Rolnicy z pięciu wsi w Wielkopolsce złożyli do prokuratury wniosek o wszczęcie postępowania wobec instytucji odpowiedzialnych za zrzuty wody ze zbiornika retencyjnego w Jeziorsku. Jak mówią, kolejny raz całe ich zbiory zostały zalane mimo, iż zagrożenie powodziowe nie było duże.
Albo przed wodą uratuje się pola, albo domy w terenach zalewowych - tak wygląda sytuacja na zbiorniku w Jeziorsku w momencie gdy zbliża się do niego fala kulminacyjna na Warcie. Wszystko przez to, że w wtedy jest on już wypełniony po brzegi
"Wielka kula u nogi"
- W marcu i kwietniu zrzuty powinny być potężne. Wtedy pola i łąki są przed wegetacją roślin. W tej chwili to katastrofa. Obecnie zrzuty są zbyt ogromne. Widać to na pierwszy rzut oka. Jeszcze niedawno samochodem mogłem tędy przejechać, teraz da się już tylko dużym ciągnikiem - przekonuje jeden z poszkodowanych rolników, pokazując swoje zalane pola.
- Jest to wielka kula u nogi dla rolnictwa. Nie ma paszy, wszystko jest pod wodą - mówi jeden z rolników, któremu woda zalała 10 hektarów ziemi.
W sumie w gminie Ciążeń spuszczona ze zbiornika woda zalała 1600 hektarów użytków rolnych, które ogółem zajmują w niej 2260 hektarów. Ale zdaniem rolników i części urzędników, wcale tak być nie musi.
- Zaoranie, zasianie i uprawa pola to potężne koszty. W momencie gdy zalewa je woda, o zbiorach można zapomnieć. To są pieniądze wyrzucone przez nas w błoto - denerwuje się jeden z rolników.
"Skandaliczny rezerwat"
- Cyklicznie jesteśmy zatapiani przez wodę. Za skandaliczne uważamy, że na drugim co do wielkości zbiorniku retencyjnym w kraju utworzone są rezerwaty przyrody i takie formy ochrony awifauny, że poziom wody dostosowywany jest do ich potrzeb. Przez to zbiornik jest notorycznie przepełniony. Ma on pojemność 200 mln metrów sześciennych a na zbiorniku przed nadejściem fali powodziowej jest około 150 mln metrów sześciennych czyli 3/4 zbiornika jest zapełnione. W momencie powodzi on nie ma zdolności retencyjnych - denerwuje się Wiesław Radniecki, burmistrz Zagórowa.
Dlatego rolnicy postanowili zgłosić sprawę zrzutów wody do prokuratury. Ta sprawdzi teraz czy nie doszło do naruszeń prawa. Ci zarzucają zarządcom zbiornika nie tylko utrzymywanie w nim zbyt wysokiego poziomu wody, ale także brak ostrzeżeń o jej zrzucie. - Gdybyśmy wcześniej wiedzieli, to część zbiorów można byłoby skosić - przekonuje jeden z rolników.
- Zrzuty są mniejsze niż gdyby nie było zbiornika. Ludzie chyba nie do końca rozumieją, że Warta nie jest zamkniętym korytem, poniżej zbiornika docierają duże ilości wody pośrednimi dopływami - odpowiada na zarzuty rolników Dariusz Krzyżański, dyrektor Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Poznaniu.
Pisma do premiera
Mimo to, poznański RZGW wnioskował wcześniej o zwiększenie retencyjności zbiornika. We wniosku jednak zabrakło dokumentów i sprawa utknęła w martwym punkcie.
Teraz oprócz rolników chcą interweniować także samorządowcy, którzy w sprawie zbiornika zamierzają zwrócić się do kancelarii premiera, ministerstwa środowiska i Regionalnych Dyrekcji Ochrony Środowiska.
Autor: FC//ec / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24