Do Wielkopolskiego Centrum Leczenia Oparzeń w Ostrowie Wielkopolskim trafiła dwuletnia dziewczynka z oparzeniami około 30 procent ciała. Jak się okazało, dziecko wylało na siebie wrzącą wodę. Policja podkreśla, że doszło do nieszczęśliwego wypadku.
Dziecko trafiło do ostrowskiego szpitala z powiatu tureckiego, skąd zostało przetransportowane śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Jak informuje Polska Agencja Prasowa, do zdarzenia doszło w niedzielę w lokalu gastronomicznym podczas rodzinnego przyjęcia z okazji chrzcin. Dwuletnia dziewczynka - jak podaje PAP - oblała się wrzątkiem z bojlera, który miał się rozszczelnić. Wrzątek zalał głowę, twarz, ręce i klatkę piersiową dziecka.
- Pacjentka to małe dwuletnie dziecko z dość rozległym oparzeniem wrzątkiem przekraczającym 30 procent powierzchni. Na chwilę obecną znajduje się w Wielkopolskim Centrum Leczenia Oparzeń. Poddawana jest procedurom intensywnego leczenia dotyczącym wyrównania stanu pacjenta - mówi Witold Miaśkiewicz, kierownik Wielkopolskiego Centrum Leczenia Oparzeń i Chirurgii Dziecięcej.
Dziewczynka przeszła już część zabiegów chirurgicznych. - Na chwilę obecną rokowania są trudne do przewidzenia - podkreśla lekarz.
Dziecko czekają kolejne zabiegi chirurgiczne i operacje. - Jest to proces długoterminowy - przyznaje. Część oparzeń u dziewczynki być może się zagoi w sposób samoistny, reszta wymagać będzie wsparcia chirurgicznego.
Czytaj też: Co zrobić w przypadku oparzenia? >>>
Policja: to nieszczęśliwy wypadek
Policja nie zajmuje się sprawą. - Całe zdarzenie zostało przez służby medyczne zakwalifikowane jako nieszczęśliwy wypadek - przekazał Andrzej Borowiak, rzecznik prasowy wielkopolskiej policji.
Wśród dzieci, które trafiają z oparzeniami do kliniki, największą grupę stanowią te w wieku dwóch-trzech lat. Najczęściej mowa właśnie o poparzeniu wrzątkiem. - To są zwykle takie zagrożenia, które przed naszymi dziećmi występują w życiu codziennym - to jest wylanie kubka gorącej wody czy z czajnika, niezabezpieczonego kubka czy innego urządzenia, jak było w tym przypadku - wskazuje Miaśkiewicz.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24