Nadleśnictwo Wronki ostrzega spacerujących po lesie przed niebezpiecznymi pułapkami, które ktoś zastawił w środku lasu. - Ciężko w to uwierzyć, ale takie 'niespodzianki' też czekają na nas w lesie - piszą i publikują zdjęcie wkręconych w konary śrub, którym ścięto końce tak, by tworzyły szpikulce. Strażnicy leśni najechali na nie autem i przebili wszystkie opony.
Sytuacja miała miejsce już kilka tygodni temu, ale dopiero teraz nagłośnili ją leśnicy.
- Ciężko w to uwierzyć, ale takie "niespodzianki" też czekają na nas w lesie. Jeden z leśniczych przekonał się o tym na własnej skórze i z lasu już swoim samochodem nie wrócił. Może wybiegnę zbyt daleko w przyszłość, ale w wielu przypadkach do gaszenia pożaru lasu, straż pożarna jedzie jedną drogą. Najeżdżając kołami na takie wkręty, wystarczy kilkanaście sekund, aby powietrze zeszło z opon do zera. To jest jeden z przykładów, ale tak naprawdę sytuacji związanych z tym głupim wybrykiem można by mnożyć - czytamy na fanpage'u Nadleśnictwa Wronki.
- Znaleźliśmy dwie gałęzie, każda miała po dwa takie wkręty. Kolega najechał na nie autem i przebił wszystkie cztery opony - mówi Piotr Nowak ze straży leśnej Nadleśnictwa Wronki.
Samochód nie nadawał się do jazdy. Stanął w środku lasu w okolicach Mokrza. Od najbliższej miejscowości dzieliło go kilka kilometrów. Na szczęście w miejscu, gdzie doszło do zdarzenia, był zasięg i leśniczy mógł zadzwonić po kolegów i poprosić ich o pomoc.
Ktoś mógł w to wdepnąć
- To typowy akt wandalizmu. Nie wiemy, na kogo czy na co miała być to pułapka - mówi Adam Woźniak z Nadleśnictwa Wronki.
I przyznaje, że to nie pierwszy raz, kiedy znajdują takie "niespodzianki". - To także niebezpieczeństwo dla ludzi, szczególnie biegaczy, bo nadepnięcie na nie może doprowadzić do niebezpieczeństwa utraty zdrowia, a w skrajny przypadku nawet życia, ale też dla zwierząt - podkreśla Woźniak.
A Nowak dodaje: - Gdyby ktoś na to nadepnął, byłby problem, by w to miejsce dojechała karetka.
Leśnicy zapowiadają, że będą robić wszystko, by ustalić, kto za to odpowiada za ustawienie tych pułapek. Choć od ich odkrycia minęło już kilka tygodni, wciąż nie udało się wskazać, kto mógł je podłożyć.
- Nie wiemy, ile te pręty tam przeleżały. To nie jest często uczęszczana droga, nie prowadzi do jakiejś miejscowości, rzadko ktoś tu chodzi - przyznaje Nowak.
Ostrzegają i proszą o pomoc
Sprawę postanowili jednak nagłośnić. - Chcemy przestrzec ludzi i jednocześnie do nich zaapelować, by jeśli coś takiego zauważą, od razu na poinformowali i wskazali lokalizację - mówi Nowak.
- Jesteśmy od tego, by zapewnić bezpieczeństwo w lasach i zrobimy wszystko, by znaleźć sprawcę oraz by takie sytuacje nie zdarzały się w przyszłości - podkreśla Woźniak.
Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Marek Nowak