Performer podczas wyborów Mr. Gay Poland wystąpił z nadmuchaną lalką, która w miejscu twarzy miała przeklejony wizerunek krakowskiego arcybiskupa Marka Jędraszewskiego. Według prokuratury mężczyzna nawoływał do nienawiści. Sąd Okręgowy w Poznaniu utrzymał w mocy rozstrzygnięcie sądu pierwszej instancji, a to oznacza, że Marek M. został prawomocnie uniewinniony. - Nie ma żadnego dowodu, że oskarżony wzywał obecnych na sali do popełnienia zbrodni zabójstwa - wskazał sąd.
W sierpniu 2019 r., podczas wyborów Mr Gay Poland w Poznaniu Marek M. jako drag queen Mariolkaa Rebell wystąpił z dmuchaną lalką, która miała doczepione do głowy zdjęcie abp. Marka Jędraszewskiego. Z ustaleń prokuratury wynikało, że przy słowach odtwarzanej piosenki "…zabiłam go", mężczyzna zasymulował podcięcie nożem gardła duchownego, a dla spotęgowania efektu miał wykorzystać sztuczną krew. W czwartek Sąd Okręgowy w Poznaniu - jako sąd drugiej instancji - utrzymał w mocy wyrok poznańskiego sądu rejonowego uniewinniający Marka M., oskarżonego m.in. o nawoływanie do zabójstwa abp. Jędraszewskiego. Rozstrzygnięcie jest prawomocne.
Sędzia Mariusz Sygrela podkreślił w uzasadnieniu wyroku, że "nie ma żadnego dowodu, że oskarżony wzywał obecnych na sali po popełnienia zbrodni zabójstwa".
Apelację od tego orzeczenia skierowała pod koniec lipca do Sądu Okręgowego w Poznaniu prokuratura, która domagała się uchylenia wyroku sądu pierwszej instancji i przekazania sprawy sądowi do ponownego rozpoznania. Obrona wnosiła o nieuwzględnienie apelacji prokuratury i utrzymanie w mocy wyroku sądu pierwszej instancji.
Prokuratura: zachowanie promowało przemoc
Po upublicznieniu występu Marka M. do prokuratur w całym kraju wpłynęły zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. - W ocenie prokuratury forma scenicznego przekazu, jak też użyte podczas występu rekwizyty pozwalają na uznanie, że zachowanie Marka M. było działaniem promującym przemoc i wyczerpującym znamiona zarzuconych mu przestępstw - informowała w ubiegłym roku warszawska prokuratura okręgowa.
Reprezentująca Marka M. Ewelina Zawiślak mówiła dziennikarzom tuż po starcie procesu przed sądem pierwszej instancji, że stawiane jej klientowi zarzuty są polityczne. - Mój klient w żaden sposób nie skrzywdził nikogo - powiedziała.
Proces ruszył w maju 2021 roku. Na sali sądowej Marek M. nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu przestępstw. Przekonywał, że jego występ podczas zamkniętego występu nie służył namawianiu do morderstwa. Przyznał, że żałuje swojego występu, wie, że mógł on urazić niektóre osoby - i za to przeprosił w mediach społecznościowych.
Wyjaśnił, że jego występ "miał uwypuklić problem" związany z wcześniejszą, wymierzoną w społeczność LGBT, wypowiedzią abp. Jędraszewskiego o zagrożeniu "tęczową zarazą".
Marek M. wyjaśnił, że krew, która się pojawiła podczas jego występu, wypływała z jego kostiumu i symbolizowała jego krwawiące serce z powodu słów arcybiskupa. Przyznał, że przebił dmuchaną lalkę ostrym narzędziem, by pokazać, że hierarcha może za swoje słowa zostać odwołany przez papieża. Wielokrotnie zapewniał, że jego występ nie był symulacją zabijania kogokolwiek.
Wyrok sądu pierwszej instancji
W czerwcu 2022 roku sąd pierwszej instancji uniewinnił mężczyznę. W uzasadnieniu sędzia wskazywała, że sąd w postępowaniu karnym nie może pełnić funkcji recenzenta sztuki, bo zadaniem sądu jest dokonanie oceny, czy oskarżony przekroczył granicę praw wyrażania opinii, wolności czy praw wyrażania siebie.
- Prokuratura kierując do sądu akt oskarżenia, w głównej mierze oparła się na opiniach dotyczących występu oskarżonego, prezentowanych w przekazie medialnym. Zdaniem sądu nie zachowała jednak należytej staranności i ostrożności przy weryfikowaniu wniosków, do jakich doszli przedstawiciele mediów w swoich relacjach - powiedziała wówczas sędzia Agata Trzcińska.
W uzasadnieniu sędzia powiedziała również, że prokurator nie przedstawił żadnego dowodu, który mógłby podważyć wersję zdarzeń prezentowaną przez oskarżonego. Marek M. w trakcie procesu twierdził, że podczas występu symbolicznie "przebił" własne serce i to wtedy pojawiła się sztuczna krew. Miało to symbolizować ból, jaki oskarżonemu sprawiły słowa arcybiskupa Marka Jędraszewskiego o "tęczowej zarazie".
- W szczególności nie zabezpieczono, pomimo podjętych starań, nagrania występu oskarżonego. Nie znaleziono żadnego świadka, który widziałby występ oskarżonego i potwierdziłby, że dokonał on podcięcia lalki w okolicy gardła i aby krew wypływała w związku z tą czynnością w trakcie, gdy padają słowa piosenki "Zabiłam go". Podobnie żadne zdjęcie nie potwierdza wersji przyjętej przez prokuratora. W związku z tym ustalenie, że oskarżony po usłyszeniu słów piosenki "Lola" podciął lalce okolice gardła z jednoczesnym wypływem sztucznej krwi, symulując przez to zabójstwo arcybiskupa, jest gołosłowne, bezpodstawne i niepoparte żadnym dowodem - dodała sędzia.
Ziobro po wyroku sądu pierwszej instancji: to zawstydzające, że w Polsce mamy takich sędziów i takie sądy
Po wyroku sądu pierwszej instancji minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro mówił: - Ten wyrok wykracza poza te wszystkie standardy i czyni pewne zło dla obrazu polskiego sądownictwa. Jest to zawstydzające, że w Polsce mamy takich sędziów i takie sądy.
Słowa arcybiskupa o "tęczowej zarazie"
1 sierpnia 2019 r., w 75. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, podczas homilii w bazylice Mariackiej w Krakowie abp Marek Jędraszewski mówił, że to z powstańczych mogił narodziła się wolna Polska. "Trzeba było długo na nią czekać (...) Czerwona zaraza już nie chodzi po naszej ziemi, ale pojawiła się nowa, neomarksistowska, chcąca opanować nasze dusze, serca i umysły. Nie czerwona, ale tęczowa" – powiedział.
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Facebook.com/PrideNews.pl