Po "czekoladowym wypadku" na autostradzie A2 ruch na trasie Poznań-Warszawa jest wciąż ograniczony. W czwartek rano, po nocnej przerwie, na trasę wróciły służby. O godzinie 16 otwarto dwie nitki w kierunku Warszawy, za to ruch w stronę Poznania odbywa się jednym pasem. Służby naprawiają barierkę, którą zniszczyła ciężarówka. Wszystkie ślady po słodkiej masie zostały już wyczyszczone.
- Ruch w stronę Poznania odbywa się jedną nitką, za to w kierunku Warszawy otwarte są już oba pasy. Cała czekolada została doczyszczona - poinformowała o 16 Zofia Kwiatkowska, rzecznik prasowy Autostrady Wielkopolskiej.
Od 12 do 16 było odwrotnie. Skąd zmiana? Służby naprawiają teraz barierkę uszkodzoną przez ciężarówkę. Właśnie przenieśli się na drugą część jezdni.
Jak informuje Kwiatkowska, ruch jest spowolniony, ale przejazd przebiega płynnie.
- O godzinie ósmej trzydzieści na trasę pojechał nasz wóz z wodą. Jest potrzebna pracownikom autostrady, którzy czyszczą jezdnię specjalnymi myjkami - mówił rano Dariusz Różański, rzecznik PSP w Słupcy.
Większe masy czekolady, które ładowano ciężkim sprzętem na przyczepę ciężarówki, zostały już usunięte. Do godzin popołudniowych pracownicy doczyszczali asfalt wodą pod ciśnieniem.
Słodki problem
Czyszczenie słodkiej mazi trwało w środę od bladego świtu do godziny 22.
- Zadanie nie jest łatwe, bo czekolada zmieniała swój stan skupienia przez temperaturę panującą na zewnątrz. Raz się topiła, potem znowu gęstniała. Ale wciąż pozostawała w stanie ciekłym - tłumaczy.
Strażacy z uśmiechem przyznawali w środę reporterce TVN 24, że nigdy w życiu nie zdarzyło im się jeszcze wyjechać na podobną akcję. Ale mimo tego, że cały dzień w pracy towarzyszył im przyjemny zapach, usuwanie słodyczy było dla nich wyjątkowo uciążliwe.
"Gorsza niż śnieg"
Wypadek miał miejsce w środę, około godziny piątej rano. Kierowca cysterny, w której znajdowały się 24 tony płynnej czekolady, z niewiadomych przyczyn uderzył w barierki na autostradzie A2 w miejscowości Graboszewo (woj. wielkopolskie). Odcinek między Wrześnią a Słupcą był zablokowany dwanaście godzin.
Płynna czekolada szybko zastygała, a strażacy w kaloszach brodzili po zablokowanym odcinku trasy. - Skontaktowaliśmy się z producentem czekolady. Wspólnie ustaliliśmy, że trzeba użyć myjek z ciepłą wodą pod ciśnieniem, ale to trochę potrwa. Zastygająca czekolada jest gorsza niż śnieg - mówił w środę reporterce TVN24 starszy brygadier Bogdan Kowalski, dowódcy straży pożarnej ze Słupcy.
Kierowca cysterny trafił ze złamaną ręką do szpitala.
Autor: ww / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24