|

Dlaczego najwięksi pisarze nie dostali Nobla. Kronika wypadków wstydliwych 

GettyImages-135447158
GettyImages-135447158
Źródło: Ragnar Singsaas/WireImage/Getty Images

Lista wybitnych pisarzy i poetów, którzy nie dostali Literackiej Nagrody Nobla, jest długa i imponująca. Figurują na niej między innymi Lew Tołstoj, Franz Kafka, Antoni Czechow, Virginia Woolf, Philip Roth… Co kierowało Akademią Szwedzką, gdy odrzucała tak oczywistych kandydatów? "Ślepota sędziów w obliczu wielkiej sztuki", względy ideologiczne czy może osobista niechęć? 

Artykuł dostępny w subskrypcji

Kiedy w 1901 roku Literacka Nagroda Nobla miała być przyznana po raz pierwszy, powszechne było przekonanie, że trafi do Lwa Tołstoja. Cała Europa oddawała wtedy hołdy autorowi "Wojny i pokoju" oraz "Anny Kareniny". Gdy latem 73-letni pisarz zaniemógł, zewsząd płynęły listy i depesze z wyrazami niepokoju, a królowa rumuńska Elżbieta przysłała mu broszurę własnego autorstwa, pisząc, że jest szczęśliwa, że choć na chwilę spocznie na niej la main du maitre (ręka mistrza). 

Tołstoj został jednak pominięty przez Akademię Szwedzką. Co więcej, okazało się, że nie był nawet nominowany. Literacki laur przyozdobił skronie francuskiego poety Sully Prudhomme’a, dziś zapomnianego, ale już wtedy budzącego zakłopotanie swoją sentymentalno-pretensjonalną twórczością. 

Liczni admiratorzy Tołstoja głośno wyrażali oburzenie. Czterdziestu dwóch szwedzkich pisarzy i artystów sygnowało list do Rosjanina z wyrazami hołdu dla jego geniuszu i przeprosinami za decyzję Akademii Szwedzkiej. Tołstoj odpisał: "Ucieszyło mnie, że nie zostałem wyróżniony Nagrodą Nobla. Sprawiłaby mi wielki problem, ponieważ nie wiedziałbym, co zrobić z wygraną. Jestem pewien, że te pieniądze mogą przynieść tylko zło".

Tak się rozpoczyna historia literackiej "nagrody nad nagrodami". Kolejne lata pokażą, że pełna będzie błędów, przeoczeń, kontrowersji, a nawet skandali. Patrząc z dzisiejszej perspektywy, na liście laureatów brakuje wielu nazwisk największych XX-wiecznych pisarzy. Nie brak natomiast autorów, których - jak złośliwie zauważa amerykańska dziennikarka Ann Crittenden - "nikt nie czytał poza ich własną matką".

Jeden człowiek mówi: nie

Czym się kieruje Akademia Szwedzka, nominując do nagrody,  a potem wybierając laureata? Alfred Nobel dał w swoim testamencie wskazanie, że traktuje literaturę jako siłę moralną, a nagradzana ma być osoba, która stworzyła "najwybitniejsze dzieło o tendencji idealistycznej". Tyle że Tołstojowi trudno było odmówić idealizmu. W owych czasach nie tylko w Rosji uchodził za autorytet moralny, a i w kolejnych dekadach jego idea nieprzeciwstawiania się złu przemocą wywarła wpływ na poglądy Mahatmy Gandhiego czy Martina Luthera Kinga.

Lew Tołstoj. Na początku XX wieku hołdy autorowi "Wojny i pokoju" oddawała cała Europa
Lew Tołstoj. Na początku XX wieku hołdy autorowi "Wojny i pokoju" oddawała cała Europa
Źródło: Fine Art Images/Heritage Images/Getty Images

Do śmierci Tołstoja w 1910 roku Akademia miała jeszcze dziewięciokrotnie okazję, by błąd naprawić i przyznać pisarzowi nagrodę. Nie skorzystała. Wolała uhonorować tak zapomnianych dziś autorów, jak Theodor Mommsen czy José Echegaray. 

Zastanawiając się nad powodami pominięcia Tołstoja, wysuwano teorię, iż może chodzić o wrogość Szwedów wobec Rosji. Z tego powodu Nobla mieli też w kolejnych latach nie dostać Antoni Czechow i Maksim Gorki. 

Odsłonięte w 1950 roku archiwa z początków nagrody ukazują jednak inny powód. Tołstoj miał nieprzejednanego wroga. Stały sekretarz Komitetu Noblowskiego Carl David af Wirsen zaciekle sprzeciwiał się jego kandydaturze. W raporcie przesłanym Akademii pisał, że choć podziwia jego "nieśmiertelne dzieła", nie może tolerować jego społecznych i politycznych teorii. "W obliczu takiej wrogości do wszelkich form cywilizacji mam wątpliwości" - pisał, mając zapewne na myśli fakt, że Tołstoj odrzucał oficjalną religię i negował władzę państwową. Nie brakowało też hipotez, że winna może być postać Anny Kareniny, kobiety wiarołomnej, która zdradza i porzuca męża, stosuje antykoncepcję, a wreszcie popełnia samobójstwo. Carl David af Wirsen słynął z mocno konserwatywnych poglądów. 

Archiwa wskazują, że ten sam człowiek zablokował też Nobla dla Henryka Ibsena i Augusta Strindberga. Ibsen został pominięty sześć razy, bo Akademia Szwedzka przez lata spierała się o to, czy jego dramaty zmierzają w wystarczająco "idealistycznym kierunku", aż pisarz zmarł i nie trzeba było już się nad tym biedzić. 

Strindberg spodziewał się Nobla w 1909 roku. Obchodził właśnie sześćdziesiąte urodziny. Jego główne dzieła były wydawane w dziesiątkach tysięcy egzemplarzy, gazety pełne były wierszy oddających mu hołd, a uczestnicy uroczystości ku jego czci przemaszerowali pod balkonem mistrza. On sam w "Tajemnym dzienniku" zapisał, że gwiazdy układają się dla niego pomyślnie, wróżąc mu nagrodę pieniężną. Też jednak został pominięty. Autorowi "Spowiedzi szaleńca" zaszkodził wizerunek człowieka perwersyjnego i nieobliczalnego, ale też poglądy polityczne. Socjaliści nazywali go "rzecznikiem szarych ludzi", on odpowiadał: "do których nigdy nie przestanę się zaliczać, ponieważ jestem synem służącej". Królewska Akademia najwyraźniej nie była gotowa na takiego laureata, a on w odwecie nazwał ją "śmieszną instytucją, złożoną z osiemnastu dobrych znajomych, dokonujących samorekrutacji".

Wstydliwa lista "przeoczonych"

Decyzje Akademii są owiane tajemnicą. Archiwa noblowskie otwiera się dopiero po pięćdziesięciu latach. Ale z obrad Osiemnastki - jak bywa potocznie nazywana rada złożona z pisarzy, językoznawców i historyków literatury - czasem wyciekają informacje. A w 1986 roku ukazała się głośna książka Kjella Espmarka, jednego z członków Akademii, która odsłoniła nieco kulisy. Literaturoznawca przyznawał, że najmniej trafne decyzje podejmowano właśnie w pierwszych latach wręczania nagrody, kiedy żyli jeszcze Emil Zola, Henryk Ibsen, August Strindberg, Antoni Czechow, a laury trafiały do takich pisarzy, jak Jose Echegeray, Theodor Mommsen czy Rudolf Eucken, którzy - choć ważni w swoich krajach - nie dorównywali pominiętym gigantom literatury światowej. Ale w kolejnych dekadach lista przeoczonych też zadziwia. Jest na niej Franz Kafka, Marcel Proust, James Joyce, Virginia Woolf, D.H. Lawrence, Vladimir Nabokov, W.H. Auden, George Orwell, Robert Frost, John Updike, Graham Greene, Arthur Miller, James Baldwin… 

James Joyce nigdy nie był nawet nominowany. "Ulisses" przez wielu krytyków bywa uważany za najwybitniejszą powieść, jaką kiedykolwiek napisano; dzieło, które zrewolucjonizowało sposób prowadzenia narracji i odmieniło literaturę współczesną. Tymczasem gdy zapytano jednego z członków Akademii Szwedzkiej, Svena Hedina, dlaczego Joyce nie został nawet nominowany, miał zapytać: "Kto?". Irlandzkiemu pisarzowi nie pomogła też kłopotliwa scena, w której Leopold Bloom onanizuje się na ławce w parku, obserwując grupę uczennic. 

James Joyce swoim "Ulissesem" zrewolucjonizował literaturę XX wieku
James Joyce swoim "Ulissesem" zrewolucjonizował literaturę XX wieku
Źródło: Bettmann/Getty Images

Względy obyczajowe mogły też zadecydować o nieprzyznaniu nagrody wielokrotnie nominowanemu Vladimirowi Nabokovowi. "Lolita" - powieść o erotycznej obsesji na punkcie dwunastoletniej pasierbicy - do dziś trafia na listy ksiąg zakazanych. Ale skandal wybuchł z innego powodu. W 1974 roku faworytami do nagrody byli Jorge Luis Borges, Graham Greene, Saul Bellow i właśnie Vladimir Nabokov. Przyznano ją jednak Eyvindowi Johnsonowi i Harry’emu Martinsonowi, dwóm ledwie lokalnie znanym autorom, którzy za to byli czynnymi członkami Akademii Szwedzkiej i brali udział w głosowaniu.

Vladimir Nabokov - czy pisarzowi zaszkodziła "Lolita"?
Vladimir Nabokov - czy pisarzowi zaszkodziła "Lolita"?
Źródło: Walter Mori\Mondadori Portfolio\Mondadori via Getty Images

Virginia Woolf nie dostała Nobla, bo jej proza była "zbyt eksperymentalna" i "zbyt intelektualna". J.R.R. Tolkien - przeciwnie. W roku 1961 został zgłoszony do nagrody, ale kandydaturę odrzucono z powodu "drugorzędnego statusu prozy" - jak napisano w ujawnionych po pół wieku dokumentach. W ocenie noblowskiej Osiemnastki "Władca Pierścieni" "w żadnej mierze nie dorasta do rangi literatury najwyżej próby". 

Czy Nobel nie lubi Amerykanów?

Akademii Szwedzkiej wielokrotnie zarzucano europocentryzm. Na liście "wielkich pominiętych" są m.in. kultowy w latach 70. Julio Cortazar czy Jorge Luis Borges, którego twórczość zapoczątkowała w literaturze iberoamerykańskiej nurt realizmu magicznego. Najgłośniej taki zarzut podnoszono jednak w Stanach Zjednoczonych. W ciągu 120 lat Literacką Nagrodę Nobla otrzymało tylko trzynastu Amerykanów. Wśród przegranych jest zdumiewająco wielu wybitnych poetów i pisarzy: W.H. Auden, James Baldwin, Robert Frost, Henry James, Mark Twain, John Updike, Thomas Pynchon, Cormac McCarthy, Arthur Miller. W przypadku tego ostatniego, gdy był zgłoszony w 1997 r. wraz z Salmanem Rushdie, obaj zostali odrzuceni jako "zbyt przewidywalni, zbyt popularni". 

Ale w ostatnich latach największe kontrowersje budziło konsekwentne pomijanie Philipa Rotha. Wielki prowokator nigdy nie bał się pisać kontrowersyjnie, wierząc, że literatura ma nas budzić, niepokoić. W "Spisku przeciwko Ameryce" przestrzegał na przykład, że zachodnia demokracja jest zbyt krucha, by wytrzymać napór faszyzmu. Prowokował też w sferze obyczajowej, pisząc choćby "Kompleks Portnoya", nazywany nie bez powodu komedią masturbacyjną. "Czy gdybym zatytułował swoją powieść 'Orgazm w czasach pazernego kapitalizmu' zamiast 'Kompleks Portnoya', zdobyłaby ona uznanie Akademii Szwedzkiej?" - ironizował w rozmowie z dziennikiem "Svenska Dagbladet". Wydawca Rotha, Jonas Axelsson, werdykty Osiemnastki tłumaczył tym, że kobiety w jego powieściach przedstawiane są w sposób "zbyt uprzedmiotowiony" jak na gusta Akademii.

Philip Roth wierzył, że literatura ma budzić, niepokoić 
Philip Roth wierzył, że literatura ma budzić, niepokoić 
Źródło: Bettmann/Getty Images

Ann Crittenden, wielokrotnie nagradzana dziennikarka "The New York Times", przypomina, że stronniczość wobec Amerykanów została expressis verbis wyrażona w oświadczeniu noblowskiego prawnika. Horace Engdahl stwierdził: "Stany Zjednoczone są zbyt odizolowane, zbyt odosobnione. Nie tłumaczą wystarczająco dużo i nie uczestniczą tak naprawdę w wielkim dialogu literatury. Ta ignorancja powstrzymuje".

Crittenden odniosła się do tego na łamach magazynu "American Heritage": "Wydaje się to niezwykle prowincjonalnym stwierdzeniem. Kto jest naprawdę odizolowany? Wystarczy zdać sobie sprawę, że w ciągu 118 lat (tekst powstał w 2019 roku - przyp. red.) nagrodę otrzymało dokładnie trzech Japończyków, dwóch Chińczyków i dwóch Hindusów (…). Siedem osób reprezentujących ponad jedną czwartą ludzkości. Kto uczestniczy w wielkim dialogu literackim, kiedy kobiety - stanowiące większość czytelników i prawdopodobnie większość pisarzy w USA i Europie - zdobyły mniej niż dziesięć procent Literackich Nagród Nobla? Kto jest oderwany od rzeczywistości, skoro tylko dwunastu Amerykanów, piszących na największym światowym rynku książki, zostało namaszczonych?".

Polska lista rozczarowań

Ma i polska literatura swoich "wielkich pominiętych". Przewodzi jej Witold Gombrowicz. W 1968 roku wycieki do mediów wskazywały, że jest na krótkiej liście. Dziennik "La Stampa" pisał w październiku: "Według niedyskrecji, które się przedostały z sali obrad, wybór laureata stał się okazją do dyskusji, jednej z najostrzejszych w ciągu ostatnich lat. Zwycięzca musiał walczyć do ostatniej chwili z Irlandczykiem Samuelem Beckettem i Polakiem Witoldem Gombrowiczem". 

Autor "Ferdydurke" odnotowuje w swoim dzienniku po ogłoszeniu werdyktu: "17-go Nobel: Kawakama czy jak tam". (Nagrodę otrzymał wtedy japoński poeta Yasunari Kawabata - przyp. red.). I dodaje: "Nie miałem nadziei". A "La Stampa" komentuje: "Znów odnosimy wrażenie, że Nagroda Nobla jest uzależniona bardziej od względów oportunistycznych, lingwistycznych lub etnicznych niż od kryteriów czysto estetycznych". 

Jak pisze Klementyna Suchanow w biografii Gombrowicza, pisarz jednak o Noblu i związanej z nim sumie 70 tysięcy dolarów fantazjował. "Wynajmiemy rolls-royce'a i pojedziemy do Londynu pokazać się moim wrogom. Posmarujemy sobie włosy brylantyną, bo tylko nasze głowy będzie widać" - pisał w liście do przyjaciela, Francois Bondy’ego. Rok później znów był jednym z faworytów, ale 24 lipca zmarł i już nigdzie rolls-royce'em nie pojechał.

Wśród Polaków nominowanych do Nobla przewijały się też m.in. nazwiska Elizy Orzeszkowej, Leopolda Staffa, Kazimierza Wierzyńskiego, Zbigniewa Herberta, Tadeusza Różewicza i Sławomira Mrożka. Jerzego Andrzejewskiego nominowano w 1971 roku, doceniając walory dokumentacyjne "Popiołu i diamentu", ale ostatecznie członkowie Osiemnastki uznali, że to za mało na nagrodę tak wysokiej rangi. Pisarstwo Iwaszkiewicza oceniono natomiast jako "zbyt klasyczne". Za wielkiego pominiętego jest uważany Stanisław Lem. Jego książki przetłumaczono na ponad czterdzieści języków, osiągnęły na świecie łączny nakład ponad trzydziestu milionów egzemplarzy. Kandydatem do Nagrody Nobla był w 1980 roku. Przegrał z Czesławem Miłoszem.

Przez lata bardzo prawdopodobny był Nobel dla Adama Zagajewskiego, polskiego poetę wymieniano jako jednego z głównych kandydatów. Gdy gościł w Szwecji, gdzie jego twórczość była znana i ceniona, członkowie Akademii przyjmowali go z honorami. Ale im bardziej nagroda była "pewna", tym bardziej poeta jej nie dostawał, aż stało się to tematem żartów i memów. Zagajewski przyznał w wywiadzie dla "Tygodnika Powszechnego", że gdy zbliża się noblowski czwartek, "przez dwa dni jestem jak sparaliżowany". - Ja przez rok o Noblu nie myślę w ogóle. Tylko te dwa dni są wyjątkiem, potem znowu przychodzi zapomnienie, 363 dni spokoju - mówił. Zmarł cztery lata później, w 2021 roku, nie doczekawszy telefonu ze Sztokholmu. Szwedzkie media, żegnając go, pisały: "wielki poeta, który nie doczekał Nobla". Dlaczego, dowiemy się nieprędko. Na razie ujawniane są archiwa z początku lat 70.

Niedoskonałe ludzkie przedsięwzięcie

To, kto Nobla dostawał, a kto nie, sprawiło, że wielu pisarzy i krytyków zaczęło podchodzić do tej "nagrody nad nagrodami" z rezerwą, a nawet z niechęcią. Gdy w 2018 roku odszedł autor "Kompleksu Portnoya", "Washington Post" pisał: "Philip Roth zmarł, zanim dostał Nobla. Nie potrzebował go". Amerykański poeta Adam Kirsch nazwał Akademię Szwedzką "literackim politbiurem". Gore Vidal kąśliwie komentował, że "nigdy nie należy lekceważyć skandynawskiego dowcipu". Wisława Szymborska w rozmowie z Tomasem Venclovą mówiła zaś: "Przestałam się zajmować sprawami kandydatur noblowskich po tym, jak dali nagrodę pani Jelinek. Bo naprawdę nie wypada z nią dzielić nagrody. Ona nienawidzi wszystkiego na świecie". 

James F. English, profesor literatury na University of Pennsylvania, w książce "Ekonomia prestiżu" ostro krytykuje członków Akademii za ich decyzje: "Skandalem była ślepota sędziów w obliczu wielkiej sztuki, ich niezdolność dokonania dystynkcji między dziełem prawdziwie niezwykłym a stosunkowo przeciętnym". 

Ale by oddać sprawiedliwość sztokholmskiej Osiemnastce, trzeba powiedzieć, że też często się jednak nie myliła. W końcu na liście noblistów są i Tomasz Mann, i T.S. Eliot, i William Faulkner, i Gabriel García Márquez, i Toni Morrison. Czesław Miłosz, Wisława Szymborska oraz Olga Tokarczuk. Wyróżnianie pisarzy, o których wcześniej mało kto słyszał, może nas zaś otworzyć na nieznane wcześniej światy, style i wrażliwości. To też sporo warte.

Parul Seghal, wybitna krytyczka, była redaktor naczelna "The New York Times Book Review", wspomina, że gdy była młodą dziewczyną, która dorastała poza kulturalnymi centrami, czuła się w świecie literatury mocno zagubiona. "Nie wiedziałam, gdzie patrzeć" - opowiadała. "A Nobel - niedoskonały jak każde ludzkie przedsięwzięcie - był światłem". 

Laureaci Literackiej Nagrody Nobla
Laureaci Literackiej Nagrody Nobla
Czytaj także: