Prokurator przedstawił zarzuty czterem osobom, zatrzymanym przez Centralne Biuro Antykorupcyjne. Wśród nich są trzy urzędniczki poznańskiego magistratu. Według śledczych kobiety udzielały poza kolejnością koncesji na sprzedaż alkoholu, a zatrzymany mężczyzna miał wręczać za to korzyści majątkowe. Podejrzani nie przyznają się do zarzucanych im czynów.
Funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego zatrzymali w środę w Poznaniu cztery osoby. - Sprawa dotyczy między innymi powoływania się na wpływy, przekroczenia uprawnień oraz wręczania korzyści majątkowych - przekazało biuro prasowe CBA.
Cztery urzędniczki i mężczyzna powołujący się na wpływy
Rzecznik poznańskiej prokuratury poinformował, że podejrzani to trzy pracownice poznańskiego magistratu, emerytowana urzędniczka oraz mężczyzna, który powoływał się na wpływy w instytucjach.
"Gazeta Wyborcza", która pierwsza informowała o zatrzymaniach, podaje, że wśród zatrzymanych jest były policjant Marek K. Według ustaleń gazety, miał on współpracować z siecią popularnych sklepów spożywczych. Jego zadaniem była pomoc franczyzobiorcom w kompletowaniu potrzebnych dokumentów. Przedstawiciel biura prasowego w rozmowie z dziennikarzem "Gazety Wyborczej" zastrzegł, że nikt nie wiedział o metodach stosowanych przez współpracownika.
Poza kolejnością i w przyspieszonym tempie
- W całym ujawnionym procederze chodziło o wydawanie poza kolejnością i w przyspieszonym terminie decyzji w zakresie udzielenia koncesji na sprzedaż alkoholu. Dochodziło również do ujawnień tajemnicy służbowej. Do tych działań miało dochodzić od grudnia 2022 roku do marca 2023 roku - mówi tvn24.pl Łukasz Wawrzyniak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Śledczy chcą, by urzędniczki odpowiedziały za przyjmowanie korzyści majątkowych oraz przekroczenie uprawnień jako funkcjonariuszki publiczne.
- Z kolei zatrzymany mężczyzna podejrzany jest o wręczanie korzyści majątkowych, powoływanie się na wpływy w instytucjach, nakłaniania do fałszywych zeznań w postępowaniu dotyczącym sprzedaży alkoholu nieletnim, podrobienia dokumentu, a także nakłanianie funkcjonariusza publicznego do zniszczenia dokumentu. Łącznie usłyszał pięć zarzutów - poinformował prokurator Wawrzyniak.
Podejrzanym grozi nawet do 10 lat pozbawienia wolności.
Nie przyznają się do winy
Podejrzani nie przyznają się do zarzucanych im czynów. Prokurator zdecydował się na zastosowanie wolnościowych środków zapobiegawczych.
- Zostali objęci dozorem policji, zakazem zbliżania się do siebie i kontaktowania się ze sobą. Są też poręczenia majątkowe w wysokości od tysiąca do 6 tysięcy złotych - dodał Wawrzyniak.
Źródło: tvn24.pl, Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: CBA