Gdy do ich domu zadzwoniła zapłakana wnuczka, prosząc o pomoc w opuszczeniu aresztu, od razu zapaliła im się "czerwona lampka". Małżeństwo emerytowanych policjantów postanowiło zagrać oszustom na nosie. Były funkcjonariusz odbierał kolejne telefony jako "zatroskany dziadek", a żona wszystko nagrała. - Oszust oszukał oszusta. Widać, jak w tej grze byłem ciut lepszy niż ludzie, którzy chcieli od nas wyłudzić pieniądze - opowiada emeryt.
Od kilkunastu lat nie nosi munduru, ale jak mówi, gdy zadzwonili do niego oszuści, próbując wyłudzić pieniądze metodą "na wnuczka", od razu "włączył tryb zawodowy". Emerytowany policjant z Leszna i jego żona – również była policjantka - ujęli w ubiegłym tygodniu 32-latka, który chciał ich oszukać na kilkadziesiąt tysięcy złotych. Mogło mu się wydawać, że skutecznie zastawił sidła, ale to on wpadł w pułapkę.
- W ubiegły czwartek w godzinach wieczornych zadzwonił mój telefon stacjonarny. Odezwała się kobieta udająca moją wnuczkę. Płacząc, powiedziała, że uczestniczyła w wypadku drogowym, a osoba, którą potrąciła, jest w stanie krytycznym. A ona sama została zatrzymana przez policję do dyspozycji prokuratora – opowiada były policjant, który chce zachować anonimowość.
Jak mówi, nie miał wątpliwości, że został wybrany na ofiarę oszustwa. Postanowił wcielić się w rolę zatroskanego dziadka i wejść w "grę", którą oferowali dzwoniący. W tym czasie jego żona nagrywała całą rozmowę.
"Tę sprawę trzeba było doprowadzić do końca"
- Nie sądziłem, że to mi tak dobrze wyjdzie. Przede wszystkim zainteresowałem się losem tej mojej "wnuczki". Bardzo jej żałowałem i podkreśliłem, że zrobię wszystko, żeby jej pomóc. Ciągnąc tę rozmowę, doszliśmy do wniosku, że te pieniądze zostaną przekazane. Stwierdziliśmy z żoną, że tę sprawę trzeba doprowadzić do końca – relacjonował policjant.
Po telefonie od wnuczki przyszła pora na kolejną część "przedstawienia". Tym razem do "dziadków" zadzwonił policjant z drogówki, który przekonywał ich, że wnuczka wyjdzie z aresztu, jeśli przekażą 80 tysięcy złotych poręczenia majątkowego. – Przekazałem, że mam mniejszą kwotę, ale za to, że mam inne wartościowe przedmioty jak biżuteria. Ten mężczyzna kazał włożyć pieniądze i rzeczy do siatki, a potem do jeszcze jednej torby. Na wierzchu miałem położyć stare rzeczy – opowiada.
Na miejsce przekazania środków wybrano stadion w Zaborowie. Dlaczego akurat to miejsce? Policjant emeryt podał oszustom fałszywy adres zamieszkania. Jeszcze podczas rozmowy słyszał, jak sprawdzają w internecie, gdzie mieszka i szukają dogodnego miejsca na spotkanie z kurierem.
Zaczął się szarpać
- Nasz emeryt wspólnie z żoną, która również w przeszłości była policjantką, udali się we wskazane miejsce, gdzie osobiście dokonali zatrzymania osoby przejmującej pieniądze – powiedziała Monika Żymełka, rzeczniczka leszczyńskiej policji.
Jak to przebiegało? Podczas przekazywania pieniędzy były policjant powiedział 32-latkowi, żeby spokojne poczekał, bo są już tutaj funkcjonariusze. Mężczyzna zaczął się szamotać. Wtedy doszło do zatrzymania.
Grozi mu do 8 lat więzienia
Zatrzymany mężczyzna to 32-latek z Leszna. Przewieziono go do komendy, gdzie usłyszał zarzut oszustwa. Grozi mu do 8 lat pozbawienia wolności. – Jesteśmy pełni podziwu dla postawy emerytowanych policjantów. Wykazali się osobistą odwagą i zaangażowaniem – powiedziała Monika Żymełka.
- Trzydzieści dwa lata służby w mundurze na różnych stanowiskach zrobiły swoje. Mam nadzieję, że w ten sposób udało się uchronić przed oszustami chociaż jednego emeryta z naszego regionu – dodał były policjant.
9 lipca małżeństwo spotkało się z komendantem policji w Lesznie, który osobiście podziękował im za pomoc w ujęciu oszusta.
Nie daj się złowić
Bohaterowie tego zatrzymania apelują do seniorów, by ci nigdy nie dali się nabrać na podobne sztuczki. Policja czy prokuratura nigdy nie prosi o przekazywanie gotówki czy kosztownych rzeczy. Oszuści, którzy wzbogacają się w taki sposób, wykorzystują silne emocje, jakie pojawiają się u rozmówców, gdy ci słyszą o poważnym wypadku i konieczności pomocy bliskiej osobie.
- Wyłącza się tryb myślenia. Wiadomo, że każdy zrobi dużo, żeby pomóc. "Inspektor", z którym rozmawiałem, starał się tak kierować rozmową, żebym nie miał czasu na przemyślenie sprawy. Chciał być też ze mną w kontakcie telefonicznym, żeby mieć mnie cały czas na nasłuchu – dodaje emeryt.
- W takiej sytuacji, gdy ktoś do nas zadzwoni i informuje o jakimś wypadku czy konieczności przekazania pieniędzy, polecałabym takie zatrzymanie się na chwilę i spokojne skontaktowanie się z osobą bliską lub z policją. W większości takich sytuacji mamy do czynienia z oszustami – ostrzega rzeczniczka policji.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock