Mężczyzna zasłabł przed przychodnią w Swarzędzu (woj. wielkopolskie). Mimo reanimacji pan Przemysław zmarł. W karcie medycznej pacjenta ratownicy napisali: tłum gapiów, w tym lekarka i pielęgniarka POZ nieudzielające pomocy!!!. Sprawie przyjrzał się Okręgowy Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej.
Wielkopolska Izba Lekarska zakończyła postępowanie sprawdzające w sprawie "rzekomego nieudzielenia pomocy mężczyźnie, który zasłabł przed przychodnią w Swarzędzu". Chodzi o zdarzenie z listopada ubiegłego roku, gdy 50-letni pan Przemysław zasłabł przed przychodnią. Załodze pogotowia ratunkowego nie udało się uratować mężczyzny. W karcie medycznej pacjenta pojawiła się wzmianka o "tłumie gapiów, w tym lekarce i pielęgniarce POZ nieudzielającym pomocy".
"Lekarka udzielała pomocy pacjentowi z zawałem serca"
Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej miał ustalić, czy lekarka udzieliła panu Przemysławowi pomocy, czy też nie. Z ustaleń WIL wynika, że w przychodni rzeczywiście pojawiła się osoba, która poinformowała personel o sytuacji przed przychodnią. – Lekarka obecna w placówce akurat udzielała pilnej pomocy pacjentowi z zawałem serca. Kiedy ten pacjent był już zabezpieczony, co nastąpiło kilka minut później, lekarka z pielęgniarką wyszły na zewnątrz, a tam zauważyły, że poszkodowany był otoczony tłumem gapiów i nikt nie udzielał mu pomocy. Uzyskały informację, że przed 20 minutami wezwana została karetka – relacjonuje Przemysław Ciupka, rzecznik prasowy WIL.
Jak podaje izba, lekarka miała zbadać pana Przemysława. Badanie wykazało brak tętna, brak oddechu, rozszerzone i mętne źrenice oraz zasinienie karku. – Objawy wskazywały na to, że upłynął czas, który mógłby umożliwić skuteczną resuscytację. W związku z tym lekarka podjęła decyzję o odstąpieniu od dalszych czynności. Niedługo potem na miejsce przyjechał wezwany zespół ratownictwa medycznego. Ci ratownicy podjęli czynności ratunkowe. Nie udało im się przywrócić akcji serca – opowiada Ciupa.
"Nie ma podstaw do tego, by sprawa trafiła przed sąd lekarski"
Okręgowy Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej przeanalizował dokumentację zespołu ratownictwa medycznego i dokumentację prowadzoną w przychodni. Zebrał też zeznania osób, które brały udział w zdarzeniu. – Wyłonił się z tego dość jasny i czytelny obraz, który pokazuje, że w opinii rzecznika nie ma podstaw do tego, by stwierdzić, że lekarka nie wywiązała się ze swoich obowiązków. Dlatego, uwzględniając objawy, które u poszkodowanego ustaliła lekarka, rzecznik stwierdził, że decyzja o odstąpieniu od dalszych czynności była uzasadniona. Na tej podstawie postępowanie zostało umorzone. Rzecznik nie widział tu żadnych podstaw ku temu, by stawiać zarzuty i kierować sprawę do sądu lekarskiego – dodaje Ciupa.
Zapytaliśmy rzecznika WIL, czy po przyjeździe pogotowia lekarka sygnalizowała ratownikom, jakie ustalenia miała poczynić. – Wydaje się, że ta komunikacja między lekarką, pielęgniarką a zespołem ratownictwa medycznego nie przebiegała idealnie – powiedział rzecznik prasowy.
Wciąż pod lupą prokuratury
Sprawą zajmuje się też poznańska prokuratura. Po doniesieniu ze strony stacji pogotowia ratunkowego na policję 17 listopada prokuratura wszczęła śledztwo dotyczące nieudzielenia pomocy poszkodowanemu przed przychodnią w Swarzędzu.
– Trwają czynności zlecone przez prokuraturę. Na miejscu zdarzenia zabezpieczono monitoring, przesłuchujemy świadków. Obecnie postępowanie jest prowadzone w sprawie, nikt nie usłyszał zarzutów. Prokurator pracuje nad tym, by kompleksowo ocenić całą sytuację i zachowanie poszczególnych osób, które znajdowały się przed przychodnią w chwili zdarzenia – mówi tvn24.pl Łukasz Wawrzyniak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Jak zaznacza Wawrzyniak, prokuratura w swoich działaniach nie skupia się jedynie na postawie lekarki i pielęgniarki, lecz na postawie wszystkich osób, które mogły udzielić pomocy. – Prokurator z pewnością zwróci się do Wielkopolskiej Izby Lekarskiej o dokumentację z postępowania, które przeprowadzono wobec lekarki i pielęgniarki. Zapewne ustalenia te staną się częścią materiału dowodowego, ale to nie zmienia faktu, że prowadząc postępowanie prokuratura zawsze opiera się na własnych ustaleniach i pozyskanych opiniach – tłumaczy rzecznik prokuratury.
Na razie nie wiadomo, czy do sprawy zostaną powołani biegli. – Jest zbyt wcześnie, by o tym mówić – dodaje Wawrzyniak.
Zasłabł przed przychodnią
Na początku listopada pan Przemysław wybrał się do tamtejszej przychodni, zasłabł 150 metrów od placówki. Na miejsce wezwano pogotowie ratunkowe. Jak relacjonował reporter TVN24, karetka dojechała do poszkodowanego mniej więcej w ciągu sześciu minut od wezwania. Niestety mimo reanimacji 50-latka nie udało się uratować.
– Pani ze sklepu wezwała pogotowie i pobiegła do przychodni, to jej powiedziano, że nikt nie przyjdzie, bo panie nie mogą stanowiska opuścić. A potem przyszły i się po prostu przyglądały. Z tego, co mi ludzie mówią, to te panie nawet nie podeszły, żeby sprawdzić cokolwiek. Stanęły i patrzyły. Chyba z ciekawości, trudno mi powiedzieć – mówiła TVN24 tuż po zdarzeniu Lidia Chałasiak, partnerka zmarłego. I dodała że "panie" to pielęgniarka i lekarka z pobliskiej przychodni.
Tuż po wydarzeniu sprzed przychodni w Swarzędzu, reporter TVN24 próbował uzyskać komentarz placówki. Poproszono go o przesłanie pytania mejlem. Odpowiedź nadeszła dzień po relacji w TVN24. Zarząd spółki, do której należy placówka, poinformował, że "nie zamierza komentować wydarzeń".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/ Google Street View