Profesor Wojciech Roszkowski pisze w podręczniku, że "słowa nabrały charakteru terrorystycznego", używa określeń pogardliwych i pejoratywnych, upiera się przy używaniu obraźliwego i archaicznego słowa "Murzyn". To właśnie krytyczna recenzja językowa sprawia, że jego książka do historii i teraźniejszości wciąż nie została dopuszczona do użytku szkolnego. Tvn24.pl dotarł do autora tej negatywnej recenzji.
Podręcznik szkolny nie jest książką jak każda inna. Żeby móc nazywać książkę "podręcznikiem", ta musi otrzymać dopuszczenie do użytku szkolnego od Ministerstwa Edukacji i Nauki. Ten swego rodzaju stempel jakości, który przyznaje MEiN, oznacza, że książka przed drukiem otrzymała trzy pozytywne recenzje - dwie dydaktyczno-merytoryczne i jedną językową.
Podręczniki recenzują eksperci wskazani przez MEiN, wybierani z listy rzeczoznawców podręczników szkolnych.
Kto znajduje się na liście? W założeniu to eksperci o wybitnym dorobku naukowym lub dydaktycznym. Chętni do recenzowania zwykle zgłaszają się sami (to raczej kwestia prestiżu niż pieniędzy, bo za zrecenzowanie liczącej kilkaset stron książki, otrzymują 1600 złotych brutto).
Można zostać wpisanym na listę rzeczoznawców podręczników do kształcenia ogólnego, jeśli mamy: - wykształcenie wyższe magisterskie; - doświadczenie i osiągnięcia w pracy naukowej, dydaktycznej lub artystycznej; - kompetencje w dziedzinie technologii informacyjno-komunikacyjnych; - rekomendację instytucji, która potwierdzi, że posiadamy wymagane doświadczenie i osiągnięcia.
Rzeczoznawcą zostaje się zwykle do 30 dni od złożenia wniosku, który spełnia wymogi formalne.
W połowie 2022 roku na liście podręcznikowych rzeczoznawców MEiN było blisko 900 osób. Niemal sto spośród nich to eksperci od historii.
O recenzję jedynego złożonego w resorcie podręcznika do HiT, którego autorem jest prof. Wojciech Roszkowski, poproszono prof. Tadeusza Wolszę i dr Rafała Drabika. Ostatecznie obaj wystawili książce pozytywne oceny (najpierw jeden z nich wystawił ocenę warunkową, stwierdzając, jak poinformowało nas MEiN, że materiał jest zbyt obszerny.
Czy został okrojony? MEiN zapewnia, że tak, ale nikt poza resortem nie wie, jak wydrukowana książka - którą można było przez ostatnie tygodnie bez problemu kupić w sklepie internetowym wydawnictwa - ma się do wersji recenzowanej przez ekspertów i ile właściwie wersji tej książki już istnieje. No i przede wszystkim: jak się mają do tego, co ostatecznie we wrześniu dostaną uczniowie?
Na razie książka wciąż nie została dopuszczona do użytku szkolnego. Mówiąc bardziej obrazowo - to, co już do drukarni trafiło i co Biały Kruk do tej pory wydrukował, nie może być wykorzystywane w szkole jako podręcznik, bo oficjalnie nim nie jest. Dlaczego? Bo negatywną ocenę językową wystawił książce prof. Grzegorz Ptaszek.
Skontaktowaliśmy się z rzeczoznawcą, by dowiedzieć się, jakie miał zastrzeżenia do książki. Chodzi nie tylko o różnej maści błędy językowe, ale też pojawiający się w różnych fragmentach, zwłaszcza dotyczących współczesnych kontekstów, pogardliwy i piętnujący język. Wskazuje na jeszcze jedną rzecz...
Doświadczony rzeczoznawca miażdży
Zacznijmy jednak od tego, że od 14 czerwca treść recenzji podręcznika dwojga historyków próbujemy uzyskać od MEiN. Rzeczniczka resortu Adrianna Całus poinformowała nas tego dnia, że recenzje nie będą upubliczniane.
Do dziś nie odpowiedziała na pytanie, na jakiej podstawie prawnej.
24 czerwca złożyliśmy więc wniosek o dostęp do informacji publicznej (recenzje powstają za pieniądze publiczne) i czekamy na odpowiedź oraz przesłanie recenzji. 27 czerwca o to samo poprosiliśmy recenzentów, a dodatkowo dr. Drabika zapytaliśmy o to, kiedy został recenzentem.
Dlaczego? Lista historyków jest alfabetyczna, aż do profesora Zbigniewa Żuchowskiego. Po niej pojawia się kilkanaście nazwisk historyków bez żadnej wyraźnej kolejności. Wśród nich znaleźli się m.in. Grzegorz Kucharczyk oraz Małgorzata Żaryn (autorzy podstawy programowej do HiT), ministerialny dyrektor - Artur Górecki i właśnie dr Drabik, który został recenzentem podręcznika.
Dr Rafał Drabik poinformował nas, że jest w podróży i nie pamięta dokładnej daty, gdy został recenzentem. Przypomniał też, że "w momencie składania dokumentów każdy składa oświadczenie, że obowiązuje go tajemnica zawodowa w sprawie podręczników, które prowadzi". I odesłał do MEiN.
Do resortu skierował nas też prof. Tadeusz Wolsza, tłumacząc: "Recenzja została przygotowana dla wydawnictwa (Autora z sugestią dokonania uzupełnień i korekt) oraz Ministerstwa Edukacji i Nauki. Nie jest przeznaczona dla instytucji zewnętrznych, w tym m.in. telewizji".
W międzyczasie udało się nam skontaktować z prof. Grzegorzem Ptaszkiem, który potwierdził, że jego ocena w zakresie językowym była negatywna i opinię z taką negatywną konkluzją wysłał do MEiN.
- Ale nie chcę wchodzić tutaj w rolę jakiegoś bohatera, dla którejkolwiek strony sporu politycznego o ten podręcznik. Dokonałem oceny merytorycznej, tak jak robię to od lat - podkreśla profesor. Recenzentem podręczników jest od ponad dekady, pod kątem językowym zrecenzował ich kilkadziesiąt - w tym kilka do historii oraz wiedzy o społeczeństwie - dotąd tylko parę razy wystawił ocenę negatywną.
Prof. Ptaszek jest na co dzień związany z Akademią Górniczo-Hutniczą, był też prezesem Zarządu Polskiego Towarzystwa Edukacji Medialnej. Jest językoznawcą, ale również psychologiem i medioznawcą. Specjalizuje się w badaniu przekazów medialnych, razem ze współpracowanikami z Wydziału Humanistycznego AGH przygotował pierwszy w Polsce e-podręcznik do komunikacji społecznej.
Rzeczoznawca zaznacza, że podręcznik prof. Roszkowskiego "zawiera wiele błędów językowych i nie stanowi wzoru poprawnej polszczyzny oraz nie realizuje wzorcotwórczej dla uczniów funkcji podręcznika".
Poniżej przedstawiamy fragmenty jego opinii o książce do HiT:
W podręczniku bardzo często zdarzają się fragmenty, które zostały napisane w sposób nieporadny językowo, z wieloma błędami nie tylko gramatycznymi, ale również stylistycznymi czy logicznymi. Dotyczy to głównie fragmentów, w których Autor, opisując wydarzenia historyczne, wprowadza wątki współczesne luźno powiązane z treścią rozdziału. Jest to tym bardziej zaskakujące, że autorem podręcznika jest znany polski historyk, autor wielu publikacji nie tylko naukowych, a zatem posiadający niezbędne kompetencje do tego, by swoje myśli formułować w sposób precyzyjny, rzetelny i zrozumiały. [...] Są jednak miejsca (i jest ich w podręczniku naprawdę dużo), w których styl staje się potoczny i razi kolokwialnością oraz nieporadnością.Prof. Grzegorz Ptaszek
Przykłady? "Chyba każdy słyszał o blokowaniu kont na fejsie" (s. 78); "Lansowano kult Stalina, którego zaklęcia i napomnienia miały przypominać, że uosabia on wolę i rozum świata" (s. 85); "Natomiast w większości państw europejskich, takich jak np. Polska, Francja, Wielka Brytania, Włochy, Węgry, Hiszpania, Portugalia czy Dania, narodowość określana przez język, religię, terytorium i długą historię ma poważne znaczenie, co ujawnia się nie tylko przy okazji meczów piłki nożnej" (s. 104).
"Penetracja sowietów" i "poetyczne" stwierdzenie Mao Zedonga
Prof. Ptaszek zwraca też uwagę, że w podręczniku pojawia się szereg błędów leksykalnych, składniowych, logicznych i merytorycznych, np. "Słowa nabrały charakteru terrorystycznego"; "Takimi napisami pokryto całą Polskę" (zamiast "takie napisy pojawiły się w całej Polsce"); "Mao Zedong stwierdził poetycznie" (zamiast "poetycko").
Mało? Są też zwroty takie jak: "przywodzić dzieci na świat", "respektujący modę", "penetracja Sowietów", "pogromowi poddano nauki społeczne, medyczne, a nawet biologię", "wspinających się wzwyż hierarchii władzy".
Prof. Ptaszek wytyka autorowi również błędy logiczne. Przykład? W podręczniku znajdziemy zdanie: "Protesty wobec symboli religijnych, np. w szpitalu lub w szkole, gdzie krzyże na ścianach wisiały przez całe wieki, bazują najczęściej na nielicznych, choć krzykliwych głosach, a więc nie mają charakteru demokratycznego".
Komentarz recenzenta: "tutaj Autor się myli, tego typu protesty w krajach demokratycznych mogą być możliwe, w krajach totalitarnych już nie".
W innym miejscu autor pisze: "A przecież według ideologii kolektywistycznych interes całości społeczeństwa miał być rzekomo ważniejszy niż jednostki".
Komentarz: "Tutaj Autor myli kultury kolektywistyczne (nie ma ideologii kolektywistycznych) z kolektywizmem rozumianym jako 'zasada wspólnej własności środków produkcji i wspólnej pracy obecna w ideologii komunizmu' (za WSJP PAN)".
Sto stron dalej prof. Roszkowski przekonuje: "Tylko w rodzinie człowiek naprawdę uczy się życia, na mniej lub bardziej trwałym fundamencie może przyswajać sobie wiedzę o świecie".
Komentarz recenzenta: "Głosząc taki pogląd, Autor całkowicie pomija rolę socjalizacji wtórnej, czyli środowisk pozarodzinnych, takich jak szkoła, środowisko rówieśnicze czy wspólnota religijna w uspołecznianiu jednostki".
Bez zadań, bez sensu, za to z pogardą
Co więcej, z recenzji rzeczoznawcy dowiadujemy się, że w podręczniku brak jest całkowicie komponentu zadaniowego, który - jak zauważa autor opinii - "pełni niezwykle ważną funkcję w procesie zdobywania wiedzy i nabywania określonych kompetencji". Dla licealistów nie przewidziano ćwiczeń i zadań, które mogłyby im pomóc w przyswajaniu wiedzy. Książka przypomina podręcznik akademicki lub spisany wykład.
A prof. Ptaszek zwraca w swojej recenzji uwagę, że pisząc podręcznik szkolny, trzeba mieć na uwadze, że "ma to być pomoc uniwersalna, skierowana do wszystkich uczniów bez względu na ich przekonania światopoglądowe czy religijne".
Podręcznik powinien cechować się pluralizmem idei i poglądów, a nie prezentować jednostronną wizję kultury i świata ("w tym wypadku w wydaniu katolicko-konserwatywnym").
Jednostronność, którą wskazuje prof. Roszkowskiemu prof. Ptaszek, ma odbicie w języku, który miejscami ma charakter (cytujemy za recenzją prof. Ptaszka): - wykluczający, np. kiedy autor krytykuje amerykański ruch kontrkulturowy lat 60. za skłonność do anarchii, wulgarny język, narkotyki i wolność seksualną oraz ilustruje to zdjęciem, na którym widnieją tęczowe flagi i transparent z napisem "Zróbmy sobie dobrze". Obok zdjęcia umieszczono podpis: "Hasłami podobnymi do tych hippisowskich z lat 1960 i 1970 posługują się uczestnicy obecnej rewolty kulturowo-obyczajowej"; - piętnujący, np. autor umieszcza zdjęcie osób trzymających transparenty z hasłami "Bóg, honor, dulszczyzna" czy "Wolna szkoła. Religia do kościoła", obok którego widnieje podpis "Wojujący ateiści w natarciu; dążenie do usunięcia Boga z przestrzeni publicznej niebezpiecznie nawiązuje do czasów panowania zbrodniczych systemów totalitarnych… Demonstracja pod krakowską kurią".
Prof. Ptaszek komentuje: "tego typu porównania są niebezpieczne, ponieważ zrównują osoby niewierzące domagające się swoich praw w przestrzeni publicznej z działaniem komunistów, którzy mordowali i prześladowali ludzi"; prof. Roszkowski przekonuje z kolei w swojej książce, że "wojujący ateiści chętnie ustawiają się wbrew faktom w roli prześladowanych".
Inny przykład? W rozdziale opisującym protest osób czarnoskórych w USA przeciw segregacji rasowej Autor często używa określeń uznawanych w Polsce za pejoratywne, jak: "kultura murzyńska", "Murzyni amerykańscy", "czarna rewolucja", "czarne gwiazdy jazzu", "czarna ludność USA". Recenzent zauważa: "Kwestia dotycząca współczesnego nacechowania pejoratywnego słowa 'Murzyn' w polszczyźnie była wielokrotnie przedmiotem dyskusji wśród językoznawców. W tym miejscu należy przywołać opinię prof. Marka Łazińskiego, według którego słowo 'Murzyn' jest nie tylko obarczone złymi skojarzeniami, ale i również archaiczne, dlatego też nie powinno się go używać w komunikacji publicznej, w tym szkole".
Podręcznik ma też miejscami charakter pogardliwy lub pejoratywny. Przykłady takich sformułowań, które wylicza prof. Ptaszek, to np. "zboczenia europejskie" (s. 19); "lewacki przywódca" (s. 348); "Dlaczego lewacy popierają związki homoseksualne i jednocześnie imigrację muzułmanów, którzy stosują u siebie karę śmierci wobec homoseksualistów? Dlaczego imigrację tę wspierają też feministyczne ruchy lewackie?" (s. 315); "Wciąż krwawym utrapieniem Europy pozostawał terroryzm o charakterze lewackim" (s. 439) (WSJP PAN opatruje wyraz "lewak" kwalifikatorem "pot. pejoratywne"); "chamski obyczaj lansowany w kręgach władzy" (s. 29).
Nazwisko? Rzeczniczka resortu: już nie podam
Co z tak miażdżącą oceną zrobiło MEiN? Przyjęło do wiadomości i… zamówiło zupełnie nową recenzję językową. Podręcznik został skierowany do ponownego zrecenzowania - 21 czerwca. Czy to normalne? Tak, to procedura zgodna z prawem - minister może zasięgnąć opinii innego rzeczoznawcy, gdy ktoś wystawi podręcznikowi ocenę negatywną.
Ale czy nowy rzeczoznawca zdąży go ocenić? Czy książka zostanie poprawiona przed 1 września? To wydaje się mało realne. Prof. Ptaszkowi recenzja książki zajęła niemal miesiąc - książkę otrzymał 19 maja, jego negatywna ocena pojawiła się w systemie 17 czerwca.
Zgodnie z ministerialnym rozporządzeniem dodatkową opinię rzeczoznawca sporządza w terminie 30 dni od dnia, w którym otrzymał egzemplarz ostatecznej wersji podręcznika.
Chcieliśmy dowiedzieć się, kto teraz będzie recenzował książkę po raz drugi. Na ministerialnej liście rzeczoznawców, którzy mogą ocenić podręcznik pod kątem językowym jest około 80 nazwisk.
Rzeczniczka MEiN Adrianna Całus, która w połowie czerwca sama podała nam w odpowiedzi na inne pytania nazwiska trójki pierwszych recenzentów, teraz niespodziewanie odmówiła odpowiedzi.
Tłumaczyła: - Do czasu otrzymania wymaganej przepisami prawa dodatkowej opinii językowej i zakończenia postępowania w sprawie dopuszczenia wyżej wymienionego podręcznika do użytku szkolnego Ministerstwo Edukacji i Nauki nie odnosi się i nie komentuje nazwisk wskazanych rzeczoznawców w związku z ochroną danych osobowych.
Kilka wersji "podręcznika"? A co to jest za wersja?
Dużo do powiedzenia o podręczniku ma za to minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. A to, co mówi, dziwi naszych rozmówców, którzy zajmują się recenzowaniem podręczników (nazwiska do wiadomości redakcji).
14 czerwca tych, którzy krytykują jedyny podręcznik do HiT, minister porównał z mordercami żołnierzy wyklętych.
A w miniony piątek odniósł się m.in. do zarzutów Państwowej Komisji ds. Pedofilii, która wytknęła prof. Roszkowskiemu, że ten publikuje w książce "treści pedofilne". Chodzi o cytat z jednego z niemieckich polityków i przywódców ruchu studenckiego z 1968 r. Daniela Cohn-Bendita.
Przemysław Czarnek pytany o tę sprawę w "Sednie Sprawy" Radia Plus powiedział, że "żąda od Państwowej Komisji ds. Pedofilii, żeby zainteresowała się zajęciami dodatkowymi w szkołach np. w Gdańsku". - Tam zajęć, które demoralizują dzieci, jest mnóstwo - powiedział szef MEiN.
Zaznaczył też, że cytat, który jest zapisany w podręczniku do HiT, jest cytatem z czynnego polityka Unii Europejskiej, który "nie poniósł żadnych konsekwencji za swoje pedofilskie wyczyny". - Pan profesor Wojciech Roszkowski, z tego, co wiem od moich pracowników z ministerstwa, a oni wiedzą od wydawnictwa, skrócił ten cytat tak, że jeśli on wywołuje jakikolwiek szok, to żeby nie szokował, zrobił opis mniej, że tak powiem, uderzający w oczy - przekazał Czarnek. I dodał: - Z tego, co wiem, wydawnictwo już to poprawiło.
- I to jest właśnie najdziwniejsze - słyszę od jednego z rzeczoznawców. - Zwykle dostajemy do recenzji książki w ostatecznej wersji, które tylko nieznacznie są poprawiane pod wpływem naszych uwag. Ze słów ministra Czarnka może wynikać, że jest już kilka różnych wersji tego podręcznika. I nawet ministerstwo nie ma ostatecznej. Skąd mamy wiedzieć, jaka wersja trafiła do dodatkowej recenzji językowej?
A inny pyta: - Czym jest książka, którą można w tej chwili kupić w wydawnictwie Biały Kruk? Przecież to nie jest podręcznik. Można się w tym pogubić.
Można bez podręcznika
Podręczniki szkolne są dodatkowym materiałem dydaktycznym. Nie ma obowiązku korzystania z nich w szkole. Książka do HiT budzi wiele emocji, bo dla podręcznika prof. Roszkowskiego nie ma jak dotąd żadnej alternatywy, a równocześnie zakres materiału z HiT ma być od 2026 roku sprawdzany na maturze z wiedzy o społeczeństwie. Co roku zdaje ją ok. 18 tys. nastolatków.
Nauczyciele oprócz podręczników mogą jednak korzystać z wszelkich innych materiałów dydaktycznych. M.in. dlatego w sieci powstała zbiórka na "Cyfrowy HiT". Jej autor - Rafał Szymczak - chce zebrać 89 tys. złotych na opracowanie "niezależnego i darmowego e-podręcznika do nowego przedmiotu w szkołach ponadpodstawowych Historia i Teraźniejszość". Autor zapewnia: "Cyfrowy HiT będzie realizował podstawę programową bez indoktrynacji i polityki historycznej".
Szymczak w zeszłym roku wraz z zespołem historyków opracował i opublikował e-podręcznik cyfrowehistorie.pl, obejmujący lata 1918-1948. "Cyfrowy HiT" ma zostać stworzony przez osoby, które tworzyły "Cyfrowe Historie".
Szymczak zastrzega: "Cyfrowy HiT nie będzie ubiegał się o wpisanie na listę podręczników MEiN. Nie ukrywamy, że nie zgadzamy się z pomysłem MEN, aby HiT był narzędziem polityki historycznej. Chcemy dać nauczycielom i uczniom materiał, który pozwoli rozmawiać o historii najnowszej w sposób zgodny z wiedzą historyczną i standardami edukacji historycznej. Obawiamy się, że takie podejście może nie zyskać poparcia ministerstwa".
Autorka/Autor: Justyna Suchecka
Źródło: tvn24.pl