Rosły mężczyzna mieszający maleńką kawę zabiera zgryźliwego ojca na wystawę filiżanek. Kobieta, po namowie koleżanki, idzie oglądać rzeźby i robi sobie zdjęcia z ich gipsowymi pośladkami - filmikami w takiej konwencji zaczęło się reklamować poznańskie Muzeum Narodowe. - Nie można traktować muzeum jak miejsca sakrum, chcieliśmy pokazać, że to nie miejsce, gdzie trzeba wstrzymywać oddech - tłumaczy rzeczniczka.
"Dramat muzeum. Chcieli tylko zrobić spot, stworzyli złoto, które nie mieści się w żadnej gablocie" - pisze portal znany z ironicznych newsów na temat polskiej rzeczywistości.
Spot otwiera scena z umięśnionym mężczyzną z wytatuowanymi ramionami - odgrywa go "Waluś", Artur Walczak, były strongman z Gniezna. Siedzi z tatą przy staromodnej ławie, miesza swoją kawkę w groteskowo małej filiżance. Po docinkach ze strony ojca zabiera go do Muzeum Narodowego w Poznaniu, żeby pokazać mu "a jakie filiżanki mają!".
"Tu nie trzeba przyjść z bazą wiedzy"
- Pracujemy nad tym, żeby pozyskać nowych gości. Czujemy potrzebę, żeby puścić oko do innego rodzaju publiczności. Chcemy przyciągnąć ludzi w wieku 25-40 lat - tłumaczy kampanię Aleksandra Sobocińska, rzecznik prasowy muzeum.
Jak mówi, plan zainteresowania ludzi ich sztuką chyba wypalił, bo w piątek od rana odbiera telefony z gratulacjami.
- Trzeba spuścić z tonu, nie traktować muzeum jako miejsca "sakrum", gdzie trzeba przyjść z bazą wiedzy. Chcieliśmy pokazać, że to nie miejsce, gdzie trzeba wstrzymywać oddech dla sztuki. Chcemy, żeby ludzie poczuli, że muzeum może być miejscem przyjaznym - mówi Sobocińska.
Oprócz filmiku z mięśniakiem i jego tatą, jest też taki, w którym wnuczka na łożu śmierci babci pyta, czy może sprzedać kieliszek, do którego babcia chowa sztuczne zęby:
I taki, w którym kobieta robi sobie zdjęcia z nagimi pośladkami jednej z rzeźb:
Autor: ww / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: Muzeum Narodowe w Poznaniu