Mógł hamować, miał czas, widział ciężarówkę - ocenia właściciel auta, w które wjechał szynobus. I choć dla wielu maszynista, który ostrzegł pasażerów przed zderzeniem jest bohaterem, o tyle dla przedsiębiorcy mógł... popełnić przestępstwo. - Złożyłem zawiadomienie do prokuratury - twierdzi Wojciech Szkudlarek. A przedstawiciele PKP mówią dziś wprost: ciężarówki nie powinno tam nawet być.
Na nagraniu z monitoringu widać, jak maszynista, który zauważa stojącą na przejeździe kolejowym ciężarówkę, wybiega z kabiny i ostrzega przed nadchodzącym niebezpieczeństwem pasażerów, jednocześnie uruchamiając tryb nagłego hamowania.
Po publikacji tekstu, na Kontakt 24 napisał Wojciech Szkudlarek, właściciel auta. - Wszystko zostało wywrócone i zmanipulowane. Prawda jest inna - deklaruje.
"Pociąg powinien jechać najwcześniej po minucie"
Jak twierdzi Szkudlarek, przejazd kolejowy nie działa odpowiednio. - Jednocześnie jest sygnał dźwiękowy, świetlny i rogatki się w tym czasie zamykają - przekonuje.
Jak tłumaczy, jego pracownik, który kierował ciężarówką, pokonywał przejazd powoli, ponieważ ten jest dziurawy. - Po prostu rogatka mu się zamknęła na kabinę. Nie chciał uszkodzić rogatki, w związku z tym próbował kierownicą odbić w prawo, żeby się nie wyłamała. W tym momencie uderzył go pociąg. Nie było trąbienia z pociągu, nie było niczego - mówi.
Jako dowód przedstawia nagrany przez siebie kilka dni po zdarzeniu filmik pokazujący działanie przejazdu. Szkopuł w tym, że widać na nim, że najpierw zapala się sygnalizacja a dopiero potem rogatki zaczynają opadać. Co więcej, od momentu całkowitego zamknięcia szlabanów do dojechania szynobusu do przejazdu mija 20 sekund. Zdaniem Szkudlarka to za mało.
- Pociąg powinien jechać po minucie, dwóch, pięciu, dziesięciu, a nie po 15 sekundach! Jeśli tam, zamiast tej ciężarówki byłaby rodzina z dziećmi, psem czy rowerkami, pociąg by ich po prostu zabił - mówi.
"Mógł trąbić i hamować"
Właściciel auta wini za zdarzenie maszynistę. - Złożyłem w tej sprawie doniesienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez maszynistę pociągu przez zaniechanie hamowania - informuje Szkudlarek.
Jego zdaniem, maszynista "miał całe 100 metrów czy 200 metrów, jak miał widoczność na łuku i mógł trąbić i hamować".
- To, że on uciekł i informował pasażerów, że grozi im jakieś niebezpieczeństwo jest to też jakiś tam odruch, ale każdy z nas, jeśli widzi jakieś zagrożenie jadąc samochodem to nie wskakuje na tylne siedzenie tylko kładzie rękę na klakson i hamuje - mówi Szkudlarek.
Tymczasem dzięki reakcji maszynisty, pasażerowie, których ostrzegł przed wypadkiem, rzucili się na podłogę albo położyli się na siedzeniach, by zamortyzować siłę uderzenia. Jedna z kamer uchwyciła, jak drewniana belka z ciężarówki nagle przebija się przez okna, na wysokości siedzeń - tam, gdzie chwilę wcześniej siedzieli pasażerowie - i dosłownie wbija się w pociąg.
- Niemal ze stuprocentową pewnością możemy powiedzieć, że dzięki jego (maszynisty) zachowaniu przynajmniej nikt nie został ranny - mówi Krzysztof Ryfa z Kolei Wielkopolskich.
Zobacz nagranie z monitoringu:
Prokuratura: jest doniesienie dot. przejazdu i wniosek o eksperyment
Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Poznaniu potwierdza, że złożony został wniosek o możliwości popełnienia przestępstwa przez właściciela auta. Dotyczy on jednak przejazdu kolejowego, a nie zachowania maszynisty. - Właściciel samochodu zawiadomił, że jego zdaniem przejazd kolejowy nie spełnia wymagań i stwarza zagrożenie dla bezpieczeństwa powszechnego - poinformowała tvn24.pl Magdalena Mazur-Prus. Jak dodała, prokuratura zleciła policji wykonanie czynności sprawdzających.
Właściciel auta wnioskował też do prokuratury m.in. o wykonanie eksperymentu procesowego. Miał on odpowiedzieć śledczym na pytania dotyczące czasu hamowania składu oraz tego, czy maszynista jechał z dozwoloną prędkością.
- Czekamy na materiały z policji. Jest zbyt wcześnie, by mówić o ewentualnych wnioskach, tym czy będzie w sprawie przeprowadzany eksperyment i czy w ogóle przeprowadzane będzie postępowanie - wyjaśnia Mazur-Prus.
"Przejazd działał prawidłowo"
PKP Polskie Linie Kolejowe przekonują tymczasem, że przejazd kolejowy działa prawidłowo. - Był sprawdzany po tym wydarzeniu przez nasze służby, policję i prokuraturę. Nie stwierdzono żadnych uchybień - mówi Zbigniew Wolny z PKP PLK w Poznaniu.
Jak mówi, czas zamykania szlabanów jest wyliczony na 30 sekund od przyjazdu pociągu. Najpierw zaczynają migać czerwone światła i uruchamia się sygnał dźwiękowy. Po 8 sekundach zaczynają się zamykać rogatki. Każdy pojazd w tym czasie zdąży przyjechać. Warto podkreślić, że jest to przejazd dostosowany do samochodów osobowych. Na tej drodze obowiązuje zakaz wjazdu dla pojazdów ciężarówek - zauważa Wolny.
Wzorowa postawa
Koleje Wielkopolskie nagrania z monitoringu pokazujące ten wypadek zamierzają pokazywać na szkoleniach. Jak mówią przełożeni Mateusza Szymańskiego, jego zachowanie było wzorowe. On sam cieszy się, że dzięki jego refleksowi, nic nikomu się nie stało.
Naprawa pociągu pochłonie około 700 tys. złotych. Właściciel auta swoje szkody oszacował na 50 tys. złotych.
Autor: Filip Czekała/i / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Poznań, Koleje Wielkopolskie