- Nie we wszystkich przypadkach czas leczy rany. Bliscy osób zaginionych często nawet po wielu latach cały czas czują ból. On jest permanentny, czasem może towarzyszyć im do końca życia - mówi Aneta Bańkowska, psycholożka z Fundacji ITAKA. Michał Karaś zaginął, gdy miał 16 lat. W tym roku kończyłby 40. Jego bliscy wciąż nie wiedzą, co się z nim stało.
- Nie ma dnia, byśmy nie myśleli o Michale - kim by dzisiaj był, co by robił, czy miałby dzieci. Człowiek zastanawia się, że może jakby nie pozwoliło mu się pójść na tę dyskotekę, gdyby został w domu, to nic by się nie wydarzyło i byłby dzisiaj z nami - mówi Bożena Martyna, siostra zaginionego Michała Karasia.
Mimo upływu lat rozmowa o nim wciąż wywołuje emocje. Drży jej głos, w oczach stają łzy.
Michał wyszedł z domu 19 sierpnia 2000 roku Dzień później, 20 sierpnia, jego siostra zorientowała się, że nie wrócił na noc. Szukali go w okolicznych wioskach i lasach, przeczesali fragment brzegu pobliskiej rzeki, obdzwonili komendy policji i szpitale. Zaglądali nawet do studzienek kanalizacyjnych. I nic. Michał przepadł jak kamień w wodę.
Od dnia, w którym Bożena Martyna zastała w pokoju brata puste łóżko, mijają dziś dokładnie 24 lata.
Zatańczył z blondynką i przepadł
- Dla wielu rodzin rocznica zaginięcia to bardzo trudny czas. Wracają wspomnienia, przypomina się wszystko, co się wtedy działo. Takim dniem mogą być też urodziny, bo wtedy siłą rzeczy myślimy o tym, kim byłaby dziś i co robiła osoba zaginiona. Mogą się pojawić emocje i płacz, bo rana staje się dużo bardziej żywa. Nie we wszystkich przypadkach czas leczy rany - mówi Aneta Bańkowska, psycholożka, koordynatorka linii wsparcia Fundacji ITAKA. - Bliscy osób zaginionych często nawet po wielu latach cały czas czują ból, on jest permanentny, czasem może towarzyszyć im do końca życia.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam