podziela wyraźna mniejszość posłów tej partii. W 2018 roku, analizując głosowania nad pro- i antyaborcyjnymi projektami ustaw, sformułowałem w tekście dla Magazynu TVN24 prognozę, która okazała się zaskakująco trafiona, dlatego pozwolę sobie na obszerne z niej cytaty.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam