Od około dwóch lat koczuje w namiocie rozbitym przy trasie Poznańskiego Szybkiego Tramwaju. Gdy urzędnicy proponują jej pomóc, nie chce o tym słyszeć. Teraz jednak sąd zadecydował, że panią Elżbietę trzeba umieścić w ośrodku pomocy społecznej. Urzędnicy zdają sobie sprawę, że pewnie będą musieli ją tam doprowadzić siłą. - A na drugi dzień i tak ucieknę - śmieje się bezdomna.
Dwa namioty, obok nich choinka zrobiona z puszek po piwie owiniętych czerwoną folią, a na jej czubku pluszowy miś zamiast gwiazdy. Obok kartony, torby, naczynia, garnki czy dwa zniszczone ruchome krzesła. Tak dziś wygląda koczowisko, w którym mieszka pani Elżbieta. Bezdomna przy nasypie Poznańskiego Szybkiego Tramwaju pojawiła się w 2013 r. Początkowo sypiała w śpiworze pod gołym niebem. Z miesiąca na miesiąc jej obozowisko się rozrastało - część rzeczy kobieta sama zniosła, inne przynieśli jej okoliczni mieszkańcy.
No i co że mnie przeniosą? Na drugi dzień mnie tam nie ma! Przywiążą mnie łańcuchami do łóżka? Nie ma sposobu na niszczenie ludziom życia pani Elżbieta
W obozowisku mieszka niezależnie od pogody. O przeprowadzce do noclegowni czy domu pomocy społecznej nie chce słyszeć. Żąda zwrotu mieszkania, z którego ją eksmitowano, i zwrotu pieniędzy zajętych przez komornika na poczet długów. - Chcę moich pieniędzy. Mojej emerytury i pieniędzy za mieszkanie. To było całe moje życie - mówi pani Elżbieta.
Kobieta nie chciała korzystać ze wsparcia Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. Ten jednak nie odpuścił sprawy. - Naszym zdaniem dalszy pobyt pani Elżbiety w tym miejscu stanowi zagrożenie dla jej zdrowia i bezpieczeństwa. Zwróciliśmy się do sądu w sprawie pozwolenia na umieszczenie kobiety w Domu Pomocy Społecznej bez jej zgody. Czekamy na decyzję - tłumaczyła przed tygodniem Lidia Leońska z MOPR.
Sąd skierował ją do DPS
Jak się okazało, decyzja w sprawie bezdomnej już wówczas była podjęta. - 9 stycznia Sąd Rejonowy w Poznaniu w trybie zabezpieczenia nakazał umieścić panią Elżbietę w zakładzie pomocy społecznej - informuje Joanna Ciesielska-Borowiec, rzecznik prasowa Sądu Okręgowego w Poznaniu.
Kobieta od początku zaznaczała, że do decyzji sądu się nie dostosuje. - No i co, że mnie przeniosą? Na drugi dzień mnie tam nie ma! Przywiążą mnie łańcuchami do łóżka? Nie ma sposobu na niszczenie ludziom życia - denerwuje się pani Elżbieta. Dom Pomocy Społecznej, do którego miałaby trafić, nazywa obozem koncentracyjnym. - Tam jest taki sam reżim - mówi.
MOPR nie wiedział o decyzji
Od decyzji sądu minęły trzy tygodnie, a bezdomna jak mieszkała w swoim koczowisku, tak mieszka. MOPR o sprawie dowiedział się dopiero, gdy zainteresowały się nią media. Jak się okazuje, żadne pismo informujące o zastosowaniu tzw. zabezpieczenia kobiety do nich nie trafiło. - Dopiero w środę ktoś z sekretariatu sądu zadzwonił, że mamy uszykować miejsce w domu pomocy społecznej, bo zostało wydane postanowienie zabezpieczające panią Elżbietę na czas postępowania sądowego - mówi Leońska.
Jak to możliwe? - Nie jestem w stanie teraz tego wytłumaczyć - odpowiada Ciesielska-Borowiec. Jak wyjaśnia, z jej informacji wynika, że pismo zostało wysłane z sądu, jednak nie jest w stanie potwierdzić, czy trafiło do adresata.
Ostateczna decyzja w marcu
W środę MOPR poinformował, że postanowienie zostało wysłane do nich faksem. Oznacza to, że do podjęcia ostatecznej decyzji przez sąd kobieta ma przebywać w ośrodku. - W naszym interesie jest zabezpieczenie pani Zielińskiej jak najszybciej. Ta sprawa pokazuje, że media potrafią pomóc - mówi Leońska. Jak dodaje, w tym momencie trudno jeszcze określić, kiedy pani Elżbieta zostanie ulokowana w DPS-ie.
- Powinno się to stać jak najszybciej. Od rana rozmawiamy z urzędnikami z Gdańska - bo jego mieszkanką jest pani Elżbieta - których w związku z tym musieliśmy powiadomić o wydaniu takiego postanowienia. Postanowienie dziś zostanie także przekazane pani Elżbiecie. Szukamy też miejsca w DPS-ie dla tej kobiety - tłumaczy Leońska.
MOPR od postanowienia sądu nie może odstąpić. Tym samym nie można wykluczyć, że pani Elżbieta zostanie doprowadzona do DPS-u siłą. - Procedury mówią, że w takim wypadku na miejsce wzywa się pogotowie ratunkowe z lekarzem, w tym przypadku prawdopodobnie psychiatrą, teren zabezpieczają policja i pracownicy socjalni - mówi Leońska.
Sąd 9 stycznia przyznał kobiecie także pełnomocnika z urzędu i postanowił o powołaniu biegłego, by ten ocenił jej stan zdrowia. Rozprawę w sprawie skierowania pani Elżbiety do DPS zaplanowano na 5 marca. - Obecnie wydano postanowienie w trybie zabezpieczenia. Ostateczna decyzja zostanie podjęta po ocenie biegłego - wyjaśnia Ciesielska-Borowiec.
Była już leczona
Pani Elżbieta przebywa w Poznaniu od 2013 r. Mieszka na koczowisku na Piątkowie przy nasypie Poznańskiego Szybkiego Tramwaju. Tam rozbiła dwa namioty i prowadzi ogródek warzywny. Renty, choć ta jej przysługuje, nie odbiera. Nie ma też dowodu osobistego, bo - jak sama mówi - ten oznaczałby, że jest częścią "tego gównianego państwa". Kobieta żywi się tym co dostarczą jej mieszkańcy. Donoszą jej też rzeczy czy koce. Pomocy od MOPR-u nie chce przyjmować. Dwukrotnie była badana przez psychiatrę.
- Lekarz jednak twierdził, że zachowanie tej pani znajduje się w ramach normy społecznej, wobec czego nie mogliśmy sprawy przekazać do sądu - wyjaśniała przed tygodniem Leońska. Sytuacja zmieniła się po tym, jak na jaw wyszły informacje o tym, że kobieta już wcześniej była leczona w szpitalu psychiatrycznym w Gdańsku. To pozwoliło na złożenie wniosku o umieszczenie w DPS bez jej zgody.
Przyjechała z Gdańska
To właśnie w Gdańsku większość swojego życia spędziła kobieta. Dorobiła się spółdzielczego mieszkania, jednak w latach 90. zaczęły się kłopoty. Straciła pracę, a nie miała jeszcze renty, więc nie miała też z czego opłacać rachunków. Około 15 lat temu skończyło się to eksmisją, po której trafiła do mieszkania socjalnego. Cztery lata temu, z powodu długów, i z niego ją eksmitowano. Wcześniej wzięła kredyt na 8 tysięcy złotych. Część tej sumy jednak straciła, bo dała się oszukać naciągaczom i kupiła za 2 tys. złotych matę masującą. Zadłużona bezdomna zaczęła wówczas tułaczkę po Polsce. - Odwiedzała kilka większych miast. Do Poznania trafiła po tym, jak jedna z jej koleżanek ze schroniska dla bezdomnych powiedziała, że u nas jest fajnie - wyjaśnia Leońska.
Kobieta dziś nazywana jest "naczelną anarchistką Poznania". - Protestuje w Poznaniu przeciwko temu, co się stało w Gdańsku. Walczy z państwem, z urzędnikami. Nie chce mieć dowodu osobistego, nie odbiera renty i chce umorzenia długu - mówi Leońska.
Pani Elżbieta nie zamierza się ruszać ze swojego koczowiska i przenosić do DPS-u. - Tam nie jest lepiej. Byłam tam, wiem o czym mówię - mówi kobieta.
Autor: FC / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TTV/TVN 24 Poznań