Mimo wcześniejszych doniesień policja ustaliła, że atak 31-latka na ormiańską rodzinę w Poznaniu nie był atakiem na tle rasistowskim. Agresywny mężczyzna rzucił się na 9-latka, jego brata, matkę, sąsiada w piątek. 31-latek został obezwładniony i trafił do szpitala na oddział toksykologii.
Do zdarzenia doszło w piątek po południu na jednym z poznańskich osiedli. 31-latek został obezwładniony przez mieszkańców osiedla i przekazany policjantom oraz ratownikom medycznym. Trafił do szpitala na oddział toksykologii. Badania krwi wykażą, czy był pod wpływem środków psychoaktywnych.
- Był pobudzony, agresywny, niepokoił przechodniów, którzy wezwali zespół ratownictwa, wezwali policję i wszyscy do nas przyjechali właśnie z tym pacjentem - mówi Eryk Matuszkiewicz, toksykolog.
Dodaje, że już może potwierdzić, że mężczyzna był pod wpływem jednej z substancji psychoaktywnych.
- Natomiast nasze testy pokazały praktycznie niewiele, nie możemy też wszystkiego stwierdzić, co w pacjencie się znajduje. Być może coś takiego, co w naszych testach nie wychodzi, ale na pewno były to związki z grupy pobudzających, psychoaktywnych - tłumaczy Matuszkiewicz.
"Nie był to atak na tle rasowym"
Według pierwszych, piątkowych doniesień lokalnych mediów, agresywnemu mężczyźnie nie spodobał się ciemniejszy kolor skóry braci w wieku 7 i 22 lat, mieszkających na poznańskich Ratajach. Miał ich obrzucić wulgarnymi wyzwiskami i krzyczeć: Polska dla Polaków. Potem miał użyć siły wobec interweniującej matki rodzeństwa oraz mężczyzny, który próbował uspokoić agresora. W sobotę rzecznik prasowy wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak poinformował, że ormiańscy bracia i ich mama nie potwierdzili, że zostali zaatakowani na tle rasistowskim. Nie doszło także wobec nich do przemocy fizycznej. - Zeznania złożyli również dwaj sąsiedzi, którzy pomogli zakończyć całą awanturę. Oni także nie potwierdzają, żeby ze strony agresora, poza wulgaryzmami, padały słowa o charakterze rasistowskim. Rzeczywiście wczesnym popołudniem policjanci zostali wezwani na interwencję. Okazało się, że mieszkańcy osiedla ujęli agresywnego mężczyznę. Ponieważ zachowywał się tak, jakby był pod wpływem środków odurzających, wezwano karetkę pogotowia. Zatrzymany trafił do szpitala, gdzie pobrano mu krew do badań – podał Borowiak.
Wielkopolska policja opublikowała informację również w portalu społecznościowym.
Mężczyzna nie usłyszał jeszcze zarzutów
Jak dodaje Borowiak, z relacji członków ormiańskiej rodziny wynika, że mijający rodzeństwo, dziwnie zachowujący się mężczyzna potrącił jednego z braci. Wywiązała się utarczka słowna, którą obserwowała z okna mieszkania matka rodzeństwa. Kobieta wyszła do synów, żeby im pomóc. - Coraz bardziej podniesione głosy zwróciły uwagę jednego z sąsiadów. To on wezwał policjantów na pomoc i stanął po stronie chłopców. Dołączył do nich drugi sąsiad, który akurat parkował samochód. Ponieważ mężczyzna był coraz bardziej wulgarny i agresywny, obaj sąsiedzi obezwładnili go. Przytrzymali do przyjazdu policyjnego patrolu – podkreślił Borowiak. Rzecznik podał, że funkcjonariusze z komisariatu Poznań Nowe Miasto przesłuchali wszystkich uczestników incydentu i naocznych świadków. - Z przekazanych wiadomości wynika, że mogło dojść do gróźb karalnych pod adresem jednego z sąsiadów. Wywołana przez sprawcę sytuacja mogła mieć także charakter chuligański. W związku z tym dokumenty procesowe zostaną przesłane do prokuratury, do oceny prawno-karnej - podał Andrzej Borowiak.
Źródło: PAP/TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Dorota