Błędy w orzekaniu, nieobecności, przeterminowanie uzasadnień - "Gazeta Wyborcza" ujawniła opinię sędziów sprzed lat o sędzi Julii Przyłębskiej, która ma kierować Trybunałem Konstytucyjnym. Mimo tej opinii dostała wtedy nominację na sędziego sądu okręgowego.
O wydarzeniach z 2001 r. pisze piątkowa "Gazeta Wyborcza". Julia Przyłębska po powrocie z placówki dyplomatycznej w Berlinie chciała podjąć pracę w sądzie. Sprzeciwili się temu sędziowie zasiadający w Kolegium Sądu Okręgowego w Poznaniu (siedem głosów przeciw, trzech wstrzymało się). W swojej opinii pisali, że jej powrót na stanowisko sędziego "nie będzie korzystny dla wymiaru sprawiedliwości".
Negatywną ocenę Przyłębskiej wystawiła też sędzia-wizytator Anna Rusek (pełnią nadzór nad sędziami i oceniają ich pracę - red.).
Niekorzystne statystyki
Julia Przyłębska pracę w zawodzie sędziego rozpoczęła jeszcze w PRL. Od 1988 r. pracowała w Sądzie Rejonowym w Poznaniu, później - od 1991 r. - w Wydziale Ubezpieczeń Społecznych Sądu Okręgowego w Poznaniu. W 1998 r. zrzekła się stanowiska sędziego i rozpoczęła pracę w służbie dyplomatycznej, jako konsul i dyplomata – radca w Ambasadzie RP w Kolonii, a potem w Berlinie.
Statystyki spraw prowadzonych przez Przyłębską przed wyjazdem do Niemiec w Wydziale Ubezpieczeń Społecznych nie były dla niej korzystne, pisze "Gazeta Wyborcza".
W 1995 r. aż 38,5 proc. wyroków (35 spraw) wydanych przez Przyłębską zostało uchylonych w apelacji. Rok później 32,5 proc. wyroków (13 spraw) było skierowanych do ponownego rozpoznania - wylicza "GW". I zauważa: skutecznością zdecydowanie ustępowała innym sędziom - w apelacji uchylano im średnio sześć spraw, które rozpoznawali w ciągu roku.
Dodatkowo Przyłębskiej, jak pisze "GW", sędzia-wizytator wytknęła liczne nieobecności. W 1995 r. nie było jej przez 88 dni, a w 1996 – 56.
Wizytator w opinii wytknęła jej aż 43 błędy: m.in. zarzucano nieprzeprowadzanie postępowania dowodowego, złe przeprowadzanie postępowania dowodowego, niezbadanie akt.
Kandydaturę Przyłębskiej negatywnie oceniło też Zgromadzenie Ogólne Sędziów okręgu poznańskiego. Na 174 głosujących aż 103 było przeciwko jej kandydaturze - podaje "Wyborcza".
Powrót po latach
Mimo nieprzychylnych ocen pracy, Przyłębska wróciła do Sądu Okręgowego. Ani "Gazeta Wyborcza", ani "Głos Wielkopolski", który wcześniej zajmował się tematem, nie wyjaśniają, dlaczego.
Sama sędzia - w rozmowie z "Głosem Wielkopolskim" - twierdziła, że pozwoliły jej na to nowe przepisy o ustroju sądów powszechnych. Nowa ustawa weszła w życie 27 lipca 2001 roku. Nominację na sędziego sądu okręgowego odebrała z rąk prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.
- Zmieniono, doprecyzowano przepis i mogłam wrócić do pracy sędziego, którą bardzo lubiłam i traktowałam poważnie, nie instrumentalnie. Tak jak w pracy konsula widziałam zawsze człowieka, tak i w sądzeniu miałam wiele umiaru. Po powrocie pracowałam w Wydziale VII Ubezpieczeń Społecznych. Ówczesny przewodniczący szczerze mi powiedział, że nie jest zadowolony, iż będę pracować w jego wydziale. Kiedy po ponad roku pracy wracałam do dyplomacji i go żegnałam, przeprosił mnie za swoją ocenę i podziękował, bo w ciągu roku byłam w czołówce wydziału - mówiła Przyłębska w rozmowie z "Głosem Wielkopolskim" z 26 listopada tego roku.
W 2003 roku Przyłębska przerwała pracę w sądzie i wróciła do pracy w Ambasadzie RP w Niemczech.
Do Sądu Okręgowego wróciła ponownie po czterech latach, już bez kontrowersji. Powołał ją prezydent Lech Kaczyński.
Została wiceprzewodniczącą, a w 2015 została przewodniczącą Wydziału Pracy i Ubezpieczeń Społecznych w Sądzie Okręgowym w Poznaniu. Tego samego roku, głosami PiS została wybrana przez Sejm do Trybunału Konstytucyjnego.
Zaskoczenie w środowisku prawniczym
Bartłomiej Przymusiński, poznański sędzia i rzecznik Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia, nazywa ten wybór ewenementem. - To pierwszy przypadek powołania sędziego sądu okręgowego, do tego z wydziału ubezpieczeń społecznych, na tak wysoką funkcję sędziowską (w Trybunale Konstytucyjnym -red.). Ten wybór był w środowisku prawniczym zaskoczeniem - komentował w "Głosie Wielkopolskim" 26 listopada.
Zgodnie z ustawą, kandydatem na sędziego TK może zostać osoba, która wyróżnia się wiedzą prawniczą oraz posiada kwalifikacje wymagane do zajmowania stanowiska sędziego Sądu Najwyższego, w dniu wyboru ma ukończone 40 lat i nie ukończyła 67 lat.
W TK sędzia Przyłębska blokowała zebranie kworum przez nieobecność, przedstawiając zwolnienia lekarskie. "Nie wzięłam udziału w Zgromadzeniu Ogólnym sędziów TK, aby nie legitymizować jego obrad w niezgodnym z ustawą i konstytucją składzie" - napisała potem w oświadczeniu.
W tym roku w TK nie zakończyła rozpoznawania żadnej z przydzielonych jej spraw.
PiS otwiera furtkę
Teraz Przyłębska ma pełnić obowiązki prezesa TK. Wszystko dzięki ustawie uchwalonej w grudniu przez PiS.
Zgodnie z nią, w przypadku konieczności nowej procedury ws. prezesa, do czasu jego powołania, TK kieruje sędzia TK, "któremu prezydent RP w drodze postanowienia powierzy pełnienie obowiązków prezesa". Byłby to sędzia TK o "najdłuższym stażu pracy w sądownictwie powszechnym lub w administracji państwowej szczebla centralnego na stanowiskach związanych ze stosowaniem prawa".
Najdłuższy staż ma właśnie sędzia Julia Przyłębska.
Autor: FC/gp / Źródło: Gazeta Wyborcza, Głos Wielkopolski, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24