Dziewięcioletni chłopiec zginął z powodu licznych ciosów zadanych narzędziem tępokrawędzistym - poinformowała Prokuratura Okręgowa w Poznaniu. Sekcje 55-latki, 14-latki oraz 61-latka trzeba będzie powtórzyć. Ciała małżeństwa i dwojga dzieci strażacy znaleźli po ugaszeniu pożaru domu jednorodzinnego w Zalasewie (Wielkopolskie).
O wynikach sekcji poinformował w czwartek Łukasz Wawrzyniak z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. - Biegłym udało się ustalić tylko przyczynę śmierci chłopca. Dziewięciolatka, którego znaleziono ciało w pogorzelisku. Według wstępnej opinii biegłych chłopiec zmarł w wyniku obrażeń czaszko-mózgowych spowodowanych zadaniem licznych ciosów w obrębie głowy i twarzy narzędziem tępokrawędzistym - przekazał prokurator na konferencji prasowej.
Dodał, że sekcje pozostałych ofiar trzeba będzie powtórzyć. - Biegli nie wydali opinii ostatecznej, będzie ona możliwa po przeprowadzeniu dodatkowych badań - przekazał.
Zgłoszenie o pożarze domu jednorodzinnego w Zalasewie służby odebrały w nocy z poniedziałku na wtorek. Ogień gasiło osiem zastępów straży pożarnej. Kiedy pierwsze wozy strażackie pojawiły się na miejscu, pożar objął już pierwsze piętro budynku oraz poddasze. W trakcie gaszenia pożaru strażacy natknęli się na dwa ciała, dwa kolejne zostały znalezione po ugaszeniu pożaru, w trakcie przeszukiwania pogorzeliska.
Policja: to nie był zwykły pożar
Rzecznik wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak przekazał we wtorek, że ofiary to małżeństwo: mężczyzna miał 61 lat, kobieta - 55. Nie żyją też dzieci w wieku 9 i 14 lat.
- Wstępnie na pewno możemy powiedzieć, że nie był to zwykły pożar. Bierzemy pod uwagę charakter kryminalny tej sprawy. Nie rozstrzygamy, w tej chwili czy było to zabójstwo, a pożar został wywołany, by zatrzeć ślady, czy też było to tak zwane samobójstwo rozszerzone - przekazał wtedy Borowiak.
Jak dodał, rodzina niedawno wprowadziła się do tego domu, wcześniej mieszkała w Niemczech.
Prokuratura nie wyklucza żadnej wersji
Według nieoficjalnych informacji PAP zmarły mężczyzna miał założony na głowę worek. Natomiast na twarzy chłopca położony był "fragment tekstylnego materiału". Przybyłe na miejsce pożaru służby miały zauważyć także ślady "brunatnej substancji" na podłodze. Prokuratura nie chce odnosić się do tych informacji.
Prokurator Wawrzyniak podkreślił na konferencji w czwartek, że śledczy nadal badają sprawę i wciąż żadna z wersji zdarzenia nie jest wykluczana. Wstępnie brane jest pod uwagę zarówno tzw. rozszerzone samobójstwo, jak i udział w zdarzeniu osób trzecich i wywołanie pożaru w celu ukrycia przestępstwa.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Poznań