Prokuratura zbadała okoliczności wypadku w Szkole Aspirantów Państwowej Straży Pożarnej w Poznaniu. Podczas zajęć korzystano z maszyny do określania temperatury cieczy. Część uczniów została poparzona. Śledczy umorzyli postępowanie.
Dziewięciu kadetów - tyle osób ucierpiało w wypadku podczas zajęć z fizykochemii spalania i środków gaśniczych w Szkole Aspirantów Państwowej Straży Pożarnej w Poznaniu. Do zdarzenia doszło 13 maja. W zajęciach brało udział 20 osób i dwóch doświadczonych wykładowców. Do szpitala z poparzeniami trafiło osiem osób. Poszkodowani to uczniowie, którzy znajdowali się najbliżej urządzenia z gorącą cieczą.
Okoliczności zdarzenia zbadała poznańska prokuratura. Wiemy, co ustalono.
Biegły wziął pod lupę Aparat Marcussona
Jak ustalił tvn24.pl, powołany biegły z zakresu pożarnictwa stwierdził, że prawdopodobną przyczyną zdarzenia było uszkodzenie elementu Aparatu Marcussona, czyli urządzenia do określania temperatury zapłonu cieczy. - Jest ono zasilane energią elektryczną. Do odpowiedniego tygielka dodawany jest olej w ilości około 50 ml. Następnie w sposób kontrolowany jest on podgrzewany i określana jest jego temperatura. W ten sposób szkolimy naszych adeptów - tak działanie maszyny opisywał bryg. Rafał Wypych, rzecznik prasowy Szkoły Aspirantów PSP w Poznaniu.
Jak tłumaczy Łukasz Wawrzyniak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, według biegłego doszło do rozszczelnienia tygla i wypłynięcia rozgrzanego oleju z aparatury. Następnie olej ten uszkodził izolację kabla zasilającego urządzenie. W wyniku tego powstała iskra, która doprowadziła do zapłonu gorącego oleju.
Wiadomo również, że "z uwagi na wiek urządzenia nie ma możliwości wskazania jego producenta, typu, warunków przechowywania sprzętu". Z ustaleń biegłego wynika, że nie było obowiązku ewidencjonowania tego typu urządzeń. "Nie jest możliwe zbadanie czy sposób korzystania z niego był prawidłowy czy pojawiły się ewentualne zaniedbania i kto by za nie ponosił winę” - wskazano w opinii.
Co dalej z postępowaniem?
Po ocenie całego zebranego materiału prokurator prowadzący postępowanie ocenił, że nie doszło do zagrożenia życia lub zdrowia wielu osób ani zniszczenia mienia o wielkich rozmiarach. - Ze względu na brak znamion czynu zabronionego postępowanie zostało umorzone 16 września - przekazał rzecznik prokuratury.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Hubert Remlein