Podali się za policjantów i w białych rękawiczkach (dosłownie), z katalogiem w rękach wkroczyli do domu poznańskiego kolekcjonera. "Zarekwirowali" mu 87 dzieł sztuki, które ich zdaniem miały pochodzić ze słynnej kolekcji Goebbelsa. Tyle, że były to jedynie ich kopie. - Nie chcę używać tytułów duńskich filmów do określania tej sytuacji - mówił w uzasadnieniu rozbawiony sędzia, zmniejszając wyrok dla sprawców kradzieży.
To miał być skok stulecia. I niewątpliwie przeszedł do historii. Tylko nie w tej kategorii, o jakiej myśleli sprawcy.
Kradzież w białych rękawiczkach
W lipcu 2016 roku do jednego z poznańskich mieszkań przyszło kilku mężczyzn, którzy ukradli blisko 90 obrazów. Złodzieje podawali się za policjantów i tłumaczyli właścicielowi kolekcji, że muszą zabrać dzieła sztuki na badania, bowiem mogą one mieć związek z pewnym przestępstwem. Chodzili po domu w rękawiczkach i z katalogiem w rękach. Wybierali dzieła sztuki, zabezpieczali je folią.
Z relacji kolekcjonera wynikało, że muszą zabezpieczyć do badań część jego kolekcji. Mieli wmówić mu, że na jego posesji znajdują się obrazy pochodzące z innego domu, gdzie doszło do zabójstwa.
Jan C. nabrał podejrzeń, gdy zauważył, że w jego zastawie brakuje kilku kieliszków. Gości w białych rękawiczkach poczęstował wcześniej winem. Zabrali szkło najpewniej po to, by nie zostawić śladów mogących ich zidentyfikować.
Myśleli, że kradną "kolekcję Goebbelsa"
Jako pierwsi wpadli Marek W. – szef firmy ochroniarskiej - i jego współpracownik. Policja zatrzymała ich przed Muzeum Narodowym w Warszawie w busie wypakowanym obrazami. Jedna z hipotez śledczych mówiła, że przyjechali do muzeum, bo chcieli wycenić wartość zrabowanych dzieł.
Wkrótce zatrzymano sześć kolejnych osób.
Według oskarżonych zaś Jan C. rzekomo posiadał tak zwaną kolekcję Goebbelsa - zbiór kilkudziesięciu dzieł artystów takich jak Munch, Dali, Malczewski, które miały być zrabowane z muzeów i prywatnych kolekcji w czasie II wojny światowej. Łączna wartość oryginałów? Dziesiątki, a nawet setki milionów złotych.
Tymczasem tylko trzy obrazy z 87 okazały się oryginalne, a łączną wartość dzieł sztuki wyceniono na niecałe 30 tys. złotych.
W ten sposób mężczyźni faktycznie przejdą do historii, ale jako jedni z najbardziej nieudolnych złodziei.
Sąd obniża kary
W piątek właśnie usłyszeli wyroki drugiej instancji. Niższe niż pierwotnie.
W kwietniu ubiegłego roku sąd skazał głównych organizatorów przestępstwa - Michała K. na trzy lata więzienia i Grzegorza L. na dwa lata więzienia. Z kolei Marek W. i Paweł G. zostali skazani na 12 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na rok. Sąd jednocześnie uniewinnił czwórkę pozostałych oskarżonych - Jakuba D., Piotra G. Andrzeja Sz. i Wojciecha O. uzasadniając, że prokuratura oskarżając wspomniane osoby, oparła się wyłącznie na zeznaniach Grzegorza L.
Sędzia Sądu Apelacyjnego w Poznaniu Przemysław Strach podkreślił w uzasadnieniu, że wątpliwości nie budzi stan faktyczny ustalony przez sąd. Czyli, że oskarżeni faktycznie dokonali kradzieży obrazów i sposobu w jaki tego dokonali.
- Problem istnieje z kwalifikacją prawną tego, co ci panowie zrobili, a w szczególności części skazania dotyczącej zamiaru zagarnięcia przez nich falsyfikatów, które zabrali. (...) Zdaniem Sądu Apelacyjnego, sprawcy nie mieli zamiaru ani przez moment (...) dokonania oszustwa po to, żeby zagarnąć falsyfikaty o wartości 29 tys. zł. (…) Sprawcy mieli zamiar zagarnąć oryginały znajdujących się u pana pokrzywdzonego dzieł sztuki o wartości 40 mln zł. Natomiast przez myśl im nie przeszło, że mogą to być jakieś falsyfikaty - tłumaczył w uzasadnieniu sędzia Przemysław Strach.
Chwilę wcześniej ogłosił wyrok, łagodząc kary dla czterech sprawców. Wobec Michała K. orzeczono karę 2 lat więzienia, wobec Grzegorza L. 1 roku więzienia, a wobec Marka W. i Pawła G. – 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu. Pozostałe cztery osoby sąd prawomocnie uniewinnił.
- Te kary były bardzo surowe. One były chyba związane z tym, ze sprawcy stanowią grupę specjalnej troski, ze względu na to, że (...) byli to byli i aktualni przedstawiciele szeregu służb. Dziwne to, ale prawdziwe - powiedział sędzia.
Jak gang Olsena
Podczas uzasadnienia wyroku, sędzia Strach nie krył rozbawienia. - Panowie oskarżeni zamierzali ukraść obrazy, które były wystawiane w najlepszych muzeach świata i sobie tam wisiały... Wystarczyło spojrzeć w Wikipedię, żeby zobaczyć, że tych obrazów ukraść raczej nie mogą (...) Nie chcę używać tytułów duńskich filmów do określania tej sytuacji - mówił, nawiązując w ten sposób do porównań grupy w mediach do gangu Olsena.
Przypomniał też, że wszystkie skradzione obrazy się odnalazły. - Panowie w pewnym momencie zorientowali się, że coś jest nie tak i zostali ujęci pod Muzeum Narodowym w Warszawie, co państwo wiedzą, bo to chyba najzabawniejsze może w tej całej historii.
Dodał też, że "sąd nie dał wiary, że to była grupa, która chciała pozyskać na rzecz państwa dobra narodowe". - To była grupa, która chciała dokonać tego, czego dokonała, tylko dokonać nie mogła- mówił.
Wyrok jest prawomocny. Prokuratura poinformowała po ogłoszeniu wyroku, że rozważy skierowanie skargi kasacyjnej, po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem wyroku. Obrońcy nie chcieli komentować orzeczenia sądu.
Autor: FC//ec / Źródło: TVN 24 Poznań, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Policja, TVN 24 Poznań