|

"Trudno było uwierzyć, że nasza młoda monarchini pędzi z rozwianą chustą na głowie". Królowa w galopie i za kierownicą

Elżbieta II mogła rozmawiać o koniach godzinami, w nieskończoność. O motoryzacji też. Obu tych pasji Jej Wysokość nie porzuciła do samego końca, u schyłku długiego życia widywano ją i na kucyku, i za kierownicą samochodu.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Od wielkiego świata królowa uciekała, kiedy tylko mogła. Do świata swojego, małego.

Za młodu zadziwiała, a nawet szokowała, galopując z rozwianą chustką na głowie. Prywatnie zawsze jeździła w siodle nie tym dla dam, a wszechstronnym, męskim, siadając w nim w bryczesach - z przeproszeniem dla majestatu - okrakiem. To były chwile szczęścia największego, najczystszego. Wolności, szaleństwa, normalności. Tylko wtedy mogła się zachowywać jak zwykła dziewczyna.

Prezydentowi USA Ronaldowi Reaganowi zaproponowała konną przejażdżkę po ogrodach zamku Windsor, tak rozmawiało im się zdecydowanie lepiej niż na salonach. Menedżer królewskich stajni szczycił się tym, że mógł do Elżbiety II zadzwonić o każdej porze w dzień i w nocy.

Uwielbiała samochody z manualną skrzynią biegów, najlepiej z ośmiocylindrowym silnikiem, zapewniającym i dużą moc, i miłe dla ucha brzmienie. Władca Arabii Saudyjskiej krzyczał z przerażenia, kiedy królowa obwoziła go po majątku w Balmoral. Lewis Hamilton, mistrz świata Formuły 1, zaczął uroczysty obiad w Pałacu Buckingham od gafy, a po wyjściu był zachwycony wizytą, mówiąc, że "królowa jest bardzo fajna". Teraz żegna ją słowami o "kultowej przywódczyni".

Cześć oddają jej dziś Jaguar Land Rover, Bentley, Rolls-Royce....

Kucyk od dziadka, króla Jerzego V

Elżbieta miała tylko trzy latka, kiedy rozpoczęła lekcje jazdy konnej. Za każdym razem uśmiechała się tak szeroko, że rozczulony dziadek, król Jerzy V, na czwarte urodziny podarował wnuczce szetlandzkiego kucyka, nazwanego Peggy. Dziewczynka i kucyk zostali przyjaciółmi, wiadomo, a miłość do koni nie opuściła jej już nigdy. Przez całe długie życie miała ich 180, mniej więcej, dokłada liczba znana nie jest.

- Lubię hodować konia, który okazuje się potem szybszy od innych. Doskonale czuję się na wyścigach, a  to wszystko bierze się stąd, że ja konie kocham, zwłaszcza te rasowe - opowiadała w roku 1974 w filmie dokumentalnym BBC.

Do Royal Mews, czyli królewskich stajni, lubiła zaglądać z samego rana, kiedy zwierzęta wyprowadzane były na wybieg. Miała blisko, bo Royal Mews od lat 20. XIX wieku znajdują się w pobliżu ogrodów Pałacu Buckingham. Oprócz 30 koni jest tam zbiór karoc, powozów oraz samochodów. Stajenni i inni pracownicy mieszkają na piętrze. Co ciekawe, obiekt bywa otwarty dla publiczności.

Po śmierci swojego ojca, króla Jerzego VI, odziedziczyła stada hodowlane i wyścigowe. Dbała o to, by zachować tradycyjne linie rodzimych ras brytyjskich, patronowała Towarzystwu Fell Pony i Towarzystwu Kucyków Górskich. W szkockiej posiadłości w Balmoral z jej inicjatywy powstał program hodowli kucyków szetlandzkich, tak przypominających jej dzieciństwo.

O czynnym sporcie, będąc koronowaną głową, zapomnieć musiała, zawodniczkami zostały za to jej córka, księżniczka Anna oraz wnuczka Zara Tindall. Zawodniczkami nie byle jakimi - Anna w roku 1976 na królewskim koniu Goodwill wystartowała w igrzyskach olimpijskich w Montrealu we Wszechstronnym Konkursie Konia Wierzchowego (WKKW). Pięć lat wcześniej sięgnęła po złoto mistrzostw Europy.

Zara zdołała się dostać na podium olimpijskie w 2012 roku w Londynie, także w WKKW. Srebrny medal odebrała z rąk matki.

Elżbieta była ich największą fanką. Pękała z dumy. Kibicowała też swojemu mężowi Filipowi, księciu Edynburga, kiedy grywał w polo. Bardzo często zaszczycała mecze swoją obecnością, nie ukrywając emocji. Filip przekazał pasję do tego sportu ich synowi Karolowi, a ten swoim synom: Williamowi i Harry’emu.

Karol po 57. urodzinach - w roku 2005 - ogłosił, że w polo grać przestaje. Że będzie pojawiał się co najwyżej na imprezach charytatywnych. Wyjaśnił, że jest to sport pasjonujący, ale wymagający i męczący, więc czas najwyższy, by się wycofać. - Żegna się niskim ukłonem, z wdziękiem i z żalem - oznajmił wówczas rzecznik prasowy księcia.

"Zadzwońmy do królowej, to żaden problem"

O pasji Elżbiety do koni, ich hodowli i wyścigów - w rozmowie z CBC - opowiedział Jim Lawson, przed laty pracownik, a teraz szef toru wyścigowego Woodbine w Etobicoke na przedmieściach Toronto. W 2016 roku królowa wysłała tam na gonitwę konia o imieniu Dartmouth, któremu towarzyszył długoletni menedżer królewskich stajni John Warren.

Lawson był oszołomiony tym, co od Warrena usłyszał. - Zadzwońmy do niej, to żaden problem, ja dzwonię do niej cały czas - mówił menedżer, nie przejmując się tym, że w Anglii zbliżała się właśnie północ. - Królowa na pewno czeka, by obejrzeć ten wyścig online - tłumaczył spokojnie.

- Jej zainteresowanie tym sportem wykraczało daleko poza hobby - twierdzi Lawson. - Będziemy tęsknić za tą wspaniałą, miłą i szczerą osobą - przyznał.

Dartmouth zajął w gonitwie drugie miejsce.

Jej Wysokość w galopie

Królewskie wyścigi w Ascot, hrabstwo Berkshire, niedaleko zamku Windsor, w czasie długiego panowania Elżbieta opuściła tylko dwukrotnie - w ostatnim roku życia i w roku 2020, wtedy ze względu na pandemię COVID-19. Uwielbiała to miejsce, jej konie wygrywały tam 22 razy.

Historia zawodów sięga roku 1711. Do dziś są wielkim wydarzeniem w brytyjskim kalendarzu sportowym i towarzyskim. Impreza trwa od wtorku do soboty, odwiedzana jest przez trzysta tysięcy osób z całego świata. Czwartek to tradycyjnie Ladies Day - panie zjawiają się wtedy na trybunach w najbardziej fantazyjnych i barwnych nakryciach głowy, a kapelusz najefektowniejszy zdobywa tytuł najpiękniejszego.

W roku 1961 organizatorzy zaniemówili. Byli przerażeni. Elżbieta - wtedy 35-latka - oświadczyła, że zanim zawody się rozpoczną, chce sama pogalopować po torze, a do przejażdżki zaprasza księcia Japonii, którego akurat gościła.

Tłumaczono, że trudno będzie zapewnić im ochronę, przekonywano, że to zbyt ryzykowne. Wszystko na nic, królowa postawiła na swoim. Wcześniej wielokrotnie już tam galopowała, ale co najwyżej z przyjaciółmi, nigdy z przedstawicielem innej rodziny panującej.

"Trudno było uwierzyć, że nasza młoda monarchini pędzi z rozwianą chustą na głowie i z wielkim uśmiechem na twarzy. Właśnie to sprawia, że ​​wydaje się taka normalna" - opowiadał w roku 2019 na łamach "Vanity Fair" komentator zawodów i były dżokej Brough Scott.

Reakcję Elżbiety na zwycięstwo należącego do niej konia Estimate w Royal Ascot 2013 zamieścił dziennik "Toronto Sun", cytując Kerry'ego Jonesa, jednego z trenerów zwycięzcy. "Królowa była zachwycona - opowiadał. - Cały czas stała w swojej loży, a za nią jej wnukowie. Powiedziała, że nie wiedziała, co się dzieje, tak było głośno".

Sześć strzałów. Królowa zachowała zimną krew

Koń ulubiony to Burmese - czarna klacz półkrwi angielskiej, pół hanowerskiej, podarowana przez Kanadyjską Królewską Policję Konną. Królowa jeździła na niej i prywatnie, i w czasie oficjalnych ceremonii.

13 czerwca 1981 roku, w Londynie trwa Trooping the Colour, uroczysta parada z okazji urodzin monarchy. To też tradycja, z królewskimi urodzinami niemająca nic wspólnego - Elżbieta na świat przyszła w kwietniu. Historia sięga wieku XVII. Jerzy II przyszedł na świat jesienią, kiedy pogoda na Wyspach jest wielce nieprzyjemna. Król postanowił zatem przenieść swoje urodziny i oficjalnie obchodzić je w cieplejszym miesiącu. Padło na czerwiec.

W czerwcową sobotę roku 1981 około godziny 10:00 rozpoczyna się parada z udziałem brytyjskiego wojska. Na plac defilad udaje się 1400 żołnierzy, 200 koni i 400 muzyków. Za nimi, w procesji z Pałacu Buckingham, jadą członkowie rodziny królewskiej, na samym końcu monarchini na Burmese. Macha do wiwatujących poddanych.

Z tłumu pada nagle strzał. Potem drugi, trzeci, czwarty, piąty i szósty.

Wystraszona Burmese staje dęba, zaczyna wierzgać. Królowa zachowuje zimną krew, uspokaja klacz i jedzie dalej.

Strzelał, na szczęście ślepymi nabojami, z repliki pistoletu, 17-letni Marcus Sarjeant. Wyznał, że zdecydował się na taki krok, bo chciał być sławny, a zainspirował go zamach Marka Chapmana na Johna Lennona, do którego doszło rok wcześniej.

W więzieniu spędził trzy lata. Napisał do królowej list, w którym ją przeprosił. Po wyjściu na wolność zmienił nazwisko.

"Princess Auto Mechanic" odeszła na zawsze

Oświadczenia firm motoryzacyjnych po śmierci Elżbiety II.

Jaguar Land Rover:

"Odejście Jej Królewskiej Mości sprawiło, że wszyscy w Jaguar Land Rover są głęboko zasmuceni, a nasze myśli i kondolencje płyną do rodziny królewskiej. Relacje z Królową były dla nas źródłem wielkiej dumy".

Rolls-Royce Motor Cars:

"Łączymy się z mieszkańcami Wielkiej Brytanii, Wspólnoty Narodów i ludźmi na całym świecie, aby opłakiwać śmierć Jej Królewskiej Mości Królowej Elżbiety II (...) Dla nas, w domu Rolls-Royce'a, Jej Wysokość była jedynym brytyjskim monarchą, jakiego kiedykolwiek znaliśmy, a jej odejście jest głęboko odczuwane".

Bentley:

"Wszyscy w Bentley Motors są głęboko zasmuceni odejściem Jej Królewskiej Mości. Była niezwykłą kobietą, która przez ponad 70 lat poświęcała swoje życie służbie mieszkańcom Wielkiej Brytanii i Wspólnoty Narodów (...) Okazujemy wdzięczność za historyczne panowanie Królowej i za inspirację dla przyszłych pokoleń".

Królowa uwielbiała prowadzić samochody. Ta druga z pasji na dobre zaczęła się pod koniec II wojny światowej. Wielki szacunek zyskała wtedy cała rodzina królewska, pozostając w ojczyźnie, w Pałacu Buckingham, gdzie - jak wszędzie - racjonowano ogrzewanie i elektryczność. Elżbietę i jej siostrę Małgorzatę pierwotnie planowano ewakuować do bezpiecznej Kanady, ale ich matka Elżbieta Bowes-Lyon zaoponowała. Miała powiedzieć, że dziewczynki nigdzie bez niej nie pojadą, ona nigdzie nie pojedzie bez męża, a król nie opuści Wielkiej Brytanii. I tak się stało.

Jerzy VI oraz jego małżonka często pojawiali się publicznie - odwiedzali szpitale, jednostki wojskowe i fabryki. Podtrzymywali rodaków na duchu. Król chciał uczestniczyć w lądowaniu aliantów w Normandii, jednak premier Winston Churchill stanowczo się temu sprzeciwił.

Elżbieta, lat wtedy 18, zgłosiła się do Auxiliary Territorial Service, czyli wojskowej służby pomocniczej, gdzie - jako honorowy podporucznik - przeszła pięciomiesięczne szkolenie w roli kierowcy i mechanika samochodowego, po którym potrafiła wykonać podstawową naprawę silnika i prowadzić nawet ciężarówkę. Przywilejów nie miała, poza jednym - nie nocowała w koszarach, a w zamku Windsor. Prasa nazwała ją wtedy "Princess Auto Mechanic".

Po wojnie zafascynowała się motoryzacją na dobre.

Książę Filip szoferem

Dwór królewski korzystał z limuzyn marki Daimler. Do czasu. Kiedy właścicielem firmy, Sir Bernardem Dockerem, zaczął interesować się urząd skarbowy za wywożenie dużych sum do Monte Carlo, w Pałacu Buckingham postanowiono postawić na Rolls-Royce’a. Daimlerowi nie pomogło też to, że druga żona Dockera, Norah, wydawała na własne potrzeby firmowe pieniądze, a bywało - jak donosiła prasa - że po alkoholu nie zachowywała się jak lady.

Elżbieta II uzbierała przez lata imponujacą kolekcję aut. W garażach stały m.in.: Vauxhall Cresta, Jaguar X-Type, Rolls-Royce, Bentley Bentayga. W niektórych zainstalowano specjalną kanapę dla jej ukochanych psów rasy corgi. Ulubioną marką królowej był jednak Land Rover, obowiązkowo dysponujący odpowiednią mocą. W roku 1998, podczas oficjalnej wizyty władcy Arabii Saudyjskiej króla Abdullaha, królowa zaproponowała mu przejażdżkę po majątku Balmoral. Saudyjczyk zasiadł w fotelu Land Rovera i osłupiał. Plotka głosi, że krzyczał z przerażenia, tak szybka była ta przejażdżka.

Premier David Cameron opisał szaloną jazdę z Elżbietą zdradliwymi szkockimi drogami.

W 2016 roku w ogrodach zamku Windsor wylądowali prezydent USA Barack Obama i jego żona Michelle. Czekali na nich Elżbieta i Filip. Liczący sobie lat 95 książę na własne życzenie zabawił się w szofera - zawiózł wszystkich do zamku samochodem, Obama siedział obok niego, panie na tylnym siedzeniu.

Filip, który także pasjonował się motoryzacją, ochoczo angażował się w dostosowywanie popularnych modeli aut do wymogów pary królewskiej. Taką specjalną flotą para odbyła w latach 50. XX wieku sześciomiesięczną podróż po Wspólnocie Narodów. Książę Edynburga zmarł w kwietniu 2021 roku, wcześniej pracował - choć brzmi to upiornie - nad stworzeniem ze zmodyfikowanego Land Rovera karawanu do przewożenia własnej trumny.

Faux pas mistrza świata Formuły 1

Nie dziwi zatem, że królowa przyznawała tytuły szlacheckie tym najszybszym kierowcom, z Formuły 1, która po jej śmierci pogrążyła się w żałobie. Niedawne Grand Prix Włoch na torze Monza rozpoczęto minutą ciszy.

Elżbietę II pożegnał Brytyjczyk Lewis Hamilton, który został przez nią mianowany Kawalerem Orderu Imperium Brytyjskiego po sezonie 2009, już po pierwszym zdobytym tytule mistrzowskim - dzisiaj ma ich siedem. Dostał wtedy zaproszenie na uroczysty obiad. Stresował się bardzo. Od razu, tuż po podaniu wody mineralnej, popełnił faux pas, gubiąc się w zawiłościach protokołu. Nieśmiało zagadywał królową, a ta milczała. W końcu grzecznie wyjaśniła: - Młody człowieku, najpierw mówisz do osoby po lewej stronie. Ja do tej po prawej. Później przyjdzie kolej na naszą rozmowę.

Hamilton był zachwycony wizytą. - Dyskutowaliśmy o tym, jak królowa spędza weekendy. O domach, o muzyce. Jest bardzo fajna - opowiadał brytyjski kierowca.

Teraz pożegnał Elżbietę w mediach społecznościowych. "Jak znaleźć słowa, by opisać tę stratę? Była naprawdę kultową przywódczynią i inspiracją. Wystarczyła jej obecność, aby gwarantować nam pewien spokój (...) Od momentu ujawnienia tych smutnych informacji myślę o jej niesamowitym życiu. Dla wielu była symbolem nadziei i służyła swojemu krajowi z godnością, oddaniem i życzliwością. Była unikalna, jak nikt inny. Jestem wdzięczny, że żyłem w jej czasach. Jej spuścizna pozostanie z nami na wieki, a jej odejście będzie mocno odczuwalne (...) Spoczywaj w pokoju" - napisał.

Wróciła do kucyków

Żadnej z pasji nie porzuciła do samego końca. W późnej starości - ze względów bezpieczeństwa - wróciła do kucyków, do rodzimej angielskiej rasy dales, na których widywano ją w ogrodach zamku Windsor. - Z kucyka jest bliżej do ziemi - prosto i rzeczowo wyjaśnił Terry Pendry, główny stajenny. O tym, by z jazdy konnej w ogóle zrezygnować, nie chciała słyszeć.

Na rok przed śmiercią - choć lekarze zalecali zwolnienie tempa i odpoczynek - Jej Wysokość widziano za kierownicą Jaguara X-type Kombi na terenie posiadłości w Windsorze.

Czytaj także: