Choć nie ma pozwolenia na budowę, ani nawet warunków zabudowy, na działkę w Piskorach zaczął zwozić klatki. Stawia też ogrodzenie i buduje studnię. - To przymiarki do budowy fermy norek, która zatruje nam życie - alarmują mieszkańcy okolicy.
To, że Ryszard Rogala planuje budowę fermy norek, nie jest tajemnicą. 19 sierpnia złożył wniosek o wydanie warunków zabudowy dla przeznaczonych na to pawilonów. Chce hodować 7700 sztuk zwierząt.
Urząd warunków zabudowy na razie nie wydał, ale mieszkańcy zauważyli, że na działce pojawiły się już klatki. - Boimy się, że zacznie budować bez zezwoleń - alarmują aktywiści ze Stowarzyszenia Doliny Bawołu i Czarnej Strugi.
Siarka na połysk futra
Zdaniem stowarzyszenia, ferma może być szkodliwa dla otoczenia. - Chodzi przede wszystkim o odchody, które mówiąc kolokwialnie "idą" później do gruntu. Ten teren to otulina Puszczy Pyzdrskiej, a taka ferma to zagrożenie dla wody, gleby i powietrza - przekonuje Kamila Turewicz. Jej zdaniem, kolejnym problemem jest siarka, która dodawana jest do paszy po to, aby uzyskać połysk futra.
- Nie mamy nic przeciwko inwestycji, ale nie akurat ferma norek - mówi Turewicz. I dodaje: - Blokujemy tę decyzję jak możemy. Kiedy pan Rogala złożył wniosek o warunki zabudowy, wykazaliśmy szereg nieprawidłowości i nieścisłości. Wtedy zawiesił on postępowanie. Faktycznie w tej materii nie złamał jeszcze prawa, boimy się jednak że to zrobi.
"Proszę sobie dać spokój"
Sprawa jest znana wójtowi Blizanowa, Sławomirowi Musiołowi. - Inwestor złożył wniosek o wydanie warunków zabudowy. My wystąpiliśmy o uzupełnienie tego wniosku, ponieważ nie był on kompletny. Wnioskodawca wystąpił więc o zawieszenie postępowania, aż uzyska stosowne dokumenty - tłumaczy.
Sławomir Czapski, sekretarz gminy dodaje: - Poprosiliśmy o uzupełnienie wniosku, między innymi o informację, skąd brana będzie woda. Inwestor zgłosił bowiem własną studnię głębinową. Chcieliśmy od niego pozwolenie na korzystanie z tej studni.
Zdaniem Turewicz, na działce zostały już wykonane pierwsze prace. Na dowód przedstawia zdjęcie. Ich zdaniem, gdy tylko zostało wykonane, Rogala polecił zasypanie studni.
Zaprzecza temu pełnomocnik i zarazem syn inwestora - Dariusz Rogala: - Jestem przedsiębiorcą od 20 lat, działam w branży spożywczej. Niczego nigdy nie robiłem bez zezwoleń i nie działałem niezgodnie z prawem. To wszystko jest nieprawda, proszę sobie z tym dać spokój! - denerwuje się. - To stowarzyszenie składa się z czworga ludzi, pikietują pod oknami mojego ojca. Czworo dorosłych ludzi i reszta dzieci. Pikiety robią - ucina rozmowę.
Studnia jest czy jej nie ma?
Na razie urzędnicy przeprowadzili wizję lokalną. - Mogę potwierdzić, że na miejscu wykonano drobne prace budowlane i porządkowe. Inwestor uzyskał jednak na nie zgodę. Inwestor nie posiada studni, a przynajmniej nie posiada dokumentów, które powinien nam przedstawić, chcąc budować studnię. Musi uzyskać pozwolenia wodno-prawne, których póki co nie ma - podkreśla Czapski.
Rozpoczęcie budowy fermy bez pozwoleń stowarzyszenie zgłosiło tymczasem do powiatowego inspektoratu nadzoru budowlanego w Kaliszu.
- Prowadzimy postępowanie w sprawie budowy studni, utwardzenia terenu i budowy ogrodzenia. Dziś inwestor był u nas - poinformowała w poniedziałek Elżbieta Naskręcka z PINB. - Zgłosił rozpoczęcie robót po ich rozpoczęciu, a powinien poczekać z tym 30 dni od zgłoszenia. Należy więc traktować to jako samowolę budowlaną. Inwestor z tymi pracami zbytnio się pospieszył - mówi.
Inspektor dodaje, że budowy ogrodzenia poniżej 2,2 metra wysokości nie trzeba w ogóle zgłaszać, jednak ogrodzenie pana Rogali miejscami jest wyższe.
- Jeśli w międzyczasie pan Rogala obniży ogrodzenie, umorzymy ten punkt sprawy. Tak samo będzie w przypadku studni. Geolog na miejscu nie stwierdził odwiertu. My jednak zamierzamy sprawdzić to jeszcze raz osobiście. Utwardzenie gruntu jest faktem - mówi Naskręcka.
- Na ten moment inwestor nie ma prawa prowadzenia żadnych czynności prowadzących do budowy fermy. Nie ma żadnych zezwoleń, nie ma decyzji o warunkach zabudowy, proces uzyskania tej decyzji nawet nie trwa tylko został zawieszony- zapewnia wójt Musioł. I dodaje: - Wiem, że przywożono tam klatki. Wysłałem na miejsce kontrolę, która miała sprawdzić czy odbywają się tam prace nad ich montażem, ale nic takiego nie miało miejsca - mówi.
Wszystko przez jeden przecinek
To nie pierwszy konflikt o fermę norek w ostatnich tygodniach. Jak tłumaczą aktywiści, problem nasilił się po tym, jak w załączniku do rozporządzenia Rady Ministrów na temat uciążliwych dla środowiska instalacji... przesunięto przecinek. W ten sposób zmieniono współczynnik określający, ile zwierząt może być hodowanych na jednym hektarze. Teraz zamiast 40 norek na hektar, można na tej samej powierzchni hodować ich 400.
Dzięki tej zmianie, inwestorzy mogą hodować ogromne ilości zwierząt bez konieczności sporządzania raportu o szkodliwości dla środowiska. - To spowodowało, że hodowla stała się w Polsce nieprawdopodobnie opłacalna. Jest tak intratna, że producenci futer łamią wszelkie prawo, robią samowole budowlane, kupują zwierzęta i dopiero później to wszystko legalizują- tłumaczy Turewicz.
Autor: kk/roody / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Kamila Turewicz