Sprawy "na już" załatwiają od ręki, reszta wymaga czasu i wrażliwości. W Poznaniu od kilku dni seniorzy mogą skorzystać z "Telefonu Serdeczności". Po co? Żeby poprosić o pomoc, bo z czymś nie dają sobie rady. Żeby w końcu móc się do kogoś odezwać. Powiedzieć o strachu przed chorobą, stratą bliskich. Poprosić o powieszenie firanek i usłyszeć ciepły głos, który cierpliwie wytłumaczy, dlaczego to musi jeszcze poczekać.
Wybieram na ekranie telefonu numer 691 870 091 i klikam "połącz". Jest sygnał. Czekam.
- Dzień dobry. Tu Telefon Serdeczności. W czym mogę pomóc?
- Dzień dobry. Jest taka sprawa...
#Zostańwdomu i dzwoń
Tuż przed świętami w Poznaniu ruszyła specjalna infolinia dla seniorów. To tak zwany "Telefon Serdeczności", numer, pod który można dzwonić od poniedziałku do piątku w godzinach od 12 do 20.
W pierwszych dniach zainteresowanie nie było jakieś duże. Ot, kilka połączeń. Ale to zmienia się z dnia na dzień. Telefony dzwonią już kilkanaście razy dziennie, a odbierają je cztery osoby. Wśród nich jest pani Małgorzata, która na co dzień pracuje w Zespole Dziennych Domów Pomocy w Poznaniu.
- Prowadzimy pięć oddziałów klubów seniora. To takie małe centra kultury. Staramy się, żeby każdy znalazł coś dla siebie. Można do nas wpaść i po prostu porozmawiać. Ale można też wziąć udział w muzykoterapii, czy w warsztatach plastycznych. Organizujemy też spotkania z podróżnikami czy aktorami. Zabieramy seniorów do teatru czy kina. Mamy bardzo szeroką ofertę dostosowaną do różnych potrzeb seniorów i schorzeń, z jakimi się zmagają. Są osoby, które spędzają u nas cały dzień, ale i nie brakuje też tych, które po prosto wpadają – opowiada.
Ale przez koronawirusa ta dobrze naoliwiona maszyna musiała stanąć. Seniorzy wzięli sobie do serca akcję #zostańwdomu i za namową władz i bliskich zamknęli się w czterech ścianach.
- Wielu osobom brakuje spotkań w naszych klubach. Tam naprawdę budują się relacje między ludźmi – dodaje pani Małgorzata.
- A przez telefon też da się je zbudować? – dopytuję.
- Oczywiście. Są osoby, które dzwoniły do mnie już kilka razy, bo tak dobrze im się rozmawiało – mówi pani Małgorzata.
Telefon Serdeczności czynny jest od poniedziałku do piątku w godz. 12.00-20.00. Numer: 691 870 091
"Potrzebuję, żeby ktoś powiesił mi firanki"
Seniorzy dzwonią z różnych powodów.
Bo nie wiedzą, jak w tej nowej rzeczywistości umówić się do lekarza.
Bo nie mają lub nie obsługują internetu, a potrzebują numeru telefonu, żeby coś załatwić.
Bo chwilami trudno już wytrzymać samemu w pustym domu, gdzie nie ma do kogo otworzyć ust.
- Czują się samotni i zagubieni. Przez koronawirusa seniorzy są uwięzieni w swoich mieszkaniach, gdzie często mają do dyspozycji tylko telewizor i radio. Słuchają serwisów informacyjnych, oglądają materiały o kolejnych zagrożeniach i zaczynają się bać. Nakręcają się. I o tym też chcą porozmawiać. A obaw mają wiele – mówi pani Małgorzata.
Aniela: moja córka pracuje w szpitalu, boję się o nią.
Zygmunt: złamałem nogę, jak ja teraz mogę się umówić do ortopedy.
Magdalena: moja najbliższa rodzina wróciła z zagranicy, mają kwarantannę, ale po dwóch tygodniach zamieszkają ze mną. Czy mogą mnie jeszcze zarazić? *
W większości przypadków pani Małgorzacie udaje się pomóc.
- Mam duże doświadczenie w pracy z seniorami, wiem czego oczekują. Znam też miejską ofertę pomocy, więc wiem, gdzie pokierować rozmówcę – opowiada pani Małgorzata.
- A zdarzyło się już, że nie wiedziała pani jak pomóc?
- Zdarza się. Do głowy przychodzą mi dwie takie sytuacje. Raz zadzwonił mężczyzna w średnim wieku. Stracił pracę, bał się, że nie będzie miał za co żyć. Niestety nie miałam, jak mu pomóc, ale podałam kilka numerów, gdzie może się zgłosić. Była też 85-letnia pani, która już na początku rozmowy zastrzegła, że wszystko wie, wszystko ma i nic nie potrzebuje, poza jedną rzeczą. Chciała, żeby tuż przed świętami ktoś powiesił jej firanki. Wytłumaczyłam, że mamy wolontariuszy, ale ich wizyta byłaby wbrew zakazowi spotkań i firanki będą musiały poczekać – mówi.
Najczęściej dzwonią kobiety. Brakuje im codziennych pogaduszek z sąsiadkami. Wyjść do sklepu czy na bazarek. I tych krótkich wymian uprzejmości na klatce schodowej też.
- Nie raz dzwonił ktoś, kto chciał po prostu porozmawiać. Najbardziej zapadła mi w pamięć rozmowa z 90-letnią panią. Opowiedziała mi o swoim dzieciństwie w czasach wojny i o trudnej rzeczywistości tuż po niej. Pani miała niesamowity bagaż życiowych doświadczeń. Naprawdę wiele przeżyła. Chciała się tym z kimś podzielić. Można powiedzieć, że dzwoniąc wybrała mnie - dodaje.
Mężczyźni dzwonią rzadziej. Nie są skorzy do długich rozmów. Jeśli już się odzywają, to chcą załatwić konkretną sprawę. Ewentualnie trochę się wyżalić.
- Panowie chyba trudniej znoszą izolację. Trudno jest im wytrzymać zamkniętym w czterech ścianach, gdy mogliby tak wiele zrobić na przykład pojechać na ryby – wspomina pani Małgorzata.
Nagroda
Pani Małgorzata ma nadzieję, że nawet gdy epidemia już się zakończy, "Telefon Serdeczności" będzie nadal funkcjonował, choć pewnie w trochę innymi wymiarze.
- Czuję, że to jest seniorom potrzebne. Mnie ta praca też sporo daje. Największą nagrodę jest, jak słyszę: "dziękuję, miło mi się rozmawiało" albo "dzięki pani jest mi lżej" - dodaje pani Małgorzata.
"Prywatna rozmowa, nawet przez telefon, daje więcej niż wizyta u specjalisty"
W czym kryje się fenomen "Telefonu Serdeczności"? Co skłania seniorów, by wybrać numer i porozmawiać z kimś obcym? O to zapytaliśmy prof. Katarzynę Popiołek, psychologa społecznego i dziekana wydziału psychologii Uniwersytetu SWPS w Katowicach.
"Telefon Serdeczności" działa w Poznaniu od tygodnia i z dnia na dzień cieszy się coraz większym zainteresowaniem. Seniorzy chętnie zwierzają się osobom, które te telefony odbierają. Nie łatwiej zadzwonić do kogoś z rodziny, ze znajomych? Dlaczego na swoich powierników wybierają obcą osobę?
Prof. Katarzyna Popiołek: Każdy człowiek ma potrzebę społecznego znaczenia, na którą składają się cztery czynniki. Po pierwsze każdy chce, żeby to, że istnieje zostało przez kogoś zauważone i docenione. Po drugie, mamy potrzebę uznania. Chcemy, by ktoś dostrzegł co robiliśmy kiedyś, ale też czym się teraz zajmujemy. Potrzebujemy usłyszeć: nikt tego nie robi tak jak ty. Równie ważna jest potrzeba użyteczności, poczucie, że mogę coś zaoferować innym. I ostatnia kwestia, potrzeba uczestnictwa w społeczeństwie. Poczucie, że jestem częścią większej całości, że nie jestem sam.
I te wszystkie rzeczy składają się na to, że w tym trudnym czasie epidemii i koniecznej izolacji musimy jakoś te potrzeby spełnić. Rodzina często nie ma czasu. Praca, szkoła, dom. Brakuje chwili na głębszą rozmowę. Tę lukę może wypełnić infolinia. Komuś obcemu możemy opowiedzieć o naszym życiu, o tym, co na boli. I to bez obawy o to, jak nas oceni. Można pochwalić się osiągnięciami. To, że ktoś nas wysłucha, wykaże się zrozumieniem i zainteresuje się naszą osobą, sprawia, że czujemy się ważni. Po prostu jest nam lepiej. Dlatego "Telefon Serdeczności" to wspaniała inicjatywa.
TVN24: Seniorzy są zamknięci w czterech ścianach swoich mieszkań. Często mieszkają też sami. Pozbawiono ich codziennych rytuałów takich jak spotkania, wyjścia do sklepu, kościoła. Jak można im pomóc na odległość na nowo ułożyć tę rzeczywistość?
Właśnie przez telefon. W środowisku psychiatrów i psychologów mówi się, że dobra, prywatna rozmowa może zdziałać więcej dla człowieka niż wizyta u specjalisty. Przez telefon też można zbudować dobrą i głęboką więź, a do tego stworzyć nową strukturę dnia. Trzeba tylko umiejętnie rozmawiać.
TVN24: Mam akurat wolny kwadrans. Czy jeśli zadzwonię do babci, zapytam ją jak się czuje, czy czegoś potrzebuje i co mogę dla niej zrobić, to będzie to "dobra rozmowa"?
To są ważne kwestie, ale tutaj potrzebna jest głębsza rozmowa. Uważne słuchanie i żywe zainteresowanie naszym rozmówcą. Zapytajmy nie tylko o to, co dziś babcia zrobiła, ale też jak sobie poradziła z jakąś sytuacją? Co się wydarzyło w serialu, który tak śledzi? Jaką książkę przeczytała i co o niej myśli. Odnieśmy się szerzej do tego, o czym ten nasz rozmówca mówi.
TVN24: Wspomniała Pani o tym, że takimi telefonami możemy zbudować nową strukturę dnia. W jaki sposób?
Każdy ma jakieś punkty dnia, na które czeka, które budują rytm. Teraz jest to zaburzone. Możemy w rodzinie ustalić, że na przykład dzwonimy do babci trzy razy dziennie: rano, popołudniu i wieczorem. To mogą być krótkie pogawędki, w których niejako będziemy zlecać seniorowi jakieś zadania. Przykładowo, dzwonimy i mówimy, że robimy kotlety, ale nie pamiętam dokładnie jak: czy babciu możesz sprawdzić w swoich przepisach? Druga sytuacja, przywołajmy jakieś pozytywne wydarzenie z przeszłości i poprośmy, żeby dziadek sprawdził, czy w albumie są jakieś zdjęcia, bo wydaje nam się, że nie. To są małe rzeczy, które odmieniają monotonną codzienność w samotności. Uważajmy tylko, żeby nie rozdrapać jakiś starych ran.
TVN24: To wystarczy?
To pomoże. Najważniejsze to włożyć w to wszystko serce i ciepło. Tego najbardziej teraz brakuje i to nie tylko seniorom.
* Powody, dla których dzwonili seniorzy, wskazała pani Małgorzata. Imiona zostały zmienione.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock