Policja: ofiar "rowerowego bandyty" mogło być więcej

Mężczyzna został doprowadzony do prokuratury w kajdankach
Będzie więcej zgłoszeń ws. rowerzysty?
Źródło: TVN24 Poznań

Nieuzasadniona agresja wobec przechodniów spowodowana była kłopotami zdrowotnymi z dzieciństwa - tak tłumaczył swoje zachowanie 31-latek, który w poznańskim parku najpierw pobił starszego pana, a następnie skopał kobietę. Policja przyznaje, że zgłasza się więcej osób, które mogły paść jego ofiarą.

W czwartek w gmachu poznańskiej prokuratury okręgowej zwołano konferencję prasową dotyczącą bulwersującego ataku, do którego doszło 3 lipca, między 16.30 a 17 w parku im. Mazowieckiego w Poznaniu.

Jako pierwszy głos zabrał Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji, który chronologicznie przedstawił zdarzenie oraz jego następstwa.

Przypomnijmy zatem za policjantem, że poruszający się na rowerze mężczyzna najpierw zaatakował 76-letniego profesora. Kilkakrotnie okładał go kijem, w wyniku czego mężczyzna upadł i złamał sobie obie ręce.

Chwilę później rowerzysta podjechał do kobiety, co zarejestrowała kamera na biurowcu. Widać jak spokojnie odkłada na bok jednoślad, podchodzi i z całej siły kopie ją w plecy. Na tyle mocno, że upada ona na ziemię. Mężczyzna wsiada na swój rower i jeszcze raz kopie oszołomioną, próbującą się podnieść pieszą w głowę. Jak się później okazało, kobieta miała złamaną miednicę.

Rowerzysta z Wildy

Otrzymawszy w szpitalu dwa zawiadomienia o przestępstwie, policjanci zaczęli pracę operacyjną. W ciągu kilku dni zdobyli wspomniane już wcześniej nagranie z monitoringu.

- Na początku policjanci sami, swoimi kanałami próbowali dotrzeć do poszukiwanego mężczyzny, ale kiedy to zawiodło, zwrócili się o pomoc do ludzi - mówił Borowiak.

Pierwsze sygnały były nietrafione, ale jeszcze we wtorek z dwóch niezależnych źródeł policjanci dowiedzieli się, że poszukiwany przez nich mężczyzna mieszka prawdopodobnie w poznańskiej dzielnicy Wilda. Tego dnia wieczorem zapukali do jego drzwi. Początkowo udawał, że nikogo nie ma w domu, ale po kilkunastu minutach w końcu otworzył. W mieszkaniu policjanci znaleźli m.in. sporo odzieży rowerowej.

Kłopoty z dzieciństwa

Już w środę funkcjonariusze byli pewni, że mają właściwego człowieka. Został wstępnie przesłuchany przez policjantów, a następnie doprowadzony do prokuratury, gdzie usłyszał zarzuty.

- Prokuratorzy przedstawili podejrzanemu zarzut uszkodzenia ciała dwóch osób. Czyn zakwalifikowany został jako czyn chuligański. Prokurator podjął decyzję o skierowanie wniosku do sądu o tymczasowy areszt dla Filipa M. na trzy miesiące. Sąd ten areszt zastosował - powiedział Łukasz Biela z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.

Jak wytłumaczył, podstawą do zastosowania aresztu były obawy popełnienia kolejnych, umyślnych przestępstw przeciwko zdrowiu i życiu oraz wysokie prawdopodobieństwo popełnienia przestępstwa, a także obawa matactwa procesowego.

Dopytywany przez dziennikarzy o motywy działania mężczyzny, tłumaczenia jego zachowania, Biela odpowiedział:

- Wyjaśnienia miały polegać na tym, że agresja brała się stąd, że podejrzany miał kłopoty zdrowotne w dzieciństwie i do dzisiaj to przeżywa. (...) Informacje bardziej szczegółowe, dla dobra śledztwa, powinny pozostać okryte tajemnicą - mówił, dodając, że prokurator prowadzący sprawę nie wyklucza poddania podejrzanego obserwacji psychiatrycznej.

Jest więcej zgłoszeń

Na końcu briefingu, rzecznik policji przyznał, że po nagłośnieniu tej sprawy, funkcjonariusze otrzymali dwa zawiadomienia, z których wynika, że w obrębie Poznania - m.in. w dzielnicy Grunwald - mogło dojść do podobnych zachowań jak w parku Mazowieckiego.

- Doszło do aktów agresji wobec osób znajdujących się w miejscu publicznym. Brał w nich udział rowerzysta. Osoby, które doznały przemocy, albo ktoś taki był wobec nich agresywny, proszone są o kontakt z policją. Będziemy sprawdzać wszystkie sygnały - zapewnił Andrzej Borowiak.

Aresztowany 31-latek nigdy wcześniej nie był notowany. Ma wykształcenie informatyczne. Kilka lat pracował za granicą, przez ostatni czas utrzymywał się z oszczędności.

Autor: ib/gp / Źródło: TVN24 Poznań

Czytaj także: