Prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak i jego zastępca Maciej Wudarski zaprezentowali koncepcję przejścia dla pieszych przy Dworcu PKP w Poznaniu. O tą zebrę od lat walczyli mieszkańcy i społecznicy, jednak poprzednie władze miasta nie zamierzały wydać na nią zgody. Nowe przejście powstanie na przełomie sierpnia i września. - Powiedziałbym, że to drobiazg, ale takie drobiazgi potrafiły bardzo irytować mieszkańców - mówi Jaśkowiak.
Nowe przejście dla pieszych powstanie po zachodniej stronie przystanków tramwajowych przy ul. Matyi. Zebra prowadzić będzie przez tory tramwajowe i południową jezdnię w stronę dworca kolejowego. Północna nitka ulicy pozostanie bez zmian.
Oba przejścia będą posiadać sygnalizację świetlną. Na przejściu przez torowisko, czerwone światło dla pieszych będzie się zapalało tylko i wyłącznie w momencie gdy będzie nadjeżdżał tramwaj. Przejście przez jezdnię będzie działało na przycisk.
W miejscu gdzie powstanie zebra, jezdnia zostanie zwężona do dwóch pasów - obecny prawoskręt w stronę al. Przemysła II i dworca PKS będzie skrócony. Jak tłumacza projektanci, dzięki temu przejście będzie bezpieczniejsze a piesi będą mieć zapewnione więcej miejsca na chodniku na oczekiwanie na zielone światło.
Na dworzec dwa razy szybciej
Dzięki nowemu przejściu przez ulicę, znacznie skróci się dojście z przystanku tramwajowego na dworzec. Obecnie, by z tramwaju dojść na dworzec, pasażerowie muszą korzystać z przejścia podziemnego i pokonać co najmniej 357 metrów, idąc przez centrum handlowe, lub 419 metrów, idąc przez most Dworcowy. Teraz droga przez wiadukt skróci się do 216 metrów.
Co więcej, piesi zmuszani są do znoszenia i wnoszenia bagaży z którymi podróżują po schodach. Teraz, zamiast trzykrotnie korzystać ze schodów, które znajdują się na najkrótszej trasie, piesi będą wejść łagodnym podejściem ani razu nie muszą dźwigać toreb.
Po otwarciu tego przejścia dla pieszych, Aleksander Przybylski reporter TVN24 sprawdził jaka jest różnica w czasie, między przejściem przez przejście podziemne a przez ulicę. Pokonanie najkrótszej drogi zajęło mu prawie dwa razy więcej czasu niż gdyby można było przejść przez ulicę.
Poznań ma być przyjazny pieszym
- To pewna zmiana jakościowa. We wszystkich tych nowoczesnych miastach na świecie, również tych, które przeżyły swoją przygodę z socjalizmem standardem były podziemne przejścia, ale widzimy że teraz te podziemne przejścia są likwidowane. One są nieprzyjazne dla społeczeństwa. W Dreźnie czy w Lipsku to standard - podkreśla Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania.
Budowę przejścia dla pieszych przy dworcu obiecywał jeszcze w trakcie kampanii wyborczej. Kandydat PO dziwił się wówczas, że ówczesny prezydent Ryszard Grobelny przed drugą turą nie zdecydował się na ten krok.
- To przejście to symbol pewnych zmian, które w Poznaniu nastąpiły. Powiedziałbym, że to drobiazg, ale takie drobiazgi potrafiły bardzo irytować mieszkańców. W tym momencie tworzy się rozwiązania przyjazne dla pieszego. To pewna zmiana filozofii. Mam nadzieje, że będziemy tym miastem w Polsce, które będzie wprowadzać te zmiany w najszerszym zakresie, a to przełoży się na komfort dla pieszych - mówi Jaśkowiak.
Prace do września
Budowa przejścia dla pieszych ma się zakończyć na przełomie sierpnia i września. - Też byłem zaskoczony tym, że nastąpi to tak późno. Mamy jednak kwestie pewnych procedur, tego, co jest słabością tych wszystkich przetargów. Jeżeli wszystko trzeba robić pod kątem przetargów,to niestety to się przekłada na czas, dłuższy proces realizacji - wyjaśnia Jaśkowiak.
Jak tłumaczy, od grudnia, kiedy zapowiedział budowę tego przejścia, aż do lutego trwały konsultacje z różnymi stowarzyszeniami dotyczące projektu. Efektem jest wypracowana koncepcja.
Koszt całej przebudowy to pół miliona złotych. Pieniądze te zabepieczyli radni już rok temu, jednak na budowę zebry zgody nie wyraził Ryszard Grobelny. - Niestety takie prace tyle kosztują. Pewnie byłoby taniej, gdyby przejście dla pieszych było zaplanowane i wykonane na wcześniejszym etapie. Tak to jest, gdy coś musimy naprawiać, bo nie jest zrobione od początku - kończy Jaśkowiak.
"Ludzie to nie krety"
Batalia o budowę przejścia przez ulicę trwała niemal dwa lata. W sierpniu 2012 r. urzędnicy zaprezentowali projekt nowego układu komunikacyjnego przy powstającym kompleksie dworca z centrum handlowym.
- Ludzie niechętnie korzystają z przejść podziemnych i dziś się z nich rezygnuje. To nie tylko wydłużenie dojścia do budynku dworca ale też dodanie pieszym ścieżki gimnastycznej. A pamiętajmy, że wiele osób przemieszczać się będzie tędy z bagażami – mówił wówczas Paweł Sowa, prezes Stowarzyszenia Inwestycje dla Poznania. Na jednym z portali społecznościowych powstała wówczas grupa "Ludzie to nie krety", w której nawoływano do sprzeciwiania się realizacji tego rozwiązania w ogłoszonych konsultacjach społecznych.
Te jednak nie miały żadnego znaczenia. Miasto bowiem już wcześniej wystąpiło o zezwolenie na realizację inwestycji drogowej. To uniemożliwiło wprowadzenie w projekcie większych zmian a takim byłaby rezygnacja z budowy przejścia podziemnego.
Urzędnicy mądrzejsi od ekspertów
Społecznicy rozpoczęli wówczas walkę o budowę dodatkowej zebry na przystanek. Wyliczyli, że droga na dworzec dzięki niej - według różnych wariantów - skróci się o co najmniej 137 metrów a piesi unikną trzykrotnego korzystania ze schodów. - Użyto tu wszystkich możliwych absurdów, by utrudnić drogę pasażerom. Nie mówimy, że teraz trzeba burzyć na wpół wybudowane przejście i całkowicie zmieniać projekt. Wystarczy utworzyć alternatywną, krótką i prostą drogę do kas dworca kolejowego, bez konieczności wchodzenia do galerii handlowej. Inaczej ludzie zaczną przechodzić na dziko przez ulicę i tory tramwajowe - ostrzegał w sierpniu 2013 r. Paweł Sowa.
Społecznikom nie pomogły analiza ekspertów z Politechniki Krakowskiej, którzy poparli budowę zebry ani zdanie światowej sławy architekta Jana Gehla, do którego przy okazji jego wizyty w Poznaniu trafił list w tej sprawie. "Nie" powiedziała Komisja Bezpieczeństwa Ruchu działająca przy poznańskim ZDM-ie. W jej skład wchodzili przedstawiciele policji, straży miejskiej, urzędnicy z dwóch wydziałów oraz przedstawiciele MPK, ZTM i ZDM.
Mieszkańcy chodzą przez jezdnię
Obawy społeczników się sprawdziły. Przejście nie powstało a mieszkańcy regularnie przechodzili na przystanek przez jezdnię. Początkowo korzystali z tymczasowego przejścia dla pieszych, które wybudowano na czas budowy nowego dworca. Potem przeskakiwali przez barierki i przebiegali przez jezdnię. Co więcej okazało się, że droga przez przejście podziemne jest tak skomplikowana, że część osób nie wiedziała jak do niego dojść i bezradnie poszukiwała tunelu albo pasów lub pytali innych o drogę.
Mimo, że rzeczywistość uwypukliła wszystkie absurdy, prezydent Poznania zgody na zebrę nie wydał. W jednym z pism zapowiedział z kolei, że "w celu wyeliminowania nielegalnego przechodzenia pieszych przez ulicę, przestrzeń między przystankami zostanie oddzielona ogrodzeniem zmniejszając ryzyko wypadku". W internecie szybko pojawiła się wizualizacja tego rozwiązania.
Prezydent odmówił nawet radnym
O potrzebie budowy przejścia zdawali sobie sprawę także radni poprzedniej kadencji. Pod koniec 2013 r. przegłosowali oni poprawkę w budżecie i zabezpieczyli na ten cel 500 tysięcy złotych.
- Obecne rozwiązanie jest, nie tylko moim zdaniem, ale zdaniem zwykłych mieszkańców, użytkowników, ale także inżynierów, pomijam już głosy organizacji pozarządowych, jest nielogiczne i niebezpieczne. Dla wszystkich - przekonywał autor poprawki, ówczesny radny PO Mariusz Wiśniewski.
Prezydent Ryszard Grobelny zapowiedział jednak, że on tego zadania nie zrealizuje. - To pokazuje, gdzie prezydent ma radę miasta. Przykro mi to mówić - mówił po głosowaniu Tomasz Lewandowski, przewodniczący klubu radnych SLD.
"Zebra" i tak powstała
W czerwcu 2014 r. przejście powstało, ale tylko na 10 minut. Wszystko za sprawą happeningu stowarzyszenia Prawo do Miasta, które namalowało "zebrę" na materiale i rozwinęło na jezdni. - Chcieliśmy zobaczyć, jak to będzie wyglądać, żeby ludzie weszli, zobaczyli i poczuli, aby rozniosło się, że to jest takie proste. Pomalować, postawić, wydać grosze i uzyskać zupełnie inną jakość - tłumaczył ideę happeningu jego pomysłodawca Lech Mergler.
Po zwycięstwie Jacka Jaśkowiaka w wyborach, Maciej Wudarski z Prawa do Miasta został wiceprezydentem Poznania i jest odpowiedzialny m.in. za transport. Zastępcą prezydenta jest także Mariusz Wiśniewski.
Autor: Filip Czekała / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: UM Poznań