Wpadł do szefa z atrapą broni, zażądał gotówki. To pływak, "nadzieja na Rio"

Sebastian S
Sebastian S. początkowo nie przyznawał się do winy
Źródło: KMP Zielona Góra
Wpadł do firmy, potem do biura szefa i grożąc atrapą broni zażądał pieniędzy. Policja zatrzymała 21-latka niedługo po napadzie. Okazało się, że to Sebastian S., młody pływak z Zielonej Góry. - Przykre. Był oczkiem w głowie rodziny, ogromny talent. Zrobił głupstwo i potem się już chyba nie odnalazł - ubolewa prezes klubu, w którym trenował. W styczniu media obiegła informacja o przyłapaniu 21-latka na dopingu

Mikołajkowy napad wyszedł na jaw po zgłoszeniu właściciela jednej z zielonogórskich firm.

- 6 grudnia otrzymaliśmy zgłoszenie od lokalnego przedsiębiorcy. Mówił, że przyszedł do niego pracownik przebywający na zwolnieniu lekarskim i zażądał pieniędzy - relacjonuje Małgorzata Stanisławska, rzeczniczka miejscowej policji.

Żeby szybciej przekonać szefa do wydania gotówki, 21-latek posłużył się atrapą broni. Gdy dostał po co przyszedł wyszedł z siedziby firmy. Nie udało mu się jednak uciec daleko. - Młody człowiek został szybko zatrzymany. Początkowo nie przyznawał się do napadu, ale materiał dowodowy pozwolił na postawienie mu zarzutów - relacjonuje Stanisławska.

- Podejrzanemu prokurator przedstawił zarzut dokonania rozboju na innej osobie i kradzieży pieniędzy w kwocie około 2 tys zł - precyzuje Zbigniew Fąfera, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Gorze.

21-latek został tymczasowo aresztowany. Najbliższe trzy miesiące spędzi za kratkami.

"Był nadzieją na Rio"

Młody chłopak to zielonogórzanin, Sebastian S., utalentowany pływak. Na swoim koncie ma wielokrotny tytuł mistrza Polski, z mistrzostw Europy dwukrotnie przywiózł brązowy krążek. Na co dzień trenował w klubie Korner w Zielonej Górze.

Nad wybrykiem S. ubolewa sam prezes klubu. - Jestem zaskoczony. Widocznie zupełnie się pogubił. Jest to przykre o tyle, że nastąpiło to w firmie, która podała mu pomocną dłoń i dostał tam pracę - mówi z żalem Adam Jeske.

- Ma bardzo porządnych rodziców. Był takim oczkiem w głowie rodziny. To był ogromny talent. W pewnym momencie poszedł na skróty, ktoś go do tego namówił i wyszło jak wyszło. Miał zagwarantowane miejsce w ekipie olimpijskiej, zrobił głupstwo i potem się nie odnalazł - opowiada prezes klubu.

Mówiąc "głupstwo", ma na myśli przyłapanie chłopaka na dopingu, w styczniu tego roku.

Wyrok: dyskwalifikacja

S. na początku grudnia 2015 roku zdobył dwa brązowe krążki na dystansie 50 i 100 m stylem dowolnym podczas imprezy w Izraelu. W tym samym miesiącu wystartował na mistrzostwach Polski. W Lubinie sięgnął po złoto (100 m stylem dowolnym). Po zawodach został poddany kontroli antydopingowej. W jego organizmie wykryto trzy niedozwolone substancje: stanozolol, dehydrochlorometylotestosteron i klomifen.

- Zawodnik przyznał się do winy i nie kwestionował wyników próbki A. Była to jego druga kara, więc recydywa i zamiast na dwa lata, został zdyskwalifikowany na cztery - potwierdza prezes klubu Korner.

- Bardzo trudny chłopak. Narobił nam jako klubowi mnóstwo szkód - kończy z żalem.

Autor: ww/i / Źródło: TVN 24

Czytaj także: