NFZ zapowiada, że skontroluje sprawę śmierci pacjenta przychodni w Trzemesznie. Według świadków odmówiono mu pomocy, bo nie był ubezpieczony. Inni pacjencji opowiadają, że dopiero, gdy mężczyzna zemdlał po wyjściu z placówki udało im się zmusić jej pracowników do reakcji.
Mężczyzna zgłosił się do przychodni w poniedziałek: - W recepcji powiedzieli, że wuja nie przyjmą, bo nie ma ubezpieczenia - powiedział w rozmowie z reporterem TVN24 siostrzeniec pacjenta. - Sprawdzili coś w komputerze, dałem im jeszcze dowód osobisty wuja, ale i tak się nie zajęli - mówi.
Lekarze mieli zaproponować mężczyźnie, aby udał się do oddalonego o 15 km gnieźnieńskiego szpitala.
"Wyniosę panią"
Według relacji świadków chwilę później, przed przychodnią, mężczyzna zasłabł.
- Ten pan leżał tutaj pod płotem. Młody człowiek pobiegł jeszcze raz po lekarzy, ale nie wyszli - mówi jeden ze świadków.
- W końcu jeden pan poszedł do lekarzy i powiedział wprost: "Albo pani wychodzi z gabinetu albo ja panią wyniosę". Widzieli co się dzieje, więc od razu wyszli i zaczęli reanimować - opowiada kobieta, która również była świadkiem wydarzeń.
Pacjent został wreszcie zabrany karetką do szpitala, ale nie udało się go już uratować.
Nie było ich na korytarzu
Lekarze z przychodni o sprawie rozmawiają niechętnie. Reporterowi TVN24 udało się skontaktować tylko z jednym z nich. Mężczyzna, który jest równocześnie jednym z współwłaścicieli placówki pośrednio zrzuca odpowiedzialność na recepcjonistki. Mówi, że lekarze nie mogli widzieć, w jakim stanie jest mężczyzna, bo żadnego nie było w tym momencie na korytarzu. Od recepcjonistek mieli usłyszeć jedynie informację o tym, że zgłosił się pacjent bez ubezpieczenia zdrowotnego. Zdaniem lekarzy nie mogli więc oni ocenić stanu zdrowia tego człowieka. W oparciu tylko o tą informację lekarz wysłał więc pacjenta do Gniezna.
Zdecydują czy rozwiążą kontrakt
Sprawą zajął się Narodowy Fundusz Zdrowia, który wszczął własne postępowanie. NFZ wysłał pisma do samej przychodni oraz Izby Lekarskiej.
- Chcemy żeby Izba Lekarska informowała nas jak przebiega dochodzenie w tym przypadku. Poza tym wysłane zostało również pismo do prokuratury również z prośbą o informowanie na bieżąco o postępach w śledztwie. Wyniki tych dochodzeń jak i nasza kontrola będą miały wpływ na to, czy NFZ nie rozwiąże kontraktu z tym świadczeniodawcą - informuje wielkopolski NFZ.
Nie można odmówić
Przedstawiciel funduszu zwrócił też uwagę, że lekarze przede wszystkim powinni udzielić pomocy. Zwłaszcza, że jak mówi, NFZ i tak by za pacjenta zapłacił, niezależnie od ubezpieczenia.
- Pierwsze i najważniejsze to udzielić pomocy. Lekarz powinien to zrobić tak czy inaczej, nieważne czy pacjent jest ubezpieczony czy nie. Dopiero następnym etapem są roszczenia wobec pacjenta czy rodziny. Obecne przepisy mówią, że mimo iż pacjent jest nieubezpieczony, NFZ i tak za niego płaci. Obecnie lekarz nie może mówić, że jak ktoś jest nieubezpieczony to on nie ma zapłacone - mówi .
Komunikacja to też sprawa lekarzy
Reporter TVN24 rozmawiał również z prezesem Izby Lekarskiej w Wielkopolsce. Stwierdził on, że choć na samym początku postępowania trudno wyciągnąć jednoznaczne wnioski, to organizacja pracy i komunikacji w przychodni również jest w zakresie odpowiedzialności lekarzy i przychodni.
Jego zdaniem lekarze powinni wiedzieć jacy i w jakim stanie pacjenci są aktualnie w przychodni.
Zmarł w szpitalu
Sprawa jest już rozpatrywana przez prokuraturę.
- Śledztwo wszczęliśmy w sprawie nieudzielenia pomocy przez osoby do tego zobowiązane oraz o nieumyślne spowodowanie śmierci, w domyśle poprzez zaniechanie - powiedział prokurator rejonowy, Piotr Gruszka.
Także policja przesłuchała rodzinę zmarłego, personel szpitala, przychodni i obsadę karetki pogotowia.
- Zbadamy sprawę, zawiadomiliśmy też Izbę Lekarską, która zajmuje się oceną działań lekarzy - powiedział Jerzy Wachowiak z biura prasowego Wielkopolskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ w Poznaniu.
Więcej wiadomości po sekcji
Pracownicy przychodni nie chcieli rozmawiać z reporterem TVN24.
Jak informują prokuratorzy więcej w tej sprawie będzie wiadomo po piątkowej sekcji zwłok.
Według siostrzeńca zmarłego, wuj nie chorował przewlekle i na nic się nie leczył, jednak wchodząc do przychodni był już żółty na twarzy.
Jeden z lekarzy w rozmowie telefonicznej wyznał , że mężczyzna dostał propozycję aby poczekać na koniec kolejki. Tej wersji jednak zdecydowanie zaprzecza siostrzeniec zmarłego.
Mężczyzna próbował dostać się do przychodni w Trzemesznie:
Autor: kk / Źródło: TVN24 Poznań/PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24