Nie będzie kolejnych zarzutów za śmierć Igora Stachowiaka. Prokuratura Regionalna w Poznaniu podtrzymała decyzję o umorzeniu śledztwa w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci mężczyzny. Rozgoryczenia nie kryje ojciec chłopaka. - Bez wątpienia, gdyby nie spotkał policjantów, toby nadal żył - uważa Maciej Stachowiak.
O umorzeniu śledztwa w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci mężczyzny zdecydowała w czerwcu zeszłego roku Prokuratura Okręgowa w Poznaniu. Na tę decyzję zażalenie złożyła rodzina Igora Stachowiaka.
Prokuratura Regionalna w Poznaniu sprawdziła, czy działania podjęte przez prokuraturę okręgową były wystarczające. Po ośmiu miesiącach zdecydowała o podtrzymaniu decyzji w tej sprawie. - Prokurator wziął pod uwagę całokształt okoliczności tej sprawy, tego zdarzenia, które było rozciągnięte w czasie, ale było też dynamiczne. Te interwencje były poddane badaniu przez biegłych, później przesłuchania biegłych oceniał prokurator i doszedł do wniosku, że podstaw do formułowania zarzutów nie ma - tłumaczy Anna Marszałek, rzecznik prasowa Prokuratury Regionalnej w Poznaniu.
"Poszły papiery do Strasburga"
Z tą opinią od początku nie zgadzał się ojciec Igora Stachowiaka. I zdania w tej kwestii nie zmienił. Uważa, że zespół biegłych, który zajmował się sprawą był niekompletny. - To opinia moja i mecenasów. W zespole nie było kardiologa ani psychiatry, a to są dziedziny kluczowe w tej kwestii - przekonuje Maciej Stachowiak.
Decyzja o umorzeniu śledztwa jest dla niego zaskoczeniem. - Jest to dla mnie niezrozumiałe, bo uważam, że organom państwa powinno zależeć na skrupulatnym i dokładnym wyjaśnieniu tej sprawy, ponieważ rzuca to bardzo złe światło na wszystkie organy państwa. Już poszły papiery do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu i czekamy na decyzję stamtąd - powiedział ojciec pokrzywdzonego.
Liczy, że decyzja trybunału będzie korzystna dla niego. - Bez wątpienia, gdyby nie spotkał policjantów, toby żył (...) Wszedł zdrowy na komisariat i nie wyszedł z niego żywy - podkreśla.
Zmarł po policyjnej interwencji
25-letni Igor Stachowiak został zatrzymany 15 maja 2016 roku na wrocławskim Rynku. Kilka godzin później zmarł. Do nagrań pokazujących, jak wyglądała policyjna interwencja, dotarł Wojciech Bojanowski, reporter "Superwizjera" TVN.
Na nagraniach z kamery umieszczonej w paralizatorze widać leżącego na podłodze policyjnej toalety 25-letniego Stachowiaka. Jest skuty kajdankami i kilkukrotnie rażony prądem.
Śledztwo w sprawie śmierci mężczyzny prowadziła Prokuratura Okręgowa w Poznaniu. Po jego zakończeniu oskarżono czterech - byłych już - policjantów. Zdaniem śledczych, mężczyźni przekroczyli uprawnienia i znęcali się nad pozbawionym wolności zatrzymanym. Za to byłym mundurowym groziło do 12 lat pozbawienia wolności.
Policjanci skazani za przekroczenie uprawień
W lutym 2020 roku Sąd Okręgowy we Wrocławiu uznał wszystkich czterech oskarżonych za winnych przekroczenia uprawnień i znęcania się nad Igorem Stachowiakiem.
Łukasz R., który raził go paralizatorem, został skazany - podobnie jak przez sąd pierwszej instancji - na dwa lata i sześć miesięcy pozbawienia wolności. R. dostał także ośmioletni zakaz wykonywania zawodu policjanta. Trzech pozostałych byłych funkcjonariuszy - Adam W., Paweł P. i Paweł G. - zostało skazanych na dwa lata więzienia. Sąd orzekł wobec oskarżonych także sześcioletni zakaz wykonywania zawodu policjanta.
Wyrok jest prawomocny. Trzech z czterech policjantów wniosło skargi kasacyjne do Sądu Najwyższego.
Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN