|

Telefony od rodziców, anonimy, zgłoszenie posłanki. Kuratoria interweniowały po protestach

Kuratoria oświaty na prośbę ministra edukacji przyglądały się sytuacji w szkołach w czasie ulicznych protestów po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Z danych zebranych przez aktywistę Jakuba Gawrona wynika, że kuratorzy przekazali Przemysławowi Czarnkowi informacje o co najmniej dziewiętnastu zdarzeniach, a kilka spraw skierowali do rzeczników dyscyplinarnych. Większość zgłoszeń było anonimowych.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Od kilku tygodni trwa konflikt między ministrem edukacji Przemysławem Czarnkiem a największym związkiem nauczycielskim, zrzeszającym ponad 200 tysięcy członków, czyli Związkiem Nauczycielstwa Polskiego. Związkowcy twierdzą, że minister straszy nauczycieli, m.in. zbierając dane na temat ich aktywności w protestach po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. 

Przedstawiciele resortu pisali w mediach społecznościowych: "Jeżeli potwierdzi się, że niektórzy nauczyciele namawiali uczniów do udziału w protestach lub sami brali w nich udział, powodując zagrożenie w czasie epidemii i zachowując się w sposób uwłaczający etosowi ich zawodu, będą wyciągnięte konsekwencje przewidziane prawem. Nie ma także naszej zgody na zachęcanie dzieci oraz młodzieży do chuligańskich i wulgarnych zachowań. Nie ma zgody na to, aby uczniowie zachowywali się w taki sposób". W podobny sposób Czarnek wypowiadał się w mediach.

Poseł Bartosz Arłukowicz opublikował na Twitterze pismo, które według niego miało zostać rozesłane do szkół na życzenie MEN. Odbiorcy byli zobowiązani do przekazania "informacji dotyczącej sytuacji związanej z manifestacjami z udziałem uczniów, nauczycieli i dyrektorów". W tabelce miały pojawić się dane szkoły, skrócony opis zdarzenia i podjęte działania.

0211N380XRR PIS DNZ MIKOLAJEWSKA
Kuratorzy tropią niepokornych uczniów i nauczycieli
Źródło: TVN24

Proszę nie straszyć "straszeniem"

Na Twitterze Czarnek komentował: "Nadzór pedagogiczny wykonywany na podstawie Prawa oświatowego to nie zastraszanie, Szanowny Panie Prezesie ZNP, tylko realizacja ustawowych obowiązków przez Kuratorów Oświaty. Proszę zatem nie straszyć jakimś 'zastraszaniem' i nie lękać się".

Na początku listopada prezes ZNP wystąpił do ministra edukacji z wnioskiem o udostępnienie informacji publicznych, między innymi wiadomości i e-maili, które potwierdzałyby, że nauczyciele zachęcali do udziału w ulicznych protestach. - Sprawa przybrała bardzo zły obrót i chcemy, żeby minister wziął odpowiedzialność za swoje słowa - komentował w rozmowie z tvn24.pl Sławomir Broniarz, prezes ZNP. Chciał się dowiedzieć m.in., co zostało przekazane w tabelach, które opublikował Arłukowicz.

BRONIARZ
Sławomir Broniarz o zastraszaniu nauczycieli

MEN jak dotąd nie odpowiedziało na wniosek związkowców, ale znaczną część informacji na ten temat udało się uzyskać aktywiście obywatelskiemu Jakubowi Gawronowi (m.in. współtwórca Atlasu Nienawiści), który podobne wnioski 2 listopada skierował do wszystkich podległych MEN kuratoriów oświaty. - Uważam, że trzeba cały czas patrzeć na ręce ministra Czarnka oraz podległych mu kuratorów, którzy próbują represjonować nauczycieli za protestowanie przeciwko skazywaniu ich na tortury związane z rodzeniem zdeformowanych płodów - tłumaczy swoją inicjatywę Gawron.

Najwięcej zgłoszeń z Pomorza

Czego udało mu się dowiedzieć? - Najbardziej zaskoczyła mnie obszerna odpowiedź z gdańskiego kuratorium - mówi Gawron. - Okazało się, że jest ono bardzo aktywne w ściganiu "nieprawomyślnych" nauczycieli - ocenia.

Od kuratora Gawron otrzymał m.in. treść "anonimowego donosu" na nauczyciela Arkadiusza Ordyńca. Jego autorem według kuratorium mieli być "zaniepokojeni rodzice". - Przypuszczam, że za tym listem nie stoi żaden "zaniepokojony rodzic" ucznia Arkadiusza, tylko jakaś skrajnie prawicowa organizacja z Trójmiasta - ocenia Gawron.

Ordyniec to nauczyciel historii z IX LO w Gdyni (w tabeli kuratora nie pada jego nazwisko, jednak sprawa odbiła się szerokim echem w mediach, a nauczyciel opowiadał o niej publicznie). Kuratorium twierdzi, że zaniepokojeni rodzice skarżyli się na "nieodpowiedzialne działania nauczyciela historii, który miał zachęcać uczniów do czynnego udziału w tych wydarzeniach (protesty uliczne - red.), obarczonych ogromnym ryzykiem utraty ich zdrowia lub życia". 

- Prywatnie wyrok Trybunału uważam za skandaliczny. Ale nigdy nie wzywałem uczniów do udziału w strajku (...) jedyne co robiłem, to prosiłem o przestrzeganie prawa i zachowanie spokoju. I za to mam być karany? - mówił nauczyciel trójmiejskiej "Wyborczej". Postępowanie w jego sprawie toczy się. 

Nauczyciele donoszą na siebie
Źródło: TVN24

Choć najgłośniejsza, to jednak niejedyna sprawa z Pomorza. Tamtejszy kurator zgłosił ministrowi Czarnkowi łącznie sześć przypadków dotyczących protestów.

Jedna z historii dotyczyła artykułu internetowego na temat V LO w Gdańsku. Chodziło o nauczycielkę chemii, która jak informuje kuratorium, "uznała za niewłaściwe zachowanie uczniów, publikujących na zdjęciach profilowych błyskawice". Dyrektorka tej szkoły została zobowiązana do złożenia pisemnego wyjaśnienia. Bo to ona, a nie nauczycielka może mieć kłopoty.

"Pomorski Kurator Oświaty rozważa podjęcie dalszych działań wobec dyrektora szkoły, uznając, że mogło dojść do naruszenia godności zawodu i obowiązków nauczyciela". Z tabeli kuratora nie dowiemy się jednak, na czym to naruszenie miałoby polegać. W rozmowie z portalem trojmiasto.pl dyrektorka szkoły Ewa Puszczak opisywała swoje działania: - Poinformowałam nauczycielkę, że nie ma prawa wywierać nacisku na stronę graficzną awatara ucznia, gdyż regulamin zdalnego nauczania nie zawiera wytycznych na ten temat.

Kurator poinformował też o działaniu innego gdańskiego liceum, którego list do rodziców przez jednego z nich został uznany za "formę wsparcia dla młodzieży w związku z planowanym zgromadzeniem". 

W tabeli znalazła się również informacja o kolejnym liceum w Gdańsku, gdzie na profilu szkoły w mediach społecznościowych "została zamieszczona treść wskazująca na zachęcanie uczniów do udziału w manifestacjach" oraz o tamtejszym przedszkolu, gdzie nauczycielki miały "emblematy czarnych marszów".

Katecheta pokazuje broń

Ostatnie miejsce w tabeli pomorskiego kuratora zajmuje sprawa związana z protestami, jednak wyróżniająca się spośród wszystkich przekazanych MEN. To historia z gdańskiej Szkoły Podstawowej nr 77. 29 października dyrektor tej placówki miał poinformować pomorskiego kuratora o "incydencie dotyczącym nauczyciela religii, który groził pistoletem pneumatycznym kobiecie". Kurator poinformował zaś ministra, że rozważa podjęcie dalszych działań.

Ta sytuacja nie miała miejsca w szkole. Rzecz działa się w czasie ulicznych protestów. Mężczyzna, jadący samochodem, miał skierować broń w kierunku jednej z uczestniczek protestu. Kobieta zgłosiła zdarzenie policji, a jak informują lokalne media, okazało się, że autorem gróźb był 35-letni wikary z Gdańska. Tłumacząc się ze swoich działań, miał twierdzić, że nie groził autorce zgłoszenia, lecz "tylko pokazywał jej broń".

Gdańska kuria odwołała go już z funkcji katechety, o czym poinformowała 6 listopada. Duchownemu grozi do dwóch lat więzienia.

adwokat dla Łukasza
Adwokat: mężczyzna groził moim klientkom bronią
Źródło: tvn24

Nauczycielka miała megafon

Dolnośląski kurator w piśmie do ministra Czarnka opisał trzy przypadki. Chodzi m.in. o przedszkole niepubliczne w Legnicy, gdzie 27 października pracownicy na Facebooku mieli skierować do rodziców tekst "popierający manifestacje odbywające się w kraju". Dyrektor miał złożyć wyjaśnienia.

Z kolei nauczycielka z zespołu szkół w Wałbrzychu miała poprosić innych nauczycieli pracujących w jej klasie wychowawczej o "przychylne spojrzenie" na nieobecności w dniu protestu 28 października. Sprawę przekazano do rzecznika dyscyplinarnego przy wojewodzie.

Czarnek otrzymał też informację, że nauczycielka z podstawówki w Świebodzicach "26 października 2020 r. w godzinach 15-17 bardzo aktywnie uczestniczyła w manifestacjach". Ktoś zadzwonił do kuratorium, by poinformować, że "przez megafon podczas wystąpienia wyrażała swoje poglądy używając wulgarnych słów. Jej przekaz miał charakter polityczny. Świadkiem jej wystąpienia byli jej uczniowie oraz młodzież okolicznych szkół". W momencie przekazywania informacji MEN nie było jeszcze decyzji, czy skierować sprawę do rzecznika dyscyplinarnego.

"Promowanie postaw proaborcyjnych" w przedszkolu

O trzech sytuacjach powiadomił ministra również kurator łódzki. W przedszkolu w Aleksandrowie Łódzkim wywieszono plakaty wspierające protest. O sprawie anonimowo poinformował jeden z rodziców, po telefonie z kuratorium plakaty zdjęto.

W jednym z łódzkich zespołów szkół w dniu protestów zawieszono zajęcia w klasach 4-8 i w liceum. Sprawa jest w toku.

Toczy się też sprawa jednego z łódzkich przedszkoli, gdzie rodzic miał poinformować kuratorium o "promowaniu postaw proaborcyjnych i manifestowaniu symboli związanych ze strajkiem kobiet".

Wulgarne słowa pod biurem posłanki

Jacek Szczotka, śląski wicekurator poinformował Gawrona, że jedną z informacji, które następnie przekazał Czarnkowi, otrzymał od posłanki PiS Barbary Dziuk. Posłanka napisała wcześniej do delegatury w Bytomiu. Z jej pisma miało wynikać, że w proteście odbywającym się pod jej biurem "brali udział uczniowie i nauczyciel II Liceum Ogólnokształcącego w Tarnowskich Górach. Ponadto podczas manifestacji używano wulgarnych słów, a na portalu społecznościowym umieszczono obraźliwe wpisy i zdjęcia". Wicekurator twierdzi, że "udział nauczyciela w takich czynach zgodnie z art. 75 Karty Nauczyciela narusza etykę zawodu".

- Posłanka ani razu nie miała odwagi wyjść porozmawiać z protestującymi. Zamiast tego wolała wysłać na uczniów i nauczycieli doniesienie do kuratorium, które przekazało sprawę do rzecznika dyscyplinarnego - komentuje Gawron. I dodaje: - Czekam właśnie na udostępnienie pisma od posłanki Dziuk. 

Na Śląsku kurator zajmował się jeszcze dwoma sprawami. Przekazał do MEN informacje o sytuacji w II LO w Jaworznie, gdzie "po sprawdzeniu obecności, jeden z uczniów w imieniu klasy poinformował o proteście uczniowskim, jako formie poparcia nawiązującej do zaistniałej sytuacji sporu społecznego". Z kuratoryjnej tabeli dowiadujemy się również, że "ich protest przejawiał się brakiem aktywności podczas zajęć, ale cały czas byli obecni do ich zakończenia". W reakcji na zachowanie uczniów "dyrektor niezwłocznie wysłał komunikat do wszystkich nauczycieli informując o obowiązkach i właściwej podstawie pedagoga w takiej sytuacji" -  twierdzi kuratorium.

Do rzecznika dyscyplinarnego została skierowana sprawa z podstawówki w Czerwionce-Leszczynach, gdzie doszło do "dewastacji biura poselskiego Europosłanki Izabeli Kloc". Kurator nie wyjaśnia jednak, jaki to miało związek z pracownikami bądź uczniami szkoły. Dodał tylko informację o "wpisach popierających akcję na fb. Większość wpisów w zamkniętej grupie znajomych". I w tym przypadku nie wiadomo, kto ze szkoły był ich autorem.

katowice
Protest w Katowicach po decyzji TK w sprawie aborcji

Ktoś zadzwonił, ktoś inny wysłał maila

Kurator opolski w słynnej tabeli zgłosił dwa przypadki. W niepublicznym przedszkolu w Opolu wywieszono w oknie plakat wyrażający poparcie dla strajkujących kobiet. Kuratora miał o tym poinformować telefonicznie jeden z rodziców. Jakie działania podjęto? "Plakat został zdjęty, a dyrektor zobowiązany do pisemnych wyjaśnień". 

Z kolei w anonimowym mailu kuratorowi przekazano zrzut z profilu na Facebooku dyrektora jednej ze szkół w powiecie krapkowickim, na którym "zamieszczone zostały obraźliwe i wulgarne wpisy innych użytkowników Facebooka oraz informacje nawołujące do uczestnictwa w proteście". Kurator zawnioskował do rzecznika dyscyplinarnego o wszczęcie postępowania wyjaśniającego.

Także kurator kujawsko-pomorski poinformował ministra Czarnka o anonimowym piśmie. Zgłoszenie miało przyjść z adresu zaczynającego się od "wixa.chmiel". Jego autor miał opisać sytuację w liceum ogólnokształcącym w Bydgoszczy, gdzie rzekomo usprawiedliwiono nieobecności uczniów na zdalnych lekcjach ze względu na strajk kobiet. Autor zgłoszenia wskazał, że to niezgodne z procedurami w szkole. Ale wizytator z kuratorium ustalił, że "wychowawca nie dokonał żadnych usprawiedliwień nieobecności uczniów ze względu na strajk".

W Wielkopolsce wszczęto jedno postępowanie wyjaśniające wobec nauczyciela w Zespole Szkół w Nekli. "Postępowanie jest w toku, nie wszczęto żadnych postępowań dyscyplinarnych" - czytamy w piśmie do Gawrona.

Niech nauczyciele rozmawiają z uczniami

Teresa Misiuk, lubelska kurator w swoim piśmie do dyrektorów miała tylko przestrzegać przed protestowaniem w pandemii. W jej odezwie czytamy: "Szanując prawo każdego człowieka do wyrażania swojego zdania i manifestowania swoich poglądów nie sposób nie zauważyć, że stosowana forma protestów stwarza wielkie niebezpieczeństwo epidemiczne nie tylko dla tych, którzy bezpośrednio w nich uczestniczą, ale także dla ich bliskich i całej społeczności, w której funkcjonują. Niepokojący jest również fakt, że w tych zgromadzeniach biorą udział nastolatkowie, zachęcani przykładem osób pełnoletnich, które same stanowią o sobie i ponoszą odpowiedzialność za swoje decyzje. Sprawą, która powinna budzić niepokój nas wszystkich, jest zachowanie wielu uczestników protestów, zwłaszcza tych najmłodszych: agresja, akty profanacji miejsc kultu religijnego, wulgarne hasła i język wypowiedzi, który uruchamia falę hejtu wobec osób mających odwagę prezentować odmienne zdanie".

Zwracała też uwagę, że nauczyciele mają przygotowywać do udziału w życiu społecznym i zajmowania stanowiska, ale "bez wzajemnego atakowania się, wulgarnej symboliki i zachowań powszechnie uznawanych za patologiczne". Zachęcała do rozmawiania z uczniami. Nie wiadomo na razie, czy zgłosiła Czarnkowi jakikolwiek przypadek. Gawron takiej informacji nie otrzymał.

Twierdzą, że nie pytali albo jeszcze nie odpowiedzieli

Kazimierz Mądzik, świętokrzyski kurator oświaty twierdzi, że "nie kierował pism do dyrektorów szkół podlegających nadzorowi dotyczących sytuacji związanej z manifestacjami z udziałem uczniów, nauczycieli i dyrektorów". Podobnie deklaruje Barbara Nowak, małopolska kurator oświaty.

Pustą tabelę do MEN miało przekazać białostockie kuratorium.

- Czekam na odpowiedzi z kolejnych kuratoriów. Przypuszczam, że w nich znajdę jeszcze trochę ciekawych spraw - mówi aktywista.

Czy ministerstwo się wstydzi?

Gawron wysłał też zapytania w sprawie tych samych dokumentów do MEN. - Ale ministerstwo chyba się wstydzi tego, co robi, bo nie chce mi udostępnić tych zestawień przesłanych przez kuratorów - mówi Gawron. - Zasłania się tym, że to są "wewnętrzne dokumenty". Nie zgadzam się z tym tłumaczeniem, ponieważ te dokumenty wędrowały między urzędami, a nie wewnątrz nich - dodaje.

Zapowiada, że sprawa MEN najprawdopodobniej trafi do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. - To są publiczne informacje, więc chciałbym, żeby osoby z mediów, organizacji społecznych, polityki, zawodów prawniczych oraz sektora edukacyjnego zrobiły z nich użytek - dodaje Gawron.

Kim jest aktywista? Na co dzień mieszka w Rzeszowie, gdzie pracuje w branży lotniczej. Po godzinach udziela się w lewicowych i działających na rzecz praw człowieka stowarzyszeniach oraz kolektywach. - Współorganizowałam dwa rzeszowskie marsze równości. Od roku współprowadzę "Atlas Nienawiści", w ramach którego monitorujemy uchwały anty-LGBT procedowane przez samorządy - mówi Gawron. I dodaje z dumą: - Niedawno nasz projekt został nominowany do Nagrody Sacharowa. 

Von der Leyen: w Unii Europejskiej nie ma miejsca na "strefy wolne od LGBT"
Źródło: TVN24

Ostatnio ze znajomymi monitorował także parafie zbierające podpisy pod przygotowanym przez fundację Kai Godek projektem ustawy "Stop LGBT", zakazującym marszów równości.

- Praca nad "Atlasem" nauczyła mnie lepszej organizacji pracy. Założyłem osobne konto mailowe na wnioski o udostępnienie informacji publicznej - mówi Gawron. - Prowadzę arkusz z tabelą z informacjami o wysłanych wnioskach, za pomocą której pilnuję, czy na wszystkie wnioski dostałem odpowiedź. Nauczyłem się także precyzyjnie pisać wnioski. Najskuteczniejsze są te formułowane na podstawie lektury przepisów, pytania o konkretne dokumenty. Bardzo dużo dowiedziałem się na temat pisania wniosków od Sieci Obywatelskiej Watchdog - dodaje.

Uczniowie po stronie nauczycieli

Wcześniej do kuratoryjnych tabeli odnosili się też przedstawiciele organizacji pozarządowych, zajmujących się prawami uczniów. Stowarzyszenie Umarłych Statutów o kuratorach pisało: "Próbują wywierać na nauczycielach i dyrektorach presję, by ci zniechęcali uczniów do udziału w protestach i akcjach społecznych" .

A Fundacja na Rzecz Praw Ucznia zaoferowała nawet nauczycielom pomoc prawną. Za pośrednictwem mediów społecznościowych poinformowali: "Od samego początku zwracamy uwagę na to, że represjonowanie nauczycieli ze względu na głoszone przez nich poglądy jest niezgodne z Konstytucją i łamie prawa człowieka (akty prawa międzynarodowego, m.in. Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych). Pierwsze skargi do kuratoriów i postępowania dyscyplinarne już się rozpoczęły, o czym informują media. Nie ma na to jednak naszej zgody. Każdemu nauczycielowi i każdej nauczycielce, wobec którego (której) wszczęte będzie postępowanie dyscyplinarne za głoszenie poglądów, pomożemy!".

Prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego w swoim oświadczeniu napisał: "Nikt nie ma prawa zastraszać nauczycieli, dyrektorów i pracowników oświaty! Minister edukacji nie ma prawnych możliwości nakładania kar dyscyplinarnych, porządkowych oraz jakichkolwiek innych form odpowiedzialności. Bronimy i będziemy bronić nauczycieli i pracowników oświaty! Nie damy się zastraszyć! Przypominamy, że podobna sytuacja miała miejsce w ubiegłym roku podczas strajku, kiedy niektórzy kuratorzy oświaty zbierali informacje o strajkujących pracownikach".

Czytaj także: