W związku z protestem ratowników, w Poznaniu brakuje osób do obsady załogi karetek. Wojewoda wielkopolski zdecydował o skierowaniu do pracy w pogotowiu strażaków i żołnierzy. Ci stawili się w stacji pogotowia, ale odmówili podjęcia pracy. Dopiero po południu udało się dojść do kompromisu. Strażacy będą pomagać doraźnie, ale bez umów i delegowania do pracy.
Od kilku miesięcy ratownicy medyczni w różnych częściach Polski protestują przeciwko niskim wynagrodzeniom oraz złym warunkom pracy. Część z nich idzie na zwolnienia lekarskie, część w ramach protestu składa wypowiedzenia. Sytuacja jest dynamiczna - braki obsady są sygnalizowane co jakiś czas w różnych regionach. Od piątku z trudną sytuacją zmaga się Poznań i powiat poznański. Na 260 osób zatrudnionych około 150 zadeklarowało, że nie stawi się do pracy. Spośród 26 zespołów karetek, które są niezbędne, by przez dobę zapewnić bezpieczeństwo mieszkańcom, w piątek pracowało zaledwie 14. W sobotę było ich zaledwie 10.
Wojewoda szukał "chętnych"
Braki kadrowe stara się uzupełnić wojewoda wielkopolski. - Wojewoda Michał Zieliński wespół ze sztabem podjął decyzję o kierowaniu zespołów ratownictwa medycznego z najbliższych rejonów operacyjnych. Po drugie staramy się zabezpieczyć ratownikami medycznymi, którzy na co dzień pracują w strukturach straży pożarnej, czyli osobami, które mają takie uprawnienia. Trwa akcja pozyskiwania tych osób. Będziemy w stanie dzisiaj tak zabezpieczyć ten system, żeby w całości zapewnić bezpieczeństwo mieszkańców - zapewniał w piątek Tomasz Stube, rzecznik wojewody.
Wojewoda skierował również pismo do Ministerstwa Obrony Narodowej z prośbą o wsparcie ratownikami służącymi w wojsku. Podobne pismo miało też trafić do komendanta wojewódzkiego policji o wsparcie pogotowia w zakresie kierowców do karetek.
Szacowano, że do pracy potrzebne będzie 40-50 osób.
"Chętni" są niechętni
Do stacji pogotowia przy ulicy Rycerskiej w Poznaniu zgłosiło się nawet więcej osób, bo około 100. Tyle, że ratownicy z wojska i straży pożarnej pojawili się tylko po to, by odmówić pracy. Nie chcą podpisać umów z Wojewódzką Stacją Pogotowia Ratunkowego, by nie "wchodzić" między ratowników medycznych a ministerstwo.
Na miejscu pojawiła się delegacja od wojewody, która próbowała załagodzić spór.
- Nadal trwają rozmowy w sprawie udziału strażaków z uprawnieniami ratowniczymi i wojska w obsadach ZRM. W całej Wielkopolsce nie wyjechało 24 spośród 108 karetek - przekazywał przed południem Tomasz Stube, rzecznik wojewody wielkopolskiego.
"To tak jakby ratowników medycznych przenieść nagle do straży pożarnej"
Około godziny 13 poinformowano, że udało się wypracować porozumienie. - Praca w ambulansie jest zgoła inna od pracy strażaka (...) Rozmowy były długo prowadzone - mówi Robert Judek, rzecznik poznańskiego pogotowia ratunkowego.
Ustalono, że strażacy stworzą doraźnie pięć zespołów ratownictwa medycznego. - Strażacy będą udzielać wsparcia ambulansami, które zostaną przez nas przekazane, swoimi środkami i siłami. Nie będzie podpisywania umów, nie będzie oddelegowania do pracy w Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego - wyjaśnia Judek.
Jak dodaje, to rozwiązanie nie jest całkowicie komfortowe. - Myślę, że na pewno będą mieć obawy. To tak jakby ratowników medycznych przenieść nagle do straży pożarnej i kazać im tymi wozami bojowymi udzielać pomocy. To dla wielu z nich nowy sprzęt, nowe środowisko, nowe rozmieszczenie w ambulansach - podkreślił.
Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Wesołowski / TVN 24 Poznań