Półtorej godziny nagrań z kamer monitoringu pokazujących nocną drogę Ewy Tylman i oskarżonego o jej zabójstwo Adama Z., komentowanych przez czwórkę policjantów - tak będzie wyglądać najbliższa rozprawa w procesie dotyczącym śmierci Ewy Tylman. Sąd przychylił się do wniosku pełnomocników rodziny dziewczyny, by zaprezentować taką kompilację.
W środę w poznańskim sądzie usłyszeliśmy zeznania jedynie trzech osób.
Przesłuchano koleżankę Adama Z. i Ewy Tylman z drogerii. Dziewczyna była z nimi na imprezie, po której Ewa Tylman już nie wróciła do domu. Wyszła z niej bardzo wcześnie. - Kiedy ja opuszczałam lokal, wszyscy byli w doskonałych humorach, po jednym piwie - mówiła.
O zaginięciu Ewy dowiedziała się kolejnego dnia. Rozmawiała na ten temat w sklepie z Adamem Z.
- Był zdenerwowany i zmęczony, niepokoił się o Ewę. Wszyscy próbowali wyjaśnić sobie, dlaczego nie wróciła, było dużo teorii, co się mogło stać. Powiedział, że nie pamięta wydarzeń, bo był bardzo pijany, że nie pamięta, jak sam wrócił do domu - mówiła przed sądem.
Badał wariografem oskarżonego
Po niej zeznawał mężczyzna, który został poproszony o wykonanie badań wariografem przez jednego z pracowników biura Krzysztofa Rutkowskiego. To było cztery dni po zaginięciu dziewczyny, jeszcze przed zatrzymaniem Adama Z. i przedstawieniem mu zarzutu zabójstwa.
Chłopak twierdził, że nie pamięta powrotu do domu i chwili rozstania z Ewą Tylman. Zdaniem Rutkowskiego mógł kłamać. Badanie miało rozwiać wątpliwości. - Powiedziałem panu Adamowi pytania przed testami, wyjaśniłem, jak będzie wyglądało badanie, wytłumaczyłem też, że badanie po tylu przesłuchaniach, po tak nerwowym okresie, jaki przechodził, może stracić na swojej wiarygodności. (...) Nie pamiętam wyniku badania, ale wydaje mi się, że wynik był nierozstrzygnięty - tłumaczył.
Czy Ewa żyła, gdy wpadła do wody?
Ostatnim świadkiem, jakiego udało się przesłuchać w środę, był Jędrzej Obert, lekarz pracujący w Zakładzie Medycyny Sądowej w Poznaniu. To on sporządził opinię po specjalistycznych badaniach ciała Ewy Tylman.
Przypomnijmy, specjalistyczne badania przeprowadzone na zlecenie prokuratury, nie przyniosły oczekiwanych rezultatów.
Kobieta nie miała żadnych złamań, co miałoby wskazywać na upadek ze skarpy. Włókna w jej płucach nie były przerwane, co z kolei świadczyłoby o utonięciu. Niewykluczone, że Ewa Tylman żyła w momencie, kiedy znalazła się w wodzie - w jej płucach i nerkach znaleziono ślady glonów.
Mężczyzna odpowiedział na kilka pytań zadanych przez Wojciecha Wizę, pełnomocnika rodziny Ewy Tylman.
Obert wyjaśnił, że można dopuścić taką możliwość, że dziewczyna żyła, kiedy znalazła się w wodzie. - Ale jest to czyste hipotetyzowanie. Nie pokuszę się o ocenę takiego prawdopodobieństwa - podkreślił.
Znalazł ciało Ewy, nie przyszedł na rozprawę
Zabrakło trzech świadków, których zamierzał przesłuchać sąd. Nie stawił się opiekun grupy kolonijnej, który 25 lipca 2016 r. zauważył dryfujące w Warcie w pobliżu mariny w Czerwonaku pod Poznaniem ciało Ewy Tylman, a także właściciel sklepu z maskami przy ulicy Mostowej, gdzie monitoring nagrał idących Adama i Ewę oraz pracownik biura Rutkowskiego.
Sąd zamierza przesłuchać ich 15 marca.
Pokażą monitoring
W sumie, na kolejnej rozprawie, zeznawać ma sześć osób. Zaprezentowana zostanie też kompilacja nagrań z monitoringu. Pokazują one drogę Ewy Tylman ze znajomym od wyjścia z Galerii MM, gdzie grali w kręgle, przez wszystkie lokale, które odwiedzali, po drogę - już jedynie z Adamem Z. - z klubu Mixtura w okolice mostu św. Rocha, gdzie ostatni raz kamery nagrały dziewczynę. Na kolejnych nagraniach widoczny jest już sam Adam Z. zmierzający do domu.
O odtworzenie takich nagrań wnioskowali pełnomocnicy rodziny Ewy Tylman. W sumie kamery nagrały 3,5 godziny materiału, na którym widoczna jest dziewczyna i Adam Z. Pierwsze dwie godziny pokazują jednak to, co działo się w Galerii MM. Zdaniem pełnomocników rodziny 26-latki, nie ma potrzeby, by odtwarzać ten fragment nagrań.
Odtwarzane w sądzie nagrania mają komentować czterej policjanci, którzy je analizowali.
Rozprawa po rozprawie
Proces w sprawie zabójstwa Ewy Tylman ruszył w styczniu 2017 r. Od tego czasu odbyło się dwanaście rozpraw. Twardych dowodów na zabójstwo jak nie było, tak nie ma.
Według prokuratury 23 listopada 2015 r. Adam Z., przewidując możliwość pozbawienia życia Ewy Tylman, zepchnął ją ze skarpy, a potem nieprzytomną wrzucił do wody. Za zabójstwo z zamiarem ewentualnym Adamowi Z. grozi kara do 25 lat więzienia lub dożywocie.
Sąd uprzedził już strony o możliwości zmiany kwalifikacji czynu dla oskarżonego Adama Z. z zabójstwa o zamiarze ewentualnym na nieudzielenie pomocy. Jeśli dojdzie do takiej zmiany kwalifikacji czynu, groziłyby mu maksymalnie trzy lata więzienia.
Zobacz, co działo się na wcześniejszych rozprawach:
1) Adam Z. odmówił składania wyjaśnień, w związku z czym sędzia odczytała protokoły zeznań mężczyzny, których oskarżony w części nie potwierdził. - Ja nie popchnąłem Ewy Tylman do wody, nie wrzuciłem jej tam, nie szarpałem. Nie zgwałciłem jej (...). Nie zabiłem jej - powtarzał Adam Z. Odtworzono także eksperymenty procesowe.
2) Zeznawała siostra Adama Z. oraz trójka policjantów, którym Adam Z. miał przyznać się do zabójstwa. Z ich relacji wynikało, że Ewa Tylman stała przy barierkach, a Adam Z. niechcący spowodował, że spadła ze skarpy. Nieprzytomną dziewczynę przeciągnął potem brzegiem i wrzucił do rzeki.
3) Zeznawali partnerzy Ewy Tylman i Adama Z. (deklaruje, że jest gejem) oraz współpracownik Krzysztofa Rutkowskiego. Zeznania Dominika M., partnera Adama, zostały utajnione. Najważniejszym momentem rozprawy niewątpliwie była informacja sądu, że rozważy możliwość zmiany kwalifikacji czynu.
4) Przesłuchano szwagra Adama Z. i jego trzy siostry, a także brata Ewy Tylman. Siostrom mówił, że nie pamięta drogi do domu i tego, co wydarzyło się nad rzeką, oraz skarżył się na policjantów, którzy mieli wymuszać na nim zeznania i szydzić z jego orientacji seksualnej.
5) Sąd przesłuchał uczestników imprezy, którzy opowiadali o "ostrym piciu" podczas tamtej nocy. W trakcie rozprawy sędzia musiała uspokajać Andrzeja Tylmana, ojca Ewy. Jego zdaniem mężczyzna oskarżony o zabicie jego córki, śmiał się na sali.
6) Zeznania składali "koledzy spod celi" Adama Z. Homoseksualista, skazany za zabójstwo swojego byłego partnera, twierdził, że Adam Z. przyznał mu się w celi do zabójstwa Ewy Tylman. Oskarżony temu zaprzeczył i przekonywał, że Kacper Ch. kłamie, bo "dał mu kosza". Drugi z osadzonych przesłuchany był za zamkniętymi drzwiami. Sąd przesłuchał także ojca dziewczyny oraz jej brata.
7) Przesłuchiwany był m.in. Krzysztof Rutkowski. Były detektyw włączył się w akcję poszukiwania Ewy Tylman trzy dni po jej zaginięciu. Jak się okazało, w pewnym momencie podejrzewał nawet brata Ewy Tylman o udział w sprawie. - Jego (Rutkowskiego) zatrudnienie to był nasz największy błąd - podsumował po rozprawie Piotr Tylman.
8) Przesłuchano pięciu świadków. Najważniejsza informacja to podważenie zeznań Pawła P., który twierdził, że Adam Z. przyznał mu się na spacerze w areszcie do zabójstwa
9) Zeznawał m.in. świadek, który w maju napisał do prokuratury, że widział nad Wartą dwie kłócące się osoby. Przyjechał do sądu konwojem, prosto z aresztu śledczego w Śremie. Jak mówił, trafił tam za przywłaszczenie. Przed sądem zasłaniał się niepamięcią i mieszał wersje zdarzeń. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że jego zeznania trudno uznać za wiarygodne.
10) Sąd przesłuchał siedmiu świadków. Wśród nich znaleźli się współpracownik Krzysztofa Rutkowskiego, mężczyzna, który szedł za Adamem Z. i Ewą Tylman oraz właściciele i pracownicy lokali, w których wcześniej para się bawiła. Po rozprawie ojciec Ewy Tylman tłumaczył, że w aktach sprawy nie ma monitoringu, na którym mieli być widoczni Adam i Ewa. Według niego, para miała znajdować się w innym miejscu, niż wynika to z ustaleń śledczych. Zarzut ten oddala prokuratura.
11) Przesłuchano m.in. pracownice stacji paliw, na której był Adam Z., i mężczyznę, którego feralnej nocy w pobliżu mostu św. Rocha nagrały kamery monitoringu, jak nawraca dostawczakiem przy moście św. Rocha. Zeznawał też mężczyzna, który widział upadających Adama i Ewę na ulicy Wrocławskiej i pytał ich, czy w czymś może im pomóc. - Żona powiedziała mi 11 grudnia, że szuka mnie cała Polska. Rozpoznałem się na nagraniach monitoringu - zeznawał.
12) Przesłuchano siedmiu świadków, ale żaden nie powiedział niczego przełomowego. Najciekawsze były zeznania mężczyzny, do którego przypadkowo zadzwonił feralnej nocy Adam Z. Telefon odebrał około godziny 3. Adam Z. był przekonany, że dzwoni do chłopaka Ewy. Numer dostał od dziewczyny po tym, gdy jej komórka się rozładowała. Pomyliła jednak cyfry. Mężczyzna twierdził, że Adam Z. nie brzmiał jak osoba pijana. - Wydaje mi się, że ta osoba mówiła wyraźnie, to nie był żaden bełkot - mówił.
Autor: FC//ec / Źródło: TVN 24 Poznań