Sanepid stwierdził skażenie wody i zamieścił komunikat na swojej stronie. Mieszkańcom jednak informacji o tym, by nie pić nieprzegotowanej wody nikt nie przekazał. Pili kranówkę i źle się czuli. - Chcielibyśmy wiedzieć co to za bakteria i żeby wyciągnięto jakieś konsekwencje - mówi Tobiasz Gola, mieszkaniec Ponieca. Teraz nad jakością wody czuwają małże.
W piątek Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Gostyniu poinformował, że jakość wody w wodociągu publicznym w Drzewcach "uległa stabilizacji pod względem bakteriologicznym". Tym samym, po niespełna trzech tygodniach mieszkańcy Ponieca i okolicznych miejscowości mogą już pić kranówkę.
Mogą, ale nie wszyscy będą to robić.
- Już nie pijemy kranówki, kupujemy wodę mineralną - mówi Tobiasz Gola. On i jego rodzina przez blisko tydzień pili skażoną wodę, nie mając pojęcia o wykrytej w niej bakterii.
Spóźniona informacja
Skażenie wody wykryto podczas badań przeprowadzonych pod koniec listopada. 1 grudnia Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Gostyniu poinformowała o tym w komunikacie na swojej stronie internetowej. Jak wynikało z informacji podanych przez sanepid, woda nadawała się do picia jedynie po przegotowaniu.
Komunikat zamieszczono na stronie internetowej, jednak samych mieszkańców nikt dodatkowo nie informował. W efekcie większość z nich nie miała świadomości o zagrożeniu i mogła pić nieprzegotowaną wodę.
Do burmistrza Ponieca informacja o skażeniu wody miała dotrzeć dopiero 5 grudnia nad ranem. "Informacja ta nie została mi przekazana przez kierownika Gminnego Zakładu Wodociągów i Kanalizacji, który był do tego zobligowany, dlatego poleciłem niezwłoczne poinformowanie o tym mieszkańców gminy Poniec" - pisał w oświadczeniu zamieszczonym na stronie Urzędu Miejskiego w Poniecu.
Mieszkańcy źle się czuli
Tym samym mieszkańcy przez co najmniej pięć dni nie mieli pojęcia o zagrożeniu. Wielu z nich po wypiciu nieprzegotowanej wody źle się czuło.
- Pierwsza rozchorowała się siedmioletnia córka. 1 grudnia, czyli w dniu w którym sanepid wydał komunikat po badaniach wody, wymiotowała i miała biegunkę. To była taka "jednodniówka", ale już do końca tygodnia została w domu. Od piątku do niedzieli te same objawy miał nasz syn. Ja też tego samego dnia zacząłem źle się czuć. Chyba najbardziej z nas to odchorowałem, nie byłem w stanie wypić nawet herbaty - mówi.
Wylądował na zwolnieniu lekarskim. Jedynie jego żonie nic nie dolegało. Ale, jak zauważyła, w sklepie, w którym pracuje, było tak duże zapotrzebowanie na leki na biegunkę, że zabrakło ich na półkach.
O skażeniu wody dowiedzieli się w poniedziałek. - Prawdopodobnie nasze dolegliwości wynikały z picia wody. Pewności nie mamy, ale zbieg okoliczności jest spory. Całą rodziną piliśmy nieprzegotowaną wodę, jedynie przefiltrowaną w dzbanku - tłumaczy Gola.
Jak się okazało, źle czuli się również jego znajomi z okolicy. - W pracy przynajmniej dwóch kolegów miało podobne objawy. Wiemy też, że chorowały zwierzęta domowe. Chcielibyśmy wiedzieć co to była za bakteria i mamy nadzieję, że wyciągnięte będą jakieś konsekwencje wobec osób odpowiedzialnych za tę sytuację - mówi.
"Nie mieści mi się to w głowie"
Nie do wszystkich jednak komunikat burmistrza dotarł. Wielu mieszkańców o problemie przeczytało dopiero w lokalnych mediach, które nagłośniły sprawę 11 grudnia.
- Dowiedziałam się we wtorek 12 grudnia przypadkowo trafiając na Facebooku na post profilu "Poniec. Moje miasto". Od razu dzwoniłam do rodziny żeby pod żadnym pozorem nie pili wody z kranu - mówi Anna Solak, której bliscy mieszkają w Poniecu. Była u nich na początku grudnia i sama też piła kranówkę. - Mi i pozostałym domownikom nic nie dolega, ale nasz pies jest poważnie zatruty. Miał biegunkę i wymioty, brak apetytu, jest osowiały. Aktualnie jest na antybiotyku. Zatrucie pokarmowe mieli też nasi sąsiedzi i pies sąsiadki - wymienia.
I nie kryje zbulwersowania tym, że mieszkańców o skażeniu wody nie poinformowano w odpowiednim czasie. - Takie oświadczenie należało wydać już 2 grudnia rano, skoro od 1 grudnia było wiadomo, że woda nie nadaje się do picia. W tak małym mieście jak Poniec wystarczyłoby ogłoszenie zamieszczone w witrynie sklepowej, na tablicy ogłoszeń czy komunikat z kościelnej ambony, i już pod wieczór cały Poniec i okoliczne wioski wiedziałyby o sprawie - mówi.
I podkreśla, że opublikowanie komunikatu na stronie internetowej urzędu miasta też nie załatwia sprawy. - Kto regularnie czyta profile miasta w mediach społecznościowych, a tym bardziej zagląda na stronę urzędu? Może społecznicy i radni, ale na pewno nie moi znajomi ze szkoły, sąsiedzi czy 80-letnia ciocia. W efekcie ludzie truli się przez 2 tygodnie! Nie mieści mi się to w głowie! - denerwuje się.
Burmistrz przeprasza
Burmistrz nie czuje się w tej sprawie winny. O zdarzeniu powiadomił już policję. Jak przekazała w czwartek TVN24 Monika Curyk, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Gostyniu, pisemne zawiadomienie od burmistrza dotyczące skażenia wody w wodociągu w Drzewcach wpłynęło do policji w środę. - W sprawie przesłuchaliśmy już burmistrza i przyjęliśmy od niego zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Prowadzone jest postepowanie sprawdzające w sprawie pod kątem sprowadzenia niebezpieczeństwa dla zdrowia i życia mieszkańców, niewykluczone, że postępowanie obejmie także niedopełnienie obowiązków przez funkcjonariusza publicznego, w tym przypadku mówimy o kierowniku wodociągów - informuje Curyk.
Za sprowadzenie niebezpieczeństwa dla zdrowia i życia mieszkańców grozi nawet osiem lat więzienia.
Małże pilnują wody
Jednocześnie, by uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości, w Stacji Uzdatniania Wody w Drzewcach uruchomiono system wczesnego zawiadamiania o zanieczyszczeniu wody. Stan wody analizowany jest poprzez badanie reakcji małży słodkowodnych.
"Są to wyjątkowi i wyczuleni 'pracownicy', bo przez 24 godziny na dobę 365 dni w roku będą odpowiedzialni za czystość wody dostarczanej do mieszkańców gminy Poniec. (...)Te wyjątkowo czułe organizmy (małże), gdy tylko pojawi się w wodzie jakakolwiek zanieczyszczenie, w reakcji obronnej zamykają swoje muszle, informując on-line, co jedną sekundę o przydatności wody do przesłania jej końcowemu odbiorcy" - poinformował w czwartek w mediach społecznościowych burmistrz Ponieca.
Wodę w Drzewach bada osiem małży z gatunku skójka zaostrzona. "Do każdego z tych osobników został 'przytwierdzony' elektromagnes współpracujący z sondami pomiarowymi, które rejestrują stopień otwarcia muszli, i ich naturalny biorytm, porównywalny do ludzkiego EKG. Nagłe zamknięcie się muszli tych organizmów będzie natychmiast informowało nas o niekorzystnej zmianie parametrów wody pitnej" - wyjaśnia Widyński. Jak zapewnia, to jedna z najskuteczniejszych technologii dostępnych na rynku. Jego zdaniem, dzięki temu rozwiązaniu "służby będą reagowały jeszcze szybciej i sprawniej niż dotychczas".
Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: tvn24