Premium

Ćpają wszędzie, wszyscy i wszystko. Lustra

Zdjęcie: Shutterstock

Biorąca narkotyki nastolatka nie wygląda dziś jak wyniszczona Christiane F. z berlińskiego dworca Zoo. To wasza czwórkowa córka z Warszawy, Barlinka czy Puław, która z jakiegoś powodu pokochała otępiający stan po lekach nasennych. - Nie ma w tej chwili grupy społecznej, która jest wolna od uzależnienia - przekonuje dr Maria Banaszak, psychoterapeutka z Monaru. I dlatego o narkotykach trzeba rozmawiać.

Dzieciaki, szczególnie wielkomiejskie, z mieszaniną obrzydzenia i lęku mijały porzucone na klatkach schodowych strzykawki. A raz spotkany w bramie, na dworcu czy w parku narkoman - obleczony siną skórą, z ropiejącymi ranami po wkłuciach na rękach, nogach, szyi, wrak człowieka - na całe życie potrafił być przestrogą, by nie sięgać po narkotyki.

Całe pokolenia wychowywane na książce "My dzieci z dworca Zoo" (z 1978 roku, adaptacja filmowa z 1981 roku), słysząc "narkotyki", widziały heroinę, najczęściej w postaci obrzydliwej brei tak zwanego kompotu, wymieszanego z krwią. Widziały brud, pot, łzy, w końcu śmierć.

To było ekstremum.

To były czasy przed komórkami i internetem.

Czasy, w których dominowało przeświadczenie o nieszkodliwości innych narkotyków, po których miało się haj. Odlot. Jak Jim Morrison po LSD. Były skręty z marihuany, po których człowiek stawał się otumaniony, ale raczej wesoły. A do niewinnego (choć często tylko pozornie) palenia trawki przyznawały się osoby publiczne i bliscy.

Ale dziś ani marihuana nie jest taka sama, ani "Dzieci z dworca Zoo". Wypuszczona w 2021 roku serialowa wersja dawnego bestsellera - jak pisali recenzenci - "doprawiona została cukrem zamiast heroiny". Bohaterowie są ładni, narkotyczne stany po heroinie - barwne, a śmierć - wyjątkowo schludna. Nic strasznego.

Nic odstraszającego.

Dziś tamto pokolenie, wychowane na książce, jest rodzicami. Bywają przerażeni, bo patrzą i nie widzą. Bo jak zobaczyć w "niewinnym" skręcie tak wysokie stężenie THC? Że joint jest "chrzczony" czymś jeszcze?

Znajomi 14-latki z Poznania zarzekali się, że "tylko palili". - Ale w tej chwili na rynku mamy substancje, które udają lub wzbogacają marihuanę. To nie marihuana zabiła dziewczynę, ale najprawdopodobniej substancje dodatkowe - opowiadał na antenie TVN24 toksykolog Tomasz Białas. Podkreślał, że nigdy nie wiadomo, jak na "nowe" substancje psychoaktywne zareaguje organizm.

A nowych substancji, które mogą być niebezpieczne dla użytkowników, stale przybywa.

Patrz także: dopalacze. Jeden trafi na listę substancji zakazanych, w jego miejsce na rynku pojawią się dwa kolejne o zmienionym składzie: ich wytwórcy dosypią na przykład trutki na szczury i nowy dopalacz gotowy.

Narkotyki coraz częściej przypominają kolorowe cukierkiShutterstock

Śmierć wygląda dziś jak cukierek, w śmiesznym opakowaniu, z uśmiechniętą buźką, logo superbohatera lub kwiatuszkiem; narkotyki są dziś różowe i kolorowe albo przezroczyste, wręcz niewidzialne.

Fragment książki "Hajland. Jak ćpają nasze dzieci"

Zmieniają się też powody, dla których po narkotyki sięgają i młodzi, i starsi. Do często pokazywanych w popkulturze: odprężenia (marihuana), imprezowania (kokaina, ecstasy), odpływania i wyniszczenia (heroina), coraz częściej dochodzą codzienne troski. Takie, które kiedyś wydawały się nie być powodem do skorzystania z narkotyku: odchudzanie się, przepracowanie czy nawet nadmiar obowiązków domowych. Substancje psychoaktywne łatwiej kupić, są też tańsze.

Na widok blistrów z lekami na nocnej szafce, na desce rozdzielczej auta czy wysypanej z całą zawartością torebki, nikt nie krzyczy: "ty narkomanie!" czy "ty narkomanko!". Plagą staje się ćpanie w domowym zaciszu i w samotności. Również w dziewczyńskich, pastelowych pokoikach i w kobiecych sypialniach w stylu shabby chic.  

Dr Maria Banaszak o narkotykach

Uzależnienie nie ma wieku ani płci.

Uzależnienie nie ogląda się na status materialny rodzin, lubi też tak zwane dobre domy.

A jak wynika z raportu Europejskiego Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii, narkotyki biorą wszyscy, wszędzie, a narkotykiem może być wszystko.

Czym zajmuje się policja?

Przeglądam kroniki policyjne. Im cieplej, tym więcej w nich o narkotykach.

14 czerwca, Bydgoszcz. 19-latek w czasie kontroli drogowej był mocno pobudzony, okazało się, że prowadził auto pod wpływem substancji psychoaktywnych. Narkotest wykazał obecność marihuany i amfetaminy w jego organizmie.

15 czerwca, Piaski w okolicach Grudziądza. Policjanci przeprowadzili pościg za kierowcą, który nie zatrzymał się do kontroli drogowej. Powodem desperackiej ucieczki 29-latka były brak uprawnień do kierowania oraz posiadane narkotyki.

27 czerwca, Lubin. 26-letni kierowca ze Ścinawy był odurzony narkotykami. Lokalne media tak komentowały jego zatrzymanie: "Pikanterii sprawie dodaje fakt, że w pobliżu odbywały się Dni Lubina, gdzie bawiły się tłumy mieszkańców, w tym małe dzieci".

2 lipca, Gdów. Najpierw policjanci wylegitymowali 23-latka, który miał przy sobie ponad 22 gramy marihuany, a kilka godzin później 28-latka, który miał w aucie 65 gramów tej samej substancji.

5 lipca, Boszkowo. Policjant patrolujący motorówką Jezioro Dominickie zatrzymał dwie osoby pływające rowerem wodnym. 22- i 23-latek mieli przy sobie marihuanę w paczce po papierosach oraz metalowy młynek z suszem konopnym. W ich domach znaleziono kolejne substancje psychoaktywne.

11 lipca, Elbląg. Policjanci zatrzymali na miejskim targowisku agresywnego 15-latka. Chłopak próbował połknąć woreczek z narkotykami, a policjanta, który próbował mu to uniemożliwić… ugryzł w rękę. Znaleziono przy nim wagę elektroniczną, gotówkę oraz dwa zawiniątka z marihuaną oraz amfetaminą.

Czy - jak mogłoby wynikać z kronik policyjnych - ryzykownie po narkotykach zachowują się tylko młodzi mężczyźni? Czy 22 gramy to dużo? Wreszcie czy lato po prostu sprzyja przyjmowaniu substancji psychoaktywnych? Niedawno czytałam, że z badań Uniwersytetu Medycznego w Nowym Jorku (2019) wynika, iż ponad jedna trzecia użytkowników LSD, ecstasy, marihuany i kokainy ma pierwszy kontakt z tymi narkotykami właśnie w czasie wakacji. Czy więc w Polsce jest podobnie?

Pytania się mnożą. A ja idę z nimi do dr Marii Banaszak, specjalistki psychoterapii uzależnień, współautorki (wraz z dziennikarką Agatą Jankowską) książki "Hajland. Jak ćpają nasze dzieci", która ukazała się w maju tego roku.

Maria Banaszak z MonaruAleksander Prugar

Będę brał je w aucie

Banaszak pracuje w oddalonym o około 70 kilometrów od Warszawy ośrodku Monaru w Głoskowie. Poza tym prowadzi dyżury w biurze organizacji na warszawskim Muranowie. To tam się spotykamy. Gdy opowiadam jej o zawartości kronik policyjnych, nie jest zaskoczona. - To nie jest opowieść o tym, że tylko młodzi mężczyźni zażywają substancje psychoaktywne, tylko raczej o tym, że zwykle najłatwiej ich złapać - zauważa na wstępie.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam