Premium

Puste sale w sądach. "Pandemia pokazała, jak działa prawo do jawnego procesu"

- Prawo do jawności procesu jest częścią naszej kultury europejskiej od lat. Niestety, ludzie nie są tego świadomi. Na sądowym korytarzu czekają jak przed gabinetem lekarskim, gdzie wejść może tylko pacjent. Tymczasem sala rozpraw powinna być otwarta dla wszystkich - mówi Bartosz Pilitowski z fundacji Court Watch, która monitoruje polski wymiar sprawiedliwości. 

Nie wszyscy zmieścili się wtedy w jednej z sal gmachu sądów przy dzisiejszej al. "Solidarności". Ci, którym dopisało szczęście, z trudem łapali oddech w ścisku. Ale mimo wszystko próbowali eksponować zabrane ze sobą transparenty.

10 listopada 1980 roku w Warszawie Sąd Najwyższy zarejestrował Niezależny Samorządny Związek Zawodowy "Solidarność". Zgromadzeni na sali ludzie zaczęli bić brawo, przed sądem czekały tłumy.

A dziś?

Bartosz Pilitowski: - Puste sale.

Dlaczego tak się dzieje? Przecież do sądu może przyjść każdy. Jawność rozpraw gwarantuje konstytucja. Jak często są one utajniane? I dlaczego zdarza się, że ci, którzy do sądu przyjdą, są z niego wypraszani? O tym rozmawiamy z prezesem stowarzyszenia Court Watch Bartoszem Pilitowskim.

Klaudia Ziółkowska: Czy często wolontariusze z fundacji Court Watch zastają w sądzie pełne sale?

Bartosz Pilitowski: Bardzo rzadko.

Zacznijmy od tego, że każda osoba zainteresowana procesem, może uczestniczyć w nim jako publiczność. Może patrzeć, jak są przesłuchiwani świadkowie, jak przeprowadzane są dowody, jak przebiega proces wyrokowania, ogłoszenie wyroku oraz zapoznać się z najważniejszymi motywami rozstrzygnięcia, tak zwanym ustnym uzasadnieniem. To powinno być dostępne dla każdego, w tym dla mediów.

Zawsze tak było?

Ta zasada ma bardzo długą tradycję. Proces sądzenia był publiczny. Zawsze. Tradycja została oczywiście skodyfikowana, w pewnym czasie zaczęły się pojawiać unormowania, które gwarantowały jawność procesu, która jest niezwykle ważna.

Dlaczego?

Aby sądy działały prawidłowo.

W zasadzie od setek lat nikt nie kwestionował jawności procesu. Nawet w czasach PRL-u publiczność była dopuszczana do rozpraw sądowych. Mamy z tego okresu mnóstwo zdjęć sal sądowych pełnych publiczności.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam