Hamas przygotowywał się do ataku przynajmniej rok, jeśli nie dłużej. Zbudował w Strefie Gazy makiety kibuców, do których weszli później jego bojownicy - mówi w "Rozmowach polsko-niepolskich" Gerszon Zohar, były ambasador Izraela w Polsce. Przekonuje, że polityczną odpowiedzialność za zbrodnię z 7 października ponosi premier Benjamin Netanjahu.
Zohar urodził się w Warszawie. Jest międzynarodowym prawnikiem i izraelskim dyplomata. Poza Polską, gdzie był ambasadorem w latach 1993-1997, służył również w Hadze, Waszyngtonie oraz Ottawie. Był również ambasadorem w Tajlandii.
- Netanjahu przez ostatnich czternaście lat działał na wzmocnienie Hamasu. Zgadzał się, żeby Katar wydatnie go finansował. Premier Izraela działał na zasadzie: dziel i rządź. Nie chciał dopuścić do połączenia Zachodniego Brzegu z Gazą - stwierdza były ambasador.
Gerszon Zohar: Izrael to oddzielna planeta na Bliskim Wschodzie. Otoczona Iranem i Palestyną. I przez ostatnie dziesięciolecia musieliśmy się zmagać albo z jednym, albo z drugim. I nagle te problemy się połączyły.
Jacek Tacik: Jak to rozumieć?
Do tej pory z Hamasem, który rządzi w Strefie Gazy, prowadziliśmy konflikty, rundy zbrojne. To nie była pełnoskalowa wojna. Rakieta za rakietę. Nie było bezpośredniej fizycznej konfrontacji. Nasze wojsko trzymało się z daleka od Gazy. Ich bojownicy nie przekraczali granicy z Izraelem. Ale to się zmieniło 7 października.
Iran, który jest o krok od zdobycia broni jądrowej, dosiadł tę falę palestyńską - antyizraelską, którą hojnie finansował przez ostatnie lata. Robiąc duży skrót: za śmierć ponad tysiąca Izraelczyków odpowiada Iran, który posłużył się Hamasem.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam