Homoseksualista, skazany za zabójstwo swojego byłego partnera, twierdzi, że Adam Z. przyznał mu się w celi do zabójstwa Ewy Tylman. - Był zestresowany, chwycił Ewę i wrzucił do Warty - zeznał we wtorek w poznańskim sądzie. Jego zeznania oburzyły oskarżonego. - Starał się o moje względy, ale dałem mu kosza, bo miałem kogoś, kto na mnie czeka. Świadek kłamie - mówił.
Przed Sądem Okręgowym w Poznaniu odbyła się szósta rozprawa w sprawie śmierci Ewy Tylman. Zeznania złożyli dwaj mężczyźni, którzy przebywali w jednej celi z Adamem Z., oskarżonym o zabójstwo z zamiarem ewentualnym. Następnie sąd przesłuchał ojca dziewczyny oraz jej brata.
"Jak Ewa wpadła do Warty, to została syrenką"
Przesłuchanie pierwszego świadka odbyło się za zamkniętymi drzwiami. Dziennikarzy wpuszczono na sali, gdy Paweł P. skończył zeznawać. Utajnienie tej części rozprawy prokurator Magdalena Mazur-Prus tłumaczyła m.in. tym, że "mogłyby zostać ujawnione okoliczności zagrażające bezpieczeństwu publicznemu".
Drugim świadkiem przesłuchanym we wtorek był Kacper Ch., który w październiku został skazany na 15 lat więzienia za brutalne zabójstwo. Na salę wszedł zakuty w kajdanki. Te na rękach połączone miał z tymi na nogach.
Mężczyzna obecnie przebywa w zakładzie karnym w Rawiczu. Wcześniej przebywał m.in. w areszcie w Poznaniu. To tam znalazł się w jednej celi z Adamem Z.
Ch. twierdził, że wielokrotnie rozmawiał z nim na temat sprawy Ewy Tylman. Kiedyś miał go zapytać, na jakiej podstawie śledczy stwierdziliby śmierć Ewy, gdyby ją znaleźli.
- Powiedziałem mu, że jeżeli spadła ze skarpy i miałaby złamany kręgosłup, to patolodzy by to stwierdzili, a jeżeli wpadłaby do wody żyjąc, to miałaby wodę w płucach. Powiedziałem, że powinni szybko znaleźć Ewę, a on zaczął się śmiać i mówił, że w Warcie jej nie znajdą. Adam zawsze śmiał się z tego. To był chyba żart. Mówił, że jak Ewa wpadła do Warty, to została syrenką i popłynęła do Bałtyku - zeznawał.
"Chwycił Ewę i wrzucił ją do Warty"
W maju 2016 r. Ch. miał przyznać Adamowi Z., że zabił swojego partnera.
- Wcześniej nie mówiłem mu o tym, ale sugerowałem, że tak było. Dzięki temu Adam chyba się przede mną otworzył. Zapytałem go, co tak naprawdę się stało, bo chyba nie jest taki niewinny, na jakiego pozuje. Wtedy Adam przyznał się do tego, że zabił Ewę Tylman. Powiedział, że jak wyszli z imprezy, szli ulicą Mostową, w pewnym momencie Ewa mu się wyrwała, on zaczął za nią biec. Z tego, co powiedział, w pewnym momencie ją chwycił, ona upadła. Adam powiedział, że był zestresowany, chwycił Ewę i wrzucił do Warty. Później mówił, że jak się ocknął i zaczął uciekać, to wyrzucił jej dowód osobisty - zeznał.
Jak wyjaśniał, Adam Z. miał go w kieszeni, ponieważ wcześniej Ewie wysypały się rzeczy z torebki, które razem zbierali. - Widziałem, że Adam był zestresowany, kiedy opowiadał o tym, jak zabił Ewę. Zadawałem mu szczegółowe pytania, ale nie chciał odpowiadać. Zapytałem, co zamierza z tym zrobić, czy zamierza się przyznać i wskazać konkretne miejsce, gdzie wrzucił Ewę. Adam odparł, że tym zajmuje się jego adwokat - dodał.
Podczas tej samej rozmowy Adam Z. miał przyznać, że wcale nie został pobity przez policjantów. - Powiedział to tylko dlatego, żeby mieć pretekst, dlaczego się przyznał - tłumaczył Ch. Zeznał także, że wersja Adama o tym, że nie pamięta tego co działo się w nocy z 22 na 23 listopada 2015 r. jest przez niego przyjęta na potrzeby procesu.
Po zeznaniach mężczyzny, o głos poprosił oskarżony. Adam Z. oznajmił, że wszystko co powiedział świadek to wytwór jego wyobraźni. - Wszystko, co powiedział jest dostępne w mediach. Umawialiśmy się w pierwszych dniach w celi, że nie będziemy mówić o swoich sprawach, żeby nie robić sobie problemów. I tego się trzymaliśmy. Kacper Ch. jest manipulatorem. Starał się o moje względy, ale dałem mu kosza, bo miałem kogoś, kto na mnie czeka. Powtórzę jeszcze raz, świadek kłamie - powiedział Adam Z.
Emocje ojca
Na koniec rozprawy sąd przesłuchał jeszcze rodzinę Ewy Tylman. Ojciec dziewczyny znów dał się ponieść emocjom. W pewnym momencie obrócił się do Adama Z. i powiedział: - Prawdziwy mężczyzna i facet dzwoni po taryfę i zawozi kobietę do domu, a nie prowadzi ją na szafot. A ty łobuzie zachowałeś się jak?
Sędzia Magdalena Grzybek, podobnie jak podczas poprzedniej rozprawy, musiała go uspokoić.
Piotr Tylman opowiedział z kolei o poszukiwaniach siostry bezpośrednio po zaginięciu i prywatnym śledztwie, które prowadził.
Kolejna, siódma rozprawa odbędzie się 7 czerwca. Sąd planuje przesłuchać Krzysztofa Rutkowskiego oraz kolejne osoby uczestniczące w imprezie służbowej razem z Ewą i Adamem feralnej nocy z 22 na 23 listopada 2015 r.
Proces od stycznia
Przypomnijmy, według prokuratury 23 listopada 2015 r. Adam Z., przewidując możliwość pozbawienia życia Ewy Tylman, zepchnął ją ze skarpy, a potem nieprzytomną wrzucił do wody. Za zabójstwo z zamiarem ewentualnym Adamowi Z. grozi kara do 25 lat więzienia lub dożywocie. Podczas rozprawy w lutym sąd uprzedził jednak strony o możliwości zmiany kwalifikacji czynu na nieudzielenie pomocy - za ten czyn grozi do 3 lat więzienia.
Proces w sprawie zabójstwa Ewy Tylman ruszył 3 stycznia 2017 r..
Na pierwszej rozprawie Adam Z. odmówił składania wyjaśnień. W związku z tym sędzia odczytała protokoły zeznań mężczyzny, których oskarżony w części nie potwierdził. - Ja nie popchnąłem Ewy Tylman do wody, nie wrzuciłem jej tam, nie szarpałem. Nie zgwałciłem jej (...). Nie zabiłem jej - powtarzał Adam Z. Potem odpowiadał na pytania swojego obrońcy. Odtworzono także eksperymenty procesowe.
Podczas drugiej rozprawy zeznawała siostra Adama Z. oraz trójka policjantów, którym Adam Z. miał przyznać się do zabójstwa. To, co powiedzieli przed sądem, może mieć kluczowe znaczenie. Przesłuchiwano ich osobno, nie mieli możliwości usłyszeć tego, co mówili przesłuchiwani wcześniej koledzy. Z ich relacji wynikało, że Ewa Tylman stała przy barierkach, a Adam Z. niechcący spowodował, że spadła ze skarpy. Nieprzytomną dziewczynę przeciągnął potem brzegiem i wrzucił do rzeki.
Adam Z. twierdzi jednak, że został zmuszony do złożenia takich zeznań. Śledztwo w tej sprawie prowadziła prokuratura w Zielonej Górze, ale zostało ono umorzone ze względu na brak jakichkolwiek dowodów potwierdzających wersję przedstawianą przez Z.
Na trzeciej rozprawie zeznawali partnerzy Ewy Tylman i Adama Z. (deklaruje, że jest gejem) oraz współpracownik Krzysztofa Rutkowskiego, którego zadaniem było doprowadzenie do spotkania między swoim pracodawcą a Z., czego dokonał. Jako ostatni tego dnia zeznawał Dominik M., partner Adama. - To były kapitalne zeznania - mówił po rozprawie obrońca oskarżonego. Zeznania, których dziennikarze nie usłyszeli, ponieważ ta część została utajniona. Najważniejszym momentem rozprawy niewątpliwie była informacja sądu, że rozważy możliwość zmiany kwalifikacji czynu.
W zaistniałych okolicznościach kilka dni później sąd zdecydował o wypuszczeniu na wolność Adama Z. 21 marca po raz pierwszy odpowiadał przed sądem z wolnej stopy.
Podczas czwartej rozprawy przesłuchano jego szwagra i trzy siostry, a także brata Ewy Tylman. Swoim siostrom Z. mówił, że nie pamięta drogi do domu i tego, co wydarzyło się nad rzeką. Skarżył im się też na policjantów, którzy mieli wymuszać na nim zeznania i szydzić z jego orientacji seksualnej. Szwagier z kolei mówił, że zdarzało im się wspólnie pić alkohol. Bywało, że Adamowi Z. pod wpływem alkoholu "urywał się film" i na drugi dzień nie pamiętał, co się działo. Dawid Tylman z kolei opowiadał o swoim ostatnim spotkaniu z siostrą i jej poszukiwaniach po zaginięciu.
Na piątej rozprawie sad przesłuchał uczestników imprezy z feralnej nocy z 22 na 23 listopada 2015 r. Koleżanka Adama Z. i Ewy Tylman mówiła o "ostrym piciu" podczas imprezy, z której 26-latka już nie wróciła. Podczas jej zeznań sędzia musiała uspokajać Andrzeja Tylmana, ojca Ewy. Jego zdaniem mężczyzna oskarżony o zabicie jego córki, śmiał się na sali.
Łącznie zaplanowano 11 rozpraw. Jeśli nie zdarzy się nic niespodziewanego, wyrok może zapaść jeszcze pod koniec 2017 roku. W przypadku udowodnienia zabójstwa z zamiarem ewentualnym Adamowi Z. grozi dożywocie. Jeśli dojdzie do zmiany kwalifikacji czynu oskarżonego z zabójstwa na nieudzielenie pomocy, groziłyby mu maksymalnie trzy lata więzienia.
Autor: fc, ib / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Poznań