Dwaj obrońcy Aleksandra Gawronika, oskarżanego o podżeganie do zabójstwa poznańskiego dziennikarza, będą musieli zapłacić po 3 tys. zł kary porządkowej za niestawiennictwo na grudniowej rozprawie. Sąd Apelacyjny w Poznaniu utrzymał karę nałożoną na obrońców.
Kara porządkowa na obrońców została nałożona 16 grudnia ub. roku, kiedy miała rozpocząć się pierwsza rozprawa przeciwko b. senatorowi Aleksandrowi Gawronikowi oskarżonemu o podżeganie do zabójstwa dziennikarza Jarosława Ziętary.
W dniu rozprawy sąd poinformował, że poprzedniego dnia otrzymał informację od obrońców oskarżonego o wypowiedzeniu pełnomocnictwa. Gawronik poprosił wówczas o obrońcę z urzędu. Jak tłumaczył, problemem były dla niego zbyt wysokie koszty utrzymania obrony. Rozprawę odroczono do połowy stycznia 2016 roku.
- Poznański Sąd Okręgowy nałożył w grudniu karę grzywny w wysokości 3 tys. zł na dwóch obrońców Aleksandra Gawronika za nieusprawiedliwione niestawiennictwo na rozprawie. Obrońcy złożyli zażalenie, a 3 lutego Sąd Apelacyjny utrzymał w mocy postanowienie o nałożeniu grzywny - powiedziała Fijałkowska.
Jak podało Radio Merkury, sąd o zachowaniu obrońców powiadomił też Radę Adwokacką w Krakowie, ponieważ obaj mecenasi pochodzą z tego miasta. Reprezentowali Aleksandra Gawronika od momentu postawienia mu zarzutów przez krakowską prokuraturę.
Śledczy przekonani o winie Gawronika
Jarosław Ziętara był dziennikarzem śledczym "Gazety Poznańskiej". Pisał o aferach gospodarczych. Zaginął 1 września 1992 r. w drodze do pracy.
Pierwsza rozprawa przeciw Gawronikowi odbyła się w styczniu w Poznaniu. Według aktu oskarżenia przedstawionego przez prokuratora Piotra Kosmatego b. senatorowi zarzuca się, że "chcąc, aby inne osoby dokonały porwania, pozbawienia wolności, a następnie zabójstwa Jarosława Ziętary, w związku z jego zawodowym zainteresowaniem i planowanymi publikacjami dotyczącymi tzw. szarej strefy gospodarczej, nakłaniał do tego ustalonych pracowników ochrony firmy Elektromis, w szczególności w ten sposób, że podczas prowadzonej z nimi rozmowy, dotyczącej wpływu na postawę Jarosława Ziętary, stwierdził: on ma być skutecznie zlikwidowany".
Gawronik odpowiadał przed sądem z wolnej stopy. Nie przyznawał się do winy, odmówił także odpowiedzi na pytania. Wygłosił jedynie krótkie oświadczenie oraz odniósł się do zebranego przez prokuraturę materiału dowodowego.
W styczniu sąd przesłuchał także pierwszych świadków: założyciela spółki Elektromis, biznesmena Mariusza Świtalskiego, oraz jego dwóch byłych ochroniarzy. Wszyscy zaprzeczyli, by mieli cokolwiek wspólnego ze sprawą Ziętary.
Zdaniem prokuratury, Elektromis był główną firmą, którą interesował się Ziętara, w jej siedzibie miało też odbyć się spotkanie, w trakcie którego Gawronik miał podżegać do zabójstwa dziennikarza. Kolejna rozprawa ma się odbyć na początku kwietnia.
Śledztwo wróciło po latach
Aleksander Gawronik (wyraża zgodę na podawanie nazwiska) został zatrzymany na początku listopada 2014 r. i aresztowany na trzy miesiące. W styczniu 2015 roku prokuratura uchyliła mu areszt i zastosowała wobec niego poręczenie majątkowe w wysokości 50 tys. zł, zakaz opuszczania kraju połączony z zatrzymaniem paszportu, dozór policyjny i poręczenie osoby godnej zaufania. W styczniu sąd uchylił Gawronikowi zakaz opuszczania kraju.
Początkowo prowadząca śledztwo w sprawie Jarosława Ziętary poznańska prokuratura uznała, że dziennikarz został uprowadzony i zamordowany; śledztwo dwukrotnie umarzano, bo nie udało się odnaleźć ciała. Po tym, jak postępowanie zostało przekazane do Krakowa, tamtejsza prokuratura zmieniła kwalifikację prawną z uprowadzenia na zabójstwo.
Akt oskarżenia przeciw byłemu senatorowi liczy 100 stron, natomiast akta - 51 tomów. W ramach śledztwa prowadzonego przez krakowską prokuraturę apelacyjną przesłuchanych zostało 200 świadków.
Autor: ib / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Kraków