Zbudował wyjątkowe miniauto dla dziecka, ktoś ukradł je z garażu. "Serce nam pękło"

Autko miało dla państwa Królów dużą wartość sentymentalną
Poznań: Ktoś ukradł wyjątkowe autko-zabawkę
Źródło: TVN 24

Kiedy córka szła spać, tata szedł do garażu. I tak przez trzy miesiące. Fryderyk Król własnymi rękoma wykonał niepowtarzalne drewniane autko zabawkę, stylizowane na samochody z lat 50. - Radość była niesamowita - opisuje moment, w którym córeczka po raz pierwszy zobaczyła prezent. Niestety radość zastąpił smutek, bo ktoś ukradł miniaturową "lancię" z garażu. - W głowie mi się to nie mieści - komentuje twórca zabawki.

Zabawka zniknęła w miniony piątek. Państwo Królowie nie mogą odżałować straty, bo - choć to tylko przedmiot - ma dla nich ogromną wartość sentymentalną.

- Budowałem to auto trzy miesiące, głównie w kuchni, a cięższe prace wykonywałem w garażu. Dziękuję sąsiadom za wyrozumiałość przy szlifowaniu - mówi z uśmiechem Fryderyk. Wyrozumiała musiała być też żona Aleksandra. - To były początki sprawy rozwodowej - żartuje, wspominając czas, kiedy mąż spędzał wieczory ze szlifierką.

- Po trzech miesiącach cudem wyrobiłem się w terminie. Córeczka dostała ten samochód pod choinkę. Radość była niesamowita. Taka śmieszna rzecz - auto miało na kierownicy klaksonik, taki śmieszny brzęczyk, i ona tak uwielbiała ten klakson, że była w stanie siedzieć przy aucie pół godziny i tylko trąbić - opisuje z rozrzewnieniem tata małej Marianny.

"Poruszeni reakcją ludzi"

Jeszcze we wtorek państwo Królowie wykorzystali autko do sesji zdjęciowej swojego nowo narodzonego synka. To, że zabawki brakuje na garażowej półce, odkryli w ostatnią sobotę. - W pierwszej chwili pomyślałem, że któryś sąsiad pożyczył dla dziecka. Dopiero potem do mnie dotarło, że to raczej mało racjonalne, że ktoś to po prostu ukradł - mówi Fryderyk Król.

Od razu zgłosił sprawę policji. Oprócz tego rozpoczął z żoną poszukiwania na własną rękę. Liczą na to, że pomogą im media społecznościowe - post ze zdjęciem uroczego autka zyskuje coraz większą popularność.

- Jest już 5 tysięcy udostępnień, jesteśmy poruszeni reakcją ludzi, to coś niesamowitego. Liczymy na to, że odzyskamy autko - mówi Fryderyk Król.

Autko w procesie tworzenia - jeszcze bez kierownicy
Autko w procesie tworzenia - jeszcze bez kierownicy
Źródło: archiwum prywatne

Jest monitoring

W niedzielę wieczorem udało im się dotrzeć do nagrań monitoringu, na którym można zobaczyć, kto stoi za zniknięciem samochodziku. Na wideo widać kobietę, która krąży po hali garażowej i wychodzi z niej z łupami. Małżonkowie postanowili, że dadzą jej szansę na oddanie zabawki do poniedziałkowego popołudnia. Tak się nie stało, więc upublicznili film.

- Widać tam dokładnie, co robi, jak wchodzi do bloku. Na nagraniu świetnie widać twarz pani, widać, jak szpera po miejscach, przegląda ludziom kartony, robi zdjęcia rowerów, ich zabezpieczeń, cały czas z kimś jest na telefonie. Widać, jak ściąga to autko i chwilę po tym idzie już spakowana, z samochodem pod pachą - opisuje twórca minilanci.

- Mnie się to nie mieści w głowie. Kradzież to w ogóle jest abstrakcja, a zabawki dziecięcej to coś nie do pomyślenia - podsumowuje ze smutkiem Fryderyk Król.

- Powiem szczerze, że serce nam pękło w całej tej sytuacji - dodaje Aleksandra.

Nie ustają jednak w poszukiwaniach. I oboje liczą na to, że opublikowanie nagrania z monitoringu sprawi, że kobieta sama z siebie zechce oddać rzeczy zabrane z garażu.

Autor: ww/ ks / Źródło: TVN 24

Czytaj także: