Łoś wpadł do kanału ściekowego w Zielonej Górze. Sam nie potrafił się wydostać, ale współpracować ze strażakami też nie chciał. Nie pomogło polewanie wodą. W ruch poszły konary, mata antypoślizgowa, lina i ciężarówka.
Sarny już tam bywały, ale łosie jeszcze nie. W niedzielę do kanału ściekowego w Zielonej Górze wpadł łoś. Zwierzę nie potrafiło samo się z niego wydostać. Na ratunek ruszyli strażacy.
Łoś nie chciał współpracować
- Ciężko było wyciągnąć łosia z kanału, a właściwie to poprosić go, żeby wyszedł. Próbowaliśmy różnych sposobów. Używaliśmy na przykład konarów drzew. Rozciągnęliśmy też matę antypoślizgową, ale łoś nie chciał współpracować. Postanowił dalej przechadzać się po tym kanale - mówi st. asp. Piotr Grabas ze straży pożarnej w Zielonej Górze.
Łatwo nie było. Akcja trwała sześć godzin, ale zakończyła się sukcesem.
- Efekt przyniosło dopiero zahaczenie liny o rogi łosia i wyciągnięcie go z kanału za pomocą samochodu ciężarowego. Potem trzeba było go skrępować i podać środki usypiające - tłumaczy Grabas.
Zwierzę całe i zdrowe wróciło na wolność.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/ ks / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24