Monika G. w 2016 roku została brutalnie zamordowana w Żernikach (woj. wielkopolskie) przez byłego partnera, który wcześniej bił ją i zastraszał. Bezskutecznie prosiła o ochronę policyjną. Przez miesiąc policjanci nic nie zrobili w sprawie, a po morderstwie sfabrykowali notatki służbowe. - To była najbardziej bezmyślna i najgłupsza rzecz, jaką mogliśmy zrobić - powiedział we wtorek w sądzie jeden z byłych policjantów.
Sąd Rejonowy w Poznaniu kontynuował we wtorek proces przeciwko czterem funkcjonariuszom policji oskarżonym o niedopełnienie obowiązków i przekroczenie uprawnień w związku z zabójstwem 21-letniej kobiety w Żernikach.
Zabił na oczach matki
23 marca 2016 r. Monika G. została zamordowana. Sławomir B. czekał na nią, gdy przyjechała do pracy. Na parkingu w podpoznańskich Żernikach na oczach jej matki zadał kobiecie 20 ciosów nożem, po czym uciekł i popełnił samobójstwo. Sławomir B. był w przeszłości karany.
Wcześniej, obawiając się o swoje zdrowie i życie, kobieta kilkakrotnie prosiła policję o pomoc. Składała zawiadomienie w sprawie psychicznego i fizycznego znęcania się nad nią przez Sławomira B. Prosiła też o interwencję w związku z agresywnym zachowaniem mężczyzny.
Policjanci chcieli stworzyć pozory, że coś w tej sprawie robili
Akt oskarżenia przeciwko czterem policjantom skierował do poznańskiego sądu rejonowego Wydział Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej. Po śmierci kobiety i wewnętrznej kontroli w policji odwołane zostało kierownictwo komisariatu na poznańskim Nowym Mieście.
Dwóch funkcjonariuszy - Krzysztof W. i Piotr R. - zostało oskarżonych o przekroczenie uprawnień i poświadczenie nieprawdy w dokumentach. Pierwszy z policjantów prowadził, drugi nadzorował postępowanie dotyczące kierowania gróźb karalnych oraz naruszenia nietykalności cielesnej Moniki G. przez jej byłego partnera, do czego doszło w lutym 2016 roku. W toku tego postępowania sporządzili oni cztery notatki urzędowe, ostatnią datowaną na dwa dni przed zabójstwem Moniki G.
Według śledczych, w notatkach tych oskarżeni policjanci udokumentowali przeprowadzenie czynności, których faktycznie nie przeprowadzono. W ten sposób mieli poświadczyć nieprawdę co do okoliczności podjęcia próby zatrzymania i wykonania czynności procesowych z udziałem Sławomira B. Funkcjonariuszom grożą kary od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności.
W sądzie oskarżeni podkreślali, że są niewinni. Kiedy proces się rozpoczynał - w kwietniu 2018 roku - odmówili także składania wyjaśnień. Odpowiadali wyłącznie na pytania swoich obrońców.
Były policjant: stworzyliśmy fałszywą notatkę
Na poprzedniej rozprawie, która odbyła się pod koniec lutego, wyjaśnienia złożył Krzysztof W. Powiedział wówczas, że to on napisał notatki, które są zawarte w aktach sprawy. Zaznaczył jednak, że napisał je pod wpływem nacisków przełożonych. "Pamiętam, jak w tym dniu przyszedł do mnie do pokoju jeden z moich przełożonych Piotr R. i powiedział, że był na spotkaniu z przełożonymi i żeby nie było problemów, to żebym napisał notatki, które będą mnie w jakiś sposób chroniły. Pamiętam, że powiedziałem Piotrowi, że ja się sam nie podpiszę pod tymi notatkami, bo pomyślałem, że dlaczego ja mam tutaj coś pisać. Zaproponował więc, że razem napiszemy te notatki i że się pod nimi podpiszę. Pamiętam, że na podjęcie tej decyzji była chwila, minuta dosłownie" – mówił.
Krzysztof W. zaznaczył także, że to Piotr R. miał mu mówić, dyktować, co napisać w tych notatkach. - Treść tych notatek była niezgodna z tym, co się wydarzyło. W ogóle nie chciałem pisać tego, bo była tam pisana nieprawda. Pamiętam, że w tych notatkach było napisane, że pojechaliśmy tam na miejsce, ale nikogo nie zastaliśmy. Nie byliśmy tam na miejscu – podkreślił i dodał, że napisanie notatek odebrał jako polecenie służbowe.
"Przez miesiąc Krzysztof W. nic nie zrobił w tej sprawie"
W trakcie wtorkowej rozprawy do wyjaśnień Krzysztofa W. odniósł się współoskarżony Piotr R. Mężczyzna przyznał się w sądzie do zarzucanego mu czynu i powiedział, że o zabójstwie Moniki G. dowiedział się w nocy, a następnego dnia rano został wezwany na odprawę kierownictwa komisariatu Poznań-Nowe Miasto.
- Na tej odprawie miałem wątpliwą przyjemność zapoznać się z aktami dochodzenia prowadzonego przez Krzysztofa W. w sprawie gróźb karalnych wobec pani G. W zasadzie przez miesiąc Krzysztof W. nic nie zrobił w tej sprawie. Również nie zgłaszał mi żadnych problemów z tą sprawą ani tego, że czegoś nie może zrobić. Następnie na tej odprawie zostałem poinformowany przez komendanta, że sprawa ma iść do kontroli do Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu. Komendant polecił mi też przekazać Krzysztofowi W., aby w ciągu 20 minut uzupełnił akta dochodzenia o udokumentowanie poczynionych ustaleń lub wykonanych czynności. Muszę tutaj wyjaśnić, że zdarzało się niekiedy, że dochodzeniowcy sporządzali zapiski z ustaleń lub czynności, na podstawie których później sporządzali notatkę, coś w rodzaju relacji zbiorczej – mówił Piotr R.
Jak dodał, niestety Krzysztof W. poinformował go, że to, co jest w aktach, to wszystko, co wykonał, "czyli prawie nic". - Sytuacja mnie zdenerwowała. Powiedziałem Krzysztofowi W., co o tym sądzę. Nie wykluczam, że mógł się poczuć urażony tym, co usłyszał, bo zdarza mi się nie przebierać w słowach. Ale nic to nie zmieniło i w dalszym ciągu w aktach była pustka. Wtedy od słowa do słowa doszliśmy do wniosku, że sporządzimy jakiekolwiek notatki, żeby coś było w aktach, coś, co wypełni tę próżnię – dodał. Piotr R. wskazał, że Krzysztof W. "nie miał żadnych koncepcji co do tych notatek, autorem treści tych notatek jestem ja".
"To była najbardziej bezmyślna i najgłupsza rzecz"
Oskarżony zaprzeczył jednak, aby do czegokolwiek zmuszał Krzysztofa W. i zaznaczył, że wszystkie daty i godziny widniejące w notatkach wybierał właśnie Krzysztof W., korzystając ze swojego terminarza. Daty te były wybierane tak, aby nie kolidowały z czynnościami, które wykonywał w innych sprawach. - Nie wiem, co kierowało Krzysztofem przy sporządzaniu tych notatek, ja natomiast kierowałem się dobrem służby. Nie chciałem bowiem, aby bezczynność czy niekompetencja jednego funkcjonariusza w jednej sprawie rzutowały na wizerunek komisariatu i pionu dochodzeniowo-śledczego, z którym byłem związany od samego początku pracy w policji. W sporządzaniu notatek nie brał udziału nikt z przełożonych, brałem w tym udział tylko ja i Krzysztof – podkreślił.
Dodał, że zawsze podchodził do swoich obowiązków poważnie i starał się wykonywać je jak najlepiej. - Nigdy nie działałem w złej wierze i zawsze kierowałem się dobrem służby, co wielokrotnie negatywnie przekładało się na moje życie prywatne i rodzinne. Sporządzenie tych notatek to była najbardziej bezmyślna i najgłupsza rzecz, jaką mogliśmy zrobić. Żałuję tego, że w ogóle je sporządziliśmy – zaznaczył oskarżony. W trakcie wtorkowej rozprawy sąd przesłuchał także kolejnych świadków, w tym partnerkę Krzysztofa W. oraz ówczesnego zastępcę naczelnika wydziału kryminalnego i naczelnika wydziału prewencji Komisariatu Policji Poznań-Nowe Miasto.
Kolejny termin rozprawy wyznaczono pod koniec czerwca.
Oskarżonych jeszcze dwóch funkcjonariuszy
W procesie na ławie oskarżonych zasiada także dwoje innych funkcjonariuszy. Po zabójstwie Moniki G. prokuratura zarzuciła Marzenie L., policjantce, która prowadziła postępowanie o psychiczne i fizyczne znęcanie się nad kobietą, że nie dopełniła ciążących na niej obowiązków służbowych - nie przekazała dwóch wniosków pokrzywdzonej Moniki G. o udzielenie jej środków ochrony i pomocy Komendantowi Wojewódzkiemu Policji w Poznaniu.
Taki sam zarzut usłyszał Paweł I., który jako zastępca naczelnika wydziału kryminalnego nadzorował postępowanie prowadzone przez Marzenę L. Funkcjonariuszom grożą kary do trzech lat więzienia.
Źródło: TVN24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24