Eksperci z politechniki przygotowali ekspertyzę w sprawie hali sportowej w Poznaniu. Dach budynku runął 22 czerwca podczas gwałtownej ulewy. - Przyczyną katastrofy budowlanej była kumulacja trzech czynników - mówi Paweł Łukaszewski, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Poznaniu.
Podczas gwałtownej nawałnicy, która przetoczyła się nad Poznaniem w czerwcu, doszło do katastrofy budowlanej. Na osiedlu Pod Lipami zawalił się dach hali sportowej przy szkole. Jak podkreślała wówczas wielkopolska policja, dzięki szybkiej reakcji dyrektorki placówki w porę udało się ewakuować wszystkich uczniów. Tuż po katastrofie inspektor budowlany powołał komisję, której zadaniem jest określenie przyczyn i okoliczności zawalenie dachu. Komisja powoli kończy swoje działania, gotowa jest też ekspertyza sporządzona przez ekspertów.
Już na biurku
Jeszcze w czerwcu powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Poznaniu nałożył na zarządcę hali obowiązek przedstawienia ekspertyzy dotyczącej tego, czy prawidłowo zaprojektowano oraz wykonano dach. - Taką ekspertyzę dostałem na biurko. Została wykonana przez ekspertów Politechniki Poznańskiej. Potwierdziła w dużym zakresie nasze ustalenia dotyczące tej katastrofy. Z tej ekspertyzy wynika, że przyczyną katastrofy budowlanej była kumulacja trzech czynników: ekstremalnie niekorzystnych warunków pogodowych, ewidentnego błędu projektowego i błędu wykonawczego – mówi TVN24 Paweł Łukaszewski, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Poznaniu.
Jeśli chodzi o pierwszy czynnik, to inspektor zwraca uwagę, że faktycznie w dniu katastrofy w Poznaniu wystąpiły intensywne opady deszczu, które znacznie przekroczyły poziom przyjmowany przy projektowaniu budynków. Zdaniem ekspertów, to właśnie nadmiar wody miał doprowadzić do przeciążenia konstrukcji dachu.
A co z drugą przyczyną? - W trakcje prowadzenia robót budowlanych został opracowany projekt wykonawczy, w którym dokonano zmiany konstrukcji dachu. Przy projektowaniu nowych dźwigarów (to element konstrukcyjny, który przenosi obciążenie dachu na podpory, takie jak na przykład ściany czy filary – przyp. red.) projektanci nie wzięli pod uwagę możliwości wystąpienia ponadnormatywnego wystąpienia opadu. Jednocześnie posiadali wiedzę, że nie ma systemu awaryjnego odprowadzenia wody. W projekcie wykonawczym dźwigary kratowe podzielono na trzy elementy składowe i te elementy o dużych rozpiętościach były łączone na placu budowy w jedną całość. Oczywiście wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że te styki zostały źle zaprojektowane, dlatego że nie zapewniły wymaganej nośności. W miejscach tych styków doszło do uszkodzenia – relacjonuje Łukaszewski.
Ale to jeszcze nie koniec listy rzeczy, które w przypadku tej inwestycji poszły nie tak. - Kolejnym błędem projektowym było to, że nie przewidziano awaryjnych przelewów. Warto zwrócić uwagę, że attyka (murek – przyp. red.), czyli ścianka o wysokości około 30 centymetrów okala całą halę gimnastyczną. Jeśli nie ma w tej attyce otworów, to stworzył się w pewnym sensie zbiornik wodny. To już kwestia ewidentnej sztuki budowlanej. To powinno znaleźć się w projekcie. Już kilkaset lat temu używano takich rozwiązań, które popularnie nazywano rzygaczami. Te przelewy awaryjne są powszechnie stosowane. Kolejną przyczyną była niedrożność jednej z trzech rur, która miała odprowadzać wodę – wylicza inspektor.
Będą wytyczne
Teraz, gdy powiatowy inspektor nadzoru budowlanego ma pełny ogląd sytuacji, wyda decyzję w sprawie dalszych losów hali. - Nakażę dyrekcji rozbiórkę tej części, która uległa katastrofie budowlanej. Pani dyrektor szkoły, jako zarządca będzie musiała zlecić wykonanie oceny technicznej wszystkich pozostałych dźwigarów. Trzeba sprawdzić, w jakim stanie technicznym są te pozostałe elementy. A już wiemy o tym, że były błędy – mówi Łukaszewski.
Kiedy wszystkie dźwigary zostaną sprawdzone, pozostanie zlecić wykonanie projektu wzmocnienia całej konstrukcji. - Będzie konieczność wzmocnienia wszystkich dźwigarów. Jestem co do tego przekonany – dodaje inspektor.
Sala gimnastyczna przy osiedlu Pod Lipami została oddana do użytku w sierpniu 2020 roku. Projekt rozpoczęła szkoła, a dokończyła go miejska spółka - Poznańskie Inwestycje Miejskie.
O wnioskach z ekspertyzy specjalistów Politechniki Poznańskiej pierwszy napisał "Głos Wielkopolski".
Przesłuchali nauczycieli, konserwatora i nadzorujących budowę
W sprawie katastrofy budowlanej toczy się również prokuratorskie postępowanie. Dotyczy ono zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób, a także mieniu o wielkich rozmiarach. - W sprawie cały czas są wykonywane czynności. Już duży materiał zebrano. Przesłuchano szereg świadków. Są to między innymi nauczyciele z tej szkoły, konserwator budynku, osoby odpowiedzialne za nadzór budowalny podczas tej inwestycji. Zgromadzono już bardzo obszerną dokumentację projektową, budowlaną – mówi TVN24 Łukasz Wawrzyniak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Teraz wszystkie te dokumenty są analizowane. Jak twierdzi Wawrzyniak, prokuratura zapoznała się już z ekspertyzą zleconą przez Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego. – Cały czas wykonujemy czynności w tej sprawie. Na razie postepowanie jest prowadzone w sprawie, nikomu nie przedstawiono zarzutów - dodaje rzecznik.
Zgodnie z kodeksem karnym, za narażenie wielu osób na utratę zdrowia lub życia grozi kara pozbawienia wolności od roku do dziesięciu lat.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24