Jechał bez włączonych świateł, więc zatrzymała go policja. Gdy funkcjonariusze zajrzeli do środka, oniemieli. - Samochód miał całkowicie zdekompletowaną deskę rozdzielczą wraz z kontrolkami i wskaźnikami – informuje Marta Mróz z poznańskiej policji. Okazało się też, że kierowca nie ma prawa jazdy.
To miał być mandat, jakich wiele: 200 złotych i dwa punkty karne za jazdę bez włączonych świateł mijania. We wtorek policjanci z poznańskiej drogówki na ulicy Przepadek zatrzymali za takie wykroczenie kierowcę volvo S40.
- Auto na pierwszy rzut oka nie budziło podejrzeń policjantów. Mundurowi myśleli, że będzie to zwykła kontrola drogowa, dopóki nie zobaczyli wnętrza tego pojazdu. Samochód miał całkowicie zdekompletowaną deskę rozdzielczą wraz z kontrolkami i wskaźnikami, niesprawne wszystkie światła oraz brak aktualnych badań technicznych od co najmniej roku – wymienia Marta Mróz z poznańskiej policji.
Tłumaczył, że jedzie do elektryka
Kierowca tłumaczył policjantom, że taki stan pojazdu wynika z tego, że właśnie jechał na spotkanie z elektrykiem. A ten miał naprawić wszystkie usterki.
Szybko jednak okazało się, że to nie koniec przewinień 36-latka. Po sprawdzeniu w policyjnych systemach okazało się, że kierowca nie miał prawa jazdy. - Dokument został mu zatrzymany przez sąd na dwa lata i w tym czasie w ogóle nie powinien siadać za kierownicę – informuje Mróz.
Policjanci zakazali mężczyźnie dalszej jazdy. Dodatkowo zatrzymali dowód rejestracyjny pojazdu i wystawili mandat za zły stan techniczny. Najsurowsze konsekwencje mogą go jednak czekać w związku ze złamaniem zakazu prowadzenia pojazdów. - Sprawa trafi do sądu. Grozi mu kara do pięciu lat więzienia – podaje Mróz.
Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: KMP Poznań